|| Dzień Pierwszy ||

151 15 6
                                    

|| 13:05 ||

Przeciągnął się i podszedł do jednych z drzwi chaty. I w momencie, gdy dotknął dźwignię uruchamiającą mechanizm otwierający pokaźne wrota, usłyszał z wewnątrz głośny huk. 

I szybko zdjął rękę.

- Ee... aha. – mruknął cicho, nie do końca rozumiejąc, co się właśnie wydarzyło.

Spojrzał z niepokojem na ustrojstwo. Bo jakoś nie pamiętał, by działało jedynie na dotknięcie. Ani... by to dotknięcie miało tak destrukcyjne skutki. Chociaż w sumie... od kiedy to destrukcja stała się jego wrogiem?

Wzruszył ramionami i z uśmiechem na ustach położył dłoń na wajsze. I... dość mocno się zawiódł, bo tym razem nic wewnątrz nie huknęło, nie wrzasnęło ani nie wybuchło.

- Szkoda. – jęknął cicho.

Po czym pociągnął za dźwignię i wszedł do środka. Rzecz jasna zamykając za sobą drzwi, jak na dobrze wychowanego wikinga przystało. No, jeśli można to tak ująć...

I w tym momencie jego uwagę przykuł jakiś błyszczący przedmiot, leżący na podłodze. Więc chłopak zrobił te dwa kroki do przodu i schylił się, żeby go podnieść. Jak się okazało, w ostatniej chwili. Bo zaledwie jakieś dwie sekundy później w drzwi uderzyła dość spora deska, najwyraźniej rzucona z przeciwległego końca chaty.

Zaś blondyn zamrugał kilkukrotnie i przełknął ślinę. I spojrzał w stronę miejsca, w którym kawałek drewna rozpoczął swój nieplanowany kurs latania. A na pięterku dostrzegł Szpadkę, mruczącą pod nosem jakieś niezrozumiałe komentarze, krzątającą się jak wiewiórka i robiącą więcej hałasu niż mały Garff.

I w sumie, jak tak teraz rozejrzał się dookoła, to stwierdził, że... w sumie cała chata wygląda, jakby tu przebiegło stado Gruchotników. I to... chyba kilkukrotnie.

- A ciebie co wzięło na porządki? – spytał, niby od niechcenia.

Przewracając w dłoni przedmiot, który przedtem podniósł. I który okazał się być łyżką.

- Pytasz, jakbyś nie wiedział. – warknęła dziewczyna. Ewidentnie nie w humorze.

Bo zaraz po wypowiedzeniu tego zdania, coś tam na górze znowu huknęło i... najwyraźniej się wywróciło.

- Chowam wszystko, co drogie i cenne. – dodała po chwili.

- No dobra, racja... - chłopak podrapał się po głowie. – Ale wiesz, że Rapierek nie jest złodziejem?

- Yhym. – pokiwała głową. Ale chyba... niezbyt przekonana. – Ależ oczywiście. Złodziejem może i nie jest. Ale tak, czy siak nie chciałabym, żeby moje rzeczy wylądowały w smoczym nawozie, zostały porażone piorunem, czy trafiły do żołądka Wrzeńca. – warknęła, przy tym z całej siły kopiąc łóżko. Które równie mocno jej oddało. – Ała!

A Mieczyk spuścił głowę. Bo w tym momencie było mu nawet żal siostry.

- Ej, a może... nie pomóc ci w czymś, przypadkiem?

Zaś dziewczyna westchnęła i podeszła do krawędzi pięterka.

- Widzisz tamtą stertę? – spytała już spokojniej. I wskazała na dość spore skupisko gratów, walających się bezkarnie w kącie pomieszczenia. – Przydałoby się to jakoś ogarnąć.

- Dobra. – mruknął blondyn.

I przełknął ślinę, gdy uświadomił sobie, ile tego tam leży. Jednak mimo to zabrał się do roboty. Bo przecież nie zostawi swojej siostry z tym samej.

Rapierek na Końcu Świata || HTTYDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz