Nie można było ukryć, że wielkimi krokami zbliżała się wiosna. Na paryskich ulicach zabrakło już dawno jedynego akcentu zimowego - śniegu. Przemierzając każdą z uliczek można było zobaczyć jak i zimowe ozdoby oraz wszelkie takie akcenty na dobre znikają z witryn sklepów czy wystroju ulic. Gdy brunet w rozpiętej bluzie pomimo sześciostopniowej temperatury na zewnątrz wszedł na zaplecze kwiaciarni Holly zaklnęła odkładając swoją gorącą, piernikową latte na bok.
- Zaczynam się bać, że gdy zrobi się naprawdę ciepło przyjdziesz nago - powiedziała unosząc kąciki ust ku górze.
- Myślę, że sobie odpuszczę - odparł zdejmując bluzę. Nie zwracając większej uwagi na obecność Holly poszedł do swojej szafki, w której znajdowała się firmowa koszulka.
- Jasne, jasne - odparła przesuwając wzdłuż lady kwiaty. Tym razem niewielki bukiet ślicznych, śnieżnobiałych stokrotek. Hood słysząc jej kaszlnięcie niemalże od razu obejrzał się przez ramię i westchnął cicho.
- Zapisz adres i nazwisko - odparł beznamiętnie po czym założył czerwony kawałek materiału strzepując nawet niewidzialne opruszki.
- Spodoba Ci się, znasz dobrze adres. Vi...
- Niech zgadnę, Alexander Hill. - odpowiedział odbierając bukiet stokrotek z lady. Spojrzał jeszcze raz na wiązankę a następnie schował ją wraz z pozostałymi "przesyłkami" spoglądając tylko na nawigację, w której wpisał już każdy adres osoby, dla której wiązanki znajdowały się w jego firmowym aucie.
- Powodzenia, są niesamowite korki na mieście. Pojutrze walentynki, jutro pomożesz w kwiaciarnii - dodała kobieta a brunet skinął głową wsiadając do pojazdu.
Nienawidził tej pracy, nienawidził spędzać czasu w kwiaciarni, przy kwiaatach. Nigdy nie uważał, że ma talent do łączenia ze sobą roślin a teraz nie raz musiał to robić, czy wybierać ich gatunki na targu. Ale robił to dla cioci, ponieważ chciał by mogła odpoczywać. Z tą myślą zapalił samochód i chwilę potem wyjechał na wybrukowana kostką uliczkę Paryża.*
Kiedy zaparkował pod dobrze znanym mu domem westchnął cicho wyłączając radio, z którego wydobywał się nowy hit zespołu OneRepublic. Sięgnął po ostatni bukiet, jaki został mu dzisiejszego dnia do dostarczenia a następnie wysiadł z samochodu zabierając jeszcze papier do pokwitowania odbioru wiązanki.
Odkładał spotkanie z Vivien tak długo, jak tylko mógł aż dwie godziny później na tylnym siedzeniu samochodu został tylko ten niewielki bukiecik.
Po kilku minutach drzwi od domu brunetki otworzyły się a chłopak zastał w nich właścicielkę posesji uśmiechniętą od ucha do ucha.
- Ponownie się spotykamy - zaczął unosząc nieznacznie brwi ku górze, a następnie wręczył jej małą wiązankę stokrotek.
- Dziękuję.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem cały czas lustrując jej twarz. Dopiero gdy dziewczyna roześmiała się pod nosem zorientował się, że musiał zrobić coś nie tak.
- A pokwitowanie?
- Oh, tak - wydusił z siebie podając podkładkę w dłonie dziewczyny a gdy ta złożyła podpis w wyznaczonym miejscu spojrzał w jej obłędnie błękitne tęczówki.
- Kochanie, co tak długo? - spytał głos dobiegający z wnętrza domu a Calum westchnął cicho oglądając się na swoje auto.
- P... p-pójdę już.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - odpowiedział brunet gdy dobrze znany mu trzydziestopięciolatek objął mocno dziewczynę jego marzeń w pasie przyciągając do swojego ciała.
Będąc skończonym idiotą miał chyba wszystko, czego pragnął. Dobrą pracę, która zapewniała mu spokojne życie, bez obaw o rachunki. Drogie ubrania, świetny model samochodu, dom. Miał także rodzinę. Nie był pewien czy ktoś taki jak Hill posiada rodzinę, ale z całą pewnością miał kochającą go żonę. No i miał ją. Vivien była nijako odzwierciedleniem wyobrażenia ideału Caluma. I choć wcale jej nie znał, to wiedział, że tak jest.
Ale przecież nie mógł jej tego powiedzieć. Była taka szczęśliwa. I choć wcale się nie znali wierzył, że ten parszywy kłamca daje jej szczęście. Gdy zamknęła drzwi a chłopak wsiadł do samochodu zamknął oczy uderzając pięścią o deskę rozdzielczą. Wiedział, że on byłby w stanie zrobić wszystko, by osoba taka jak Vivien była prawdziwe szczęśliwa...
CZYTASZ
flowers • hood.
Fiksi PenggemarOna kochała kwiaty. On je dostarczał. ⓒ twentyonecoldplay; 2015