Dziewięć odwrócił się. Z jego rąk wystrzeliły kolejne płomienie, które dołączyły do tych trawiących już budynek. Ciała lekarzy płonęły, a ci, którzy jeszcze żyli, krzyczeli w niebogłosy. Dziewięć jednak nie czuł wyrzutów sumienia. Zasługiwali na to. A tak przynajmniej sobie wmawiał.
Nagle usłyszał kroki, a po chwili zza ściany wybiegła czarnoskóra dziewczynka. Z nosa kapał jej krew.
- To ty. - wyszeptał. - O tobie mówił Dwa.
Dziewczynka jednak nie zwróciła na niego uwagi. Po prostu przeskoczyła przez płomienie i zniknęła. Dziewięć również ruszył do ucieczki. Wiedział, że nie da rady utrzymać pożaru zbyt długo.
Las Vegas. Las Vegas. Las Vegas. Ta nazwa tkwiła mu w głowie. Jeśli tylko się tam dostanie, będzie bezpieczny.
Jego oczom ukazały się drzwi. Za nimi widać było światło. To był jego bilet do wolności.
Przyśpieszył. Dotknął klamki. Wybiegł.
- Percy!
Percy obudził się, dysząc. Nad nim stał jego ojciec, Victor Jackson.
- Wszystko okej? - zapytał. - Krzyczałeś. Miałeś kolejny koszmar.
- To nic, tato. - powiedział Percy, wywracając oczami.
Po chwili milczenia Victor wyszedł, a Percy zabrał się do ubierania.
Stanął przed lustrem. Ukazał mu się tam chudy osiemnastolatek o czarnych włosach, morskich oczach i niezwykle bladej skórze.
Podwinął rękaw i spojrzał na tatuaż z napisem 009. Jak zwykle poczuł mdłości.
Percy bowiem od drugiego do dziewiątego roku życia był wychowywany w laboratorium Hawkins. Jedynymi znanymi mu osobami był jego współlokator Dwa, Papa oraz lekarze i naukowcy. Dnie mijały mu na badaniach. A badano go z powodu jego nadprzyrodzonych zdolności.
Pewnego dnia Dwa opowiedział mu o czarnoskórej dziewczynce, którą widział na korytarzu. Wtedy Dziewięć odkrył, że w laboratorium jest więcej dzieci. Postanowił uciec.
Wywołał pożar i zbiegł. Jako że miał niezwykle dobrą pamięć, wiedział, że wcześniej mieszkał w Las Vegas. Po kilku przygodach dotarł tam i spotkał swojego biologicznego ojca, czyli właśnie Victora.
Westchnął, po czym zszedł na dół, ukrywając tatuaż pod rękawem. Nie chciał prowokować niepotrzebnych pytań, poza tym ktoś mógł tą informacje roznieść i dotarłaby do Papy.
Na dole jego mieszkanie znajdował się bar, który prowadził ojciec Dziewięć. Chłopak pomagał mu od czasu do czasu.
Usiadł za ladą i spojrzał na swojego pierwszego klienta. Natychmiast się uśmiechnął. Był to pan Andrew, stały klient.
- To co zwykle? - zapytał.
- Jasne. - odpowiedział pan Andrew. Dziewięć przygotował mu piwo z sokiem malinowym, po czym położył przed nim.
- Dzięki. - mężczyzna upił łyka. - A tak przy okazji, ktoś cię szuka.
- Serio? Kto?
- A, chyba jakiś lekarz. Chodzi i wypytuje o ciebie. Nazywa się chyba... Martin Brenner. To twój krewny?
Dziewięć zamarł. Nie słyszał nawet, że ktoś woła jego imię. W umyśle pojawił mu się obraz Papy. Był tu. Szukał go. Musiał uciec. Ale gdzie? Tu był najbezpieczniejszy... Tak przynajmniej myślał...
- Percy!
Podniósł głowę. Jego ojciec patrzył na niego z troską.
- Tato, to Brenner. Jest tu.
*************************************************
Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział o Dziewięć!
W kolejnym rozdziale:
Podróż do Las Vegas.
CZYTASZ
Stranger Things 5 (Zawieszone)
Teen FictionWszystko było dobrze. Jedenastka i Szóstka zamieszkały w Hawkins, Ósemka co jakiś czas się z nimi kontaktowała, a związek Hoppera i Joyce się rozwijał. Ale co jeśli Brenner znów da o sobie znać? Jest do sequel do mojego pierwszego opowiadanie ,,Stra...