- Lubisz kwiaty, co? - zapytał przerywając panującą pomiędzy nimi, dość niezreczną ciszę.
- Jesteś wyjątkowo spostrzegawczy - zażartowała śmiejąc się pod nosem gdy Calum wzrokiem błądził pomiędzy kolejnymi doniczkami z kwiatami, lub bukietami czy wiązankami znajdującymi się w wazonach, których nawiasem mówiąc także było sporo w domu. Niekoniecznie tymi, które jej dostarczał od jej chłopaka. Oh, właśnie... a jeśli już o nim mowa... - Dlaczego pracujesz w kwiaciarni? - spytała siadając na kanapie a brunet bez wahania zajął miejsce obok niej.
- Jeśli powiem, że też lubię kwiaty zabrzmi to badziewnie, prawda? - spytał unosząc brwi ku górze a Vivien roześmiała się wesoło po raz kolejny tego wieczoru, mimo że wcześniej nie miała ochoty nawet na to, by uśmiechnąć się do swojego odbicia w lustrze.
- Odrobinę. Więc poproszę jednak o prawdę, jeśli nie masz nic przeciwko - odpowiedziała mrużąc nieco powieki a chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Cóż, więc ta kwiaciarnia należy do mojej ciotki a ja chcąc czy też nie muszę jej pomagać - wyznał w końcu przez co brunetka nie czekając na jego odpowiedź podążyła do kuchni aby przygotować kawę.
- Prace społeczne? - zapytała sięgając po niewielkie, białe filiżanki.
- Coś w tym stylu. A co z Tobą? Pracujesz? - spytał unosząc wzrok by swobodnie obserwować Vivien, krążącą po wielkiej kuchni, która łączyła się z salonem, w którym siedział.
- Nie. Studiuję, ale... chcę zrobić kursy na florystkę - wyznała spoglądając w kierunku kilku wiązanek - robię je z nudów. Byłam zaskoczona faktem, że tak dobrze znasz się na kwiatach - wyznała wyjmując filiżankę spod ekspresu.
- Mogę Cię spytać o coś jeszcze? - zadał kolejne pytanie układając spocone ze stresu dłonie na swoich udach.
- Jasne. Pewnie o co...
- Dlaczego spędzasz je samotnie? - spytał gdy Vivien postawiła przed nim filiżankę z gorącym napojem.
- Co? - zapytała delikatnie przechylając głowę na bok.
- Walentynki - odparł jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Oh, ja... W zadadzie jakby nie spojrzeć, nie spędzam ich przecież samotnie - zaprotestowała upijając nie wielki łyk kawy.
- Ale masz kogoś - odparł chcąc tylko oficjalnie potwierdzić swoje domysły a brunetka spojrzała na niego pytająco. - Byłem tu, gdy był - kontynuował - zamawia dla Ciebie kwiaty.
- Alex, tak. Ale to... wyjechał na jakieś spotkanie z koncernem medycznym.
- Spotkanie na wagę złota? - zapytał kompletnie nie rozumiejąc jak jakiekolwiek spotkanie, wyjazd mogło być ważniejsze od spędzenia z nią wieczoru. No chyba, że żona zapragnęła gdzieś wyjechać, tylko we dwoje. Niemożliwym jest by się rozdwoił i jak widać bardziej zależy mu na tej pierwszej kobiecie, która zajmuje w jego życiu znacznie lepszą i bezpieczniejszą pozycję.
- Może niekoniecznie, ale jak widać nie mogło zaczekać - powiedziała cicho wzdychając.
- Wiesz, ja... dostarczam kwiaty i... ten Alex on kupuje tam kwiaty dla... - zaczął niezręcznie Calum a brunetka skupiła na nim swój smutny wzrok. Nie potrafił jej powiedzieć prawdy, w każdym razie jeszcze nie dziś - Ciebie i zdążyłem go poznać. Wydaje się w porządku - zakończył bawiąc się nerwowo palcami.
- Jest wspaniałym człowiekiem - odpowiedziała gdy przez jej twarz przemknął cień uśmiechu.
Gdyby tylko wiedziała jak się myli - pomyślał, lecz zatrzymał to dla siebie.
Tak wypadało.
Przecież... zachował się dokładnie tak, jak trzeba.A/N . Opinie? Widziałam, że nawet wam się spodobało :)