Tego dnia Calum wybrał zmianę w kwiaciarnii, przez co nie musiał po raz dziesiąty dostraczyć kolejnego ogromnego bukietu kwiatów od Alexa dla Vivien. Jak mógł się domyślić dziewczyna podzieliła się swoimi spostrzeżeniami ze swoim chłopakiem i zapewne się pokłócili. Calum nie miał ochoty na pracę tutaj do późna, dlatego poprosił ciotkę by zwolniła go nieco wcześniej. Zanim wyszedł wziął kilkanaście różowych róż, które dziś rano dotarły do kwiaciarnii przywiezione przez Stilesa, syna jego ciotki a jednocześnie jego kuzyna. Ułożył je w dość duży bukiet i zwinął osrożnie kończąc swoją pracę zaplątaniem kokardki. Przez chwilę zastsnawiał się czy powinien spróbować jeszcze raz, lecz chwilę potem siedział już w aucie bawiąc się kluczykami. Gdy wyjechał na główną ulicę wiedział już, że wybrał właściwy kierunek.
Wiedział, że podjął właściwą decyzję.*
Około piętnaście minut później stał pod drzwiami domu Vivien. Przez całą drigę tutaj był pewien, że to była właściwa decyzja, lecz w chwili obecnej bił się z myślami przez następną minutę. W końcu przełamał się i nacisnął dzwonek do drzwi. Wydał krótki sygnał a dosłownie sekundę później w progu stanęła brunetka. Otulona ciepłym, białym szlafrokiem, nieumalowana, z oczami pełnymi łez. Taki widok nie szczególnie mu się podobał. Nie potrafił przecież patrzeć na cierpienie drugiej osoby. Nie potrafił patrzeć na cierpienie kobiety. Nie potrafił patrzeć na jej cierpienie. Nie chciał na to patrzeć.
- Jeśli to znów od niego zabierz... - zaczęła brunetka gdy tylko dostrzegła duży bukiet kwiatów dłoniach Caluma.
- To ode mnie. Przepraszam Vivien, ja... wiem, że powinienem był Ci powiedzieć, ale wydawałaś się taka szczęśliwa. Nie chciałem tego zepsuć - wyszeptał gdy błękitne tęczówki dziewczyny spotkały się z jego spojrzeniem. Wcześniej, będąc na zmianie w kwiaciarni, układając bukiety na zamówienie wyobrażał sobie dokładnie taką scenę, w której ją przeprasza a ona dziękuję mu, że był z nią szczery. W której mówi mu, jak bardzo to docenia oraz to, że zostawiła Alexa. Że w końcu czuje się szczęśliwa.
- Gdybym wiedziała wcześniej. Teraz jest za późno - mruknęła cicho a jednocześnie w końcu przyjęła bukiet róż od chłopaka. W gruncie rzeczy nie była na niego zła. No może ewentualnie trochę, ale rozumiała o co chodziło. Nawet to doceniała. W końcu ktoś, od niepamiętnych czasów chciał być z nią kompletnie szczery.
Wpuściła go więc do środka kolejny raz, nie spodziewając się, że z każdą wizytą wpuszczała go także do swojego serca.Pf nuda! Rozkręcę to, postaram się zrobić cóż... weselsze?