|| Dzień Szósty ||

62 9 0
                                    

|| 07:23 ||

Blond warkocze zawisły po drugiej stronie krat. A chwilę później wychylona została również głowa ich właścicielki. Której misją było zbadanie okolicznego terenu.

Popatrzyła w prawo, gdzie dojrzała rozwalonego na ziemi mężczyznę, który najwyraźniej przestał już kontaktować ze światem.

- Dobra, chyba zasnął – szepnęła. – Co się tu dziwić, całą noc biedak nas tak wytrwale pilnował, że mu się należy odpoczynek – zaśmiała się dziewczyna. Rzecz jasna na tyle cicho, by nie obudzić Łowcy.

Po czym wcisnęła się z powrotem do boksu.

- To co? Przydałoby się coś wymyślić zanim nas załadują na statek i wywiozą, Thor jeden wie gdzie – warknęła, opierając się o kraty.

- Tak, wiem, wiem – mruknął Haddock.

Któremu, szczerze mówiąc, myśli powoli zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Już wczoraj ciężko mu było kombinować. A co dopiero dzisiaj, po całej nieprzespanej nocy! Bo naprawdę, w jednej chwili zastanawiał się nad przechytrzeniem Viggo, a w drugiej ni stąd ni zowąd, przed jego oczami pojawiała się owca Svena wbita przez Sączysmarka w dach jakiegoś biednego wikinga. Czy jak wiszący do góry nogami na jakimś drzewie. Albo impreza na suficie u bliźniaków. Ale skąd ona się tam wzięła? Przecież nigdy na takowej nie był!

I jak tu myśleć, gdy nieszczęsny mózg za wszelką cenę stara się sprowadzić sen, podczas on z całej siły próbuje się utrzymać na jawie? Raczej trochę ciężko.

Polepszyło mu się dopiero, gdy oberwał od Szpadki z liścia. Oj tak, dziewczyna potrafi zdziałać cuda. Natychmiast wrócił do rzeczywistości.

- Nad czym tak myślisz, hm? – spytała blondynka. – Bo chyba nie podzielasz losu kolegi z zewnątrz, co?

- Co? Nie, jasne, że nie – otrzepał się. – Dzięki za otrzeźwienie – westchnął.

Po czym z całej siły się skupił i spróbował sobie przypomnieć, o czym takim myślał, zanim w jego głowie pojawił się obraz Stoicka wielkości czterech niedźwiedzi i wrzeszczącego w niebogłosy z włócznią w łapie. I po chwili osiągnął sukces.

- Tak się trochę zastanawiałem nad tą taktyką Cyrusa – mruknął.

|| 07:27 ||

Zaś do rozmowy wtrącił się Mieczyk.

- Cyrusa? Mówiłem już, nie mamy murów ani bram, ani fosy... – zaczął się nakręcać.

- Tak wiem – uciął Haddock. – Ale chodzi mi o odwrócenie ich uwagi. Narobienie w wiosce ramotu, żeby tam pobiegli i stracili czujność, a my w tym czasie czmychniemy.

- Aha,dobra, świetny pomysł – mruknął sarkastycznie Sączysmark. – A powiedz mi, przepraszam, jak chcesz stąd zwiać, skoro wielce inteligentny pan Łowca z zewnątrz, zawczasu wyciągnął Szpadce wszystkie wsuwki z włosów? – założył ręce. – I jak zamierzasz narobić bałaganu w wiosce, będąc zamkniętym tutaj?

- Tak jakby, w tym właśnie tkwi problem – odparł szatyn. – Jeszcze nie wiem.

- Może ktoś inny to zrobi? – spytał od niechcenia Thorston, stojący przy kratach. I przyglądający się światu zewnętrznemu. A raczej... jego niewielkiej części.

- Że niby Astrid i Heathera? – zrozumiał Czkawka. – Lepiej, żeby teraz nie wracały. Same nie mają szans, Viggo je złapie – zamyślił się.

Po czym znów oberwał z liścia. Tym razem od Mieczyka.

- A kto tu mówi coś o Astrid? Weź sam zobacz – zaśmiał się blondyn, po czym znów podszedł do krat, do tego samego zachęcając Haddocka. – Wspominałem już kiedyś, że wyczuwam wszystkie katastrofy na kilometr? – rozmarzył się Mieczyk. – I mówię ci bracie, ta jest chyba najpiękniejsza!

Rapierek na Końcu Świata || HTTYDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz