Prolog

774 30 3
                                    

Nigdy nie zastanawiałem się jak to jest być tym jednym z bogatych dzieciaków w przeciętnej szkole. Tym którym rozpoznawalność rodziców staje się utrapieniem a nie przywilejem. Szepczą twoje imię, wytykają palcami tylko dlatego, że wyróżniasz się z tłumu ponieważ dostałeś szansę, aby zaistnieć w tym świecie. Uważają cię za snoba, który potrzebuje kosztowności, by czuć się spełniony. Nie mogę zaprzeczyć, od zawsze wydawałem pieniądze nie przejmując się kwotą na koncie. Ale czy czułem się naprawdę szczęśliwy? Czy miałem do tego powody kiedy przez ostatnie lata siedziałem teoretycznie sam w wielkim domu? Wszyscy uważają, że pieniądze szczęścia nie dają, ale ja pomijając moją sytuację, z różnych powodów nie mogę się z tym zgodzić. Pomimo tego, że moi rodzice nie mają dla mnie czasu przez swoją pracę w branży modowej, to muszę przyznać, że jestem im wdzięczny za to co osiągnęli. Dzięki nim zwiedziłem kawałek świata nosząc przy tym ubrania od największych projektantów, będąc i robiąc rzeczy w miejscach o których inni mogą tylko pomarzyć. Życie idealne, co? Tak by się mogło wydawać, mogę mieć wszystko czego zapragnę, wystarczy jeden telefon do rodziców którzy akurat są na drugim końcu Włoszech, a to co chcę dostanę następnego dnia. Jednak to czego naprawdę pragnę nie można kupić za pieniądze. Dlatego uważam, że nie można stwierdzić jednoznacznie co daje nam szczęście ani nie definiuje jego jedna wartość. Dla każdego jest to coś zupełnie innego i czasem są to pieniądze, ale w moim życiu jak z obrazka brakuje jednej bardzo ważnej rzeczy. Relacji międzyludzkich. I można pomyśleć: co w tym trudnego? Więcej niż mogłoby się wydawać. Nie jest tak łatwo być synem projektantów pochodzących z Korei Południowej mieszkających w kraju w którym wyróżniam się wyglądem na pierwszy rzut oka. Każdy we Włoszech wie kim jest Kim Taehyung i bez większego problemu rozpoznają go na ulicy, wiedząc kim są jego rodzice, ile pieniędzy posiada, jaki status społeczny osiągnął. Jeśli chodzi o kwestie znajomych dopiero, gdy poszedłem do prestiżowego gimnazjum w Mediolanie zaczęły tworzyć się problemy. Bogate dzieciaki są jeszcze gorsze, potrafią czepiać się naprawdę głupot i pomimo, że mają swoje niemałe pieniądze, nigdy się nie zbliżą się do ciebie bezinteresownie. Typowa historia, nic nadzwyczajnego a ja nie wpasowywałem się w ten kanon, pragnąłem zupełnie czegoś innego. Chciałem tylko, mieć kogoś kto będzie u mojego boku bez względu na wszystko, będziemy dla siebie przez to jacy jesteśmy, a nie co dzięki sobie możemy osiągnąć. Dlatego jak najszybciej wybłagałem rodziców abym nie musiał tam więcej wracać kiedy zaczęli drwić z tego kim jestem jak i również z mojego azjatyckiego pochodzenia przez to, że nie ulegałem ich prośbom, które były tylko fałszywą potrzeba wkupienia się w moje łaski. Po kilku miesiącach od mojej decyzji, rodzice zaczęli mieć taki natłok pracy, że w ogóle ich przestałem widywać pomimo tego, że bywałem w domu przez cały czas. Siedziałem w posiadłości z Marianną, naszą gospodynią domową, która była z nami od moich wczesnych lat dzieciństwa a raczej ze mną, wychowując mnie, bo rodzice nie mieli na to zbytnio czasu. Zazwyczaj przyjeżdżali tylko z okazji świąt lub w moje urodziny, a czasem nawet na to nie potrafili znaleźć dnia. Jednak dostałem szansę, aby choć odrobinę zmienić moją rzeczywistość. Stało się, wyprowadzamy się do Korei Południowej, do miejsca z którego wywodzą się moi rodzice jak i po części ja. Oczywiście wracają tam w sprawie interesów, ale nie zmienia to faktu, że niesie to ze sobą sporo zmian. Jednak czy można powiedzieć, że dostałem szansę od losu na normalne życie w którym zwyczajnie wtopię się w tłum? Bo tam moje nazwisko nie znaczy dużo, bynajmniej nie odróżnia się od innych, już pomijając fakt, że zapewne kilkanaście tysięcy ludzi również takie posiada. A kto by mógł pomyśleć, że to ja akurat jestem synem kogoś ważnego? Nie wyróżniam się niczym specjalnym więc kto by się mógł domyśleć kim naprawdę jestem? W tym roku planowałem pójść do publicznego liceum, jako zwyczajny chłopak, zasmakować codzienności zwyczajnych ludzi, której nigdy nie mogłem doświadczyć, przeżyć coś co zawsze wydawało się dla mnie niedostępne.

— Prosimy o kierowanie się do wejścia na pokład o numerze lotu 752 połącznie Mediolan-Seul — usłyszałem przez głośnik i chwytając rączkę swojej walizki, zmierzyłem w wyznaczone miejsce.

Miałem dobre przeczucia, ale skąd mogłem wiedzieć, iż utrzymanie w tajemnicy mojej prawdziwej tożsamości nie będzie takie proste, a ja sam padnę ofiarą jeszcze większej intrygi niż udawanie kogoś kim się naprawdę nie jest.

To tylko taki przedsmak, pierwszy rozdział już 5 sierpnia.

Mine and yours lies | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz