- Tak po prostu? - zapytała Izzie gładząc swój ciążowy, już widoczny gołym okiem brzuch. Była wyjątkowo uparta i po ostatniej wizycie w szpitalu, zamiast przyjąć propozycję Christine i zostać w domu, codziennie przyvhodziła do pracy, uważając, że układanie bukietów nie zagraża ani jej, ani jej dziecku.
- Tak. Nie wiem co się stało, ale wyszła z nim gdy przyszedł - oświadczył brunet wkładając kolejne bukiety i wiązanki do auta. Teraz zrezygnował z własnych kompozycji. Wykonywał je jedynie, gdy Izzie wracała wcześniej do domu, albo Holly, bądź Vivien nie było w pracy.
- Myślisz, że do niego wróci?
- Nie wiem. Przepraszam cię, Iz. Muszę jechać - odpowiedział a następnie wsiadł do auta i zamknął oczy opierając się wygodnie we fotelu firmowej Toyoty Yaris. Wtedy usłyszał pukanie w szybę, więc szybko otworzył powieki i spojrzał e tym kierunku. Osobą, która stała przy aucie chłopaka był nie kto inny jak Izzie. Calum opuścił szybę unosząc pytająco brwi, choć nie zadając żadnego, konkretnego pytania przyjaciółce.
- Hej, Romeo. Kwiaty same się nie rozwiozą - powiedziała blondynka a chłopak jedynie skinął głową przyznając jej rację. - Martwisz się - stwierdziła gdy spojrzał w jej kierunku.
- Nie. Po prostu nię chcę aby on znowu ją zranił. Jest wspaniałą kobietą i nie zasługuje na kogoś takiego jak on... zasługuje na coś lepszego - powiedział cicho a Izzie spojrzała przed siebie.
- To nie pozwól jej. Zawalcz o nią - zwróciła się do przyjaciela - powiedz jej to, co powiedziałeś mnie.
- Kwiaty same się nie rozwiozą, huh? - powtórzył kiedy na jego usta zakradł się ciepły uśmiech. Izzie roześmiała się pod nosem klepiąc maskę auta. Oboje wiedzieli, że tego nie zrobi. Nie miał odwagi, by powiedzieć jej to wszystko. Może w innym wcieleniu.
- Jedź - powiedziała nie kryjąc śmiechu a chwilę potem chłopak zniknął za zakrętem. Przez niemal cały czas rozmyślał o beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Odwiedził dobrze znaną mu ulicę a dokładniej tą na której mieszkała Vivien, ponieważ na rozpisce przy dwóch doniczkach z białymi hortensjami widniał adres Pani McCartney, która zamawiała kwiaty z kwiaciarni cioci Christine niemalże codziennie. Gdy dostarczył przesyłkę do rąk kobiety ta podziękowała mu sporym napiwkiem. Dzień był naorawdę dobry, a Calum podczas jazdy rozmyślał już nad tym w jakich okolicznościach i jak mógłby powiedzieć Vivien o tym wszystkim. Jego dobry humor niestety minął z momentem, w którym zauważył czarne Volvo xc90 parkujące na podjeździe domu Stonem. Chwilę potem z jego wnętrza wysiadła doskonale znana mu brunetka wraz z wysokim trzydziestosześciolatkiem. Mężczyzna objął ją mocno a kiedy tylko znaleźli się przy drzwiach postanowił nie tracić więcej czasu i przycisnął ciało Vivien do powłoki drzwi. Całował jej usta podczas gdy brunetka próbowała znaleźć klucze w swojej kremowej torebce. Calum zacisnął palce lewej dłoni w pięść i wsiadł do samochodu gdy tylko Alexander wszedł za swoją kochanką do domu. Nie sądził, że walka o której wspomniała Izzie może być tak trudna. Teraz już nawet nie sądził, że mógłby się przełamać i opowiedzieć jej o tym wszystkim. I taj by go wyśmiała a on już wystarczająco sporo włożył w budowanie relacji, która nie miała prawa zaistnieć. Nigdy.