6 •

2.6K 368 4
                                    

- Kwiaty od niego? - zapytał chcąc przerwać na moment ciszę a tym samym odejść od ten a tu, który sam zaczął.
- Ode mnie - odparła brunetka spoglądając w kierunku białych róż, na które patrzył od kilku sekund zastanawiając się czy powinien zapytać o ich nadawcę. Ostatecznie zaśmiał się pod nosem słysząc jej odpowiedź. - No co? Jeśli nikt nie chciał mi dać kwiatów postanowiłam kupić sobie sama. To wciąż całkiem miłe.
- Gdybym był na miejscu tego faceta dawałbym Ci kwiaty codziennie. Zasługujesz na to - powiedział uśmiechając się pod nosem a gdy także na twarzy brunetki zagościł uśmiech odetchnął z ulgą. Chciał to powiedzieć, ale nie sądził, że zdobędzie się na odwagę. Onieśmielała go. I choć nigdy nie należał do grupy nieśmiałych chłopaków, dziś mógłby się w takiej znajdować. Jego pewność siebie wyparowywała za każdym razem gdy stawał przed drzwiami jej domu. W końcu był jedynie dostawcą kwiatów, pracował w kwiaciarni, nie skończył żadnych przyszłościowych studiów i nie czekała go żadna, świetlana przyszłość. Ewentualnie zwykła przyszłość, ale w takiej nie było miejsca dla osoby jak Vivien Stonem.
- Więc co wiesz o Alexie? - spytała nagle powracając do tematu swojego partnera a tym samym kompletnie zabijając Hooda z tropu. Chciał kontynuować temat o kwiatach, być może rozmieniać się na drobne przy kolejnych odmianach kwiatów, ale nie miał szansy. Nie dała mu jej.
Pomyślał wtedy, że Vivien zaprosiła go nie dlatego, że go lubi czy nawet darzy sympatią a dlatego, że wie coś, co i ona pragnęła wiedzieć.
- Niewiele, ja...
- Calum - wymówiła jego imię nieco surowo, jak gdyby był przedszkolakiem, który nie chciał zjeść swojej porcji zupy. Krzyżując dłonie na klatce piersiowej zmierzyła go uważnie wzrokiem.
- W porządku - powiedział unosząc dłonie ku górze, jakby w geście poddania się. - Gdy do nas przychodzi on zawsze... - tutaj na chwilę zamilkł myśląc jak najlepiej ubrać to w słowa. Ale po chwili zrozumiał, że powiedzenie komuś prawdy, przekazanie mu, że nie posiada on osoby, którą kocha nad życie, na wyłączność nie można ubrać w odpowiednie słowa. A dokładniej w żadne słowa. Każde i tak zabolą. - Zawsze składa podwójne zamówienie - wyszeptał w końcu licząc się z tym, że Vivien może mu nie uwierzyć.
- Podwójne? - zapytała nieznacznie marszcząc czoło.
- Tak. I ta druga kobieta ma takie same nazwisko jak on. Vivien, ona...
- Może jest jego siostrą, matką.. istnieje wiele... - mówiła dalej - Georgia?
- Nie. Kristen - powiedział splatając ze sobą swoje palce.
- Nie znam żadnej Kristen - powiedziała cicho. Niedługo później doszło do niej, że tak naprawdę niewiele wie o swoim partnerze.
- Jest jego żoną, przykro mi, ale zasługujesz na to, by znać prawdę - wyszeptał gdy spod powiek dziewczyny wypłynęły łzy. Chciał ją przytulić, mocno objąć i przyrzec, że wszystko będzie dobrze, że zrobi wszystko, aby tak było. Niestety zamiast tego ostrzymał jedno słowo. Słowo, którego tak bardzo nie chciał usłyszeć z jej ust. Słowo, które od teraz echem odbijało się w jego głowie. Po dłuższych sprzeciwach musiał to zrobić.
Musiał wyjść.
W końcu tego właśnie chciała. Aby wyszedł.

flowers • hood.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz