Decyzje

402 35 18
                                    

Luca i Alberto szli obok siebie w totalnym milczeniu. Zmierzali do kawiarni gdzie kiedyś jedli pyszne ciastka z czekoladą. Kawiarnia znajdowała się niedaleko głównego placu z fontanną. Mijali całe masy dzieci, które krzyczały i biegały grając w piłkę. W końcu dotarli na miejsce. Usiedli razem przy stoliku na zewnątrz. W środku był okropny zaduch. Podeszła do nich kelnerka. Chłopaki zamówili sobie po małym deserze z lodami. Gdy kobieta odeszła od ich stolika Alberto zerknął na Luce i powiedział:

Alberto: Wiesz, zauważyłem, że oboje jesteśmy lekko przygnębieni. Chciałbym żeby znowu było jak dawniej. Jak wtedy gdy mówiliśmy sobie o swoich problemach. Ale nie byłem z tobą szczery.

Luca: Wiem co chcesz mi powiedzieć.

Alberto: Naprawdę?

Luca: Ta. -odparł ze zgorzkniałą miną- Że jedziesz gdzieś z tym gościem. I mnie zostawiasz. 

Zdążył się domyślić o czym była rozmowa Alberto i tamtego kolesia. Chłopaka zaskoczyła ta odpowiedź. 

Alberto: Czekaj, co? Jakim... Czy ty mnie śledziłeś?! -zmarszczył brwi- Luca! skąd wiedziałeś, że się z nim tam spotkam?

Luca wyjął z kieszeni pogniecioną kulkę papieru i wyciągnął dłoń w kierunku chłopaka. 

Alberto: I grzebałeś w moich rzeczach! Jak mogłeś?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie o wszystkim!

Luca: Serio?! Ja też tak myślałem, ale jak widać ty masz coś do ukrycia! I nie mów mi, że nie chciałeś z nim pojechać! Wyglądało jakbyście byli bardzo blisko. 

Alberto: Nigdy bym Ci tego nie zrobił, a nawet jeśli to ty zostawiłeś mnie pierwszy! Pamiętasz? 

Luca: Jak możesz! Ty kupiłeś mi te bilety. I ja otwarcie ci mówiłem gdzie chce jechać. -był bliski płaczu- I z kim.

Alberto: Tak bardzo jesteś ciekaw kto to? To proszę już ci mówię! To mój tata! 

Luckę zatkało. 

Alberto: Napisał do mnie bo zobaczył nasze zdjęcie i wzmiankę o wyścigu w gazecie! Chciał się ze mną spotkać i zabrać mnie do jego domu. Dał mi wybór. Ale ja już wybrałem. Wybrałem Portorosso i ciebie. Nie mógł bym cię zostawić. Ale wiesz co. Teraz już sam nie wiem. 

Luca: Alberto. Ja nie wiedziałem...

Alberto: Tak? To teraz już wiesz. -odparł smutno- Muszę iść, obiecałem Massimo, że popłyniemy później razem na ryby. Weź sobie mój, deser nie jestem głodny. 

Alberto zaczął odchodzić w stronę domu. Luca chciał za nim pobiec ale zamiast tego patrzył jak chłopak mija fontannę i skręca za rogiem uliczki. Może w głębi duszy wiedział, że oboje potrzebują chwili samotności. Po pewnym czasie Luca zostawił parę monet na stoliku i odszedł nie czekając na jedzenie. Postanowił, że woda dobrze mu zrobi. Zszedł na plażę i wszedł do wody. Zerknął na skałę, z której razem skakali. Podpłynął do niej i łzy naleciały mu do oczu (oczywiście nie było tego widać bo był pod wodą) Zaczął szlochać. Jak mógł być takim egoistą, przez to, że chciał aby Alberto z nim został sprawił, że może go stracić. Czy teraz chłopak naprawdę odjedzie ze swoim ojcem? Może to było właśnie ich ostatnie spotkanie? 

*tym czasem u Alberto*

Skręcając za uliczkę zaczęły mu cieknąć łzy. Może zareagował zbyt agresywnie. Nie chciał sprawiać Luce przykrości. Mógł mu powiedzieć, że jego ojciec wrócił. Chciał go tylko chronić przed tą informacją. Po pewnym czasie marszu dotarł do domu. Nie może wparadować tam z płaczem. Więc złapał dwa głębokie oddechy otarł łzy ręką i wszedł na podwórko. 

Massimo: Alberto, to ty? 

Alberto: Tak! Jestem gotowy, możemy iść na ryby. 

Massimo: To wspaniale. Przygotuj sieci, a ja w tym czasie zabiorę przynętę i wiadra. 

Alberto poszedł do magazynku. Przedostał się przez sterty pudeł i narzędzi i złapał sieć. Razem z Massimo zaczęli się powoli kierować w stronę portu. Weszli do łodzi i położyli cały sprzęt na dnie. Massimo zaczął przygotowywać sieć i polecił chłopcu wiosłowanie. 

Massimo: Coś cię trapi chłopczę?

Alberto zdał sobie sprawę, że ma ponurą minę i lekko się wzdrygnął.

Alberto: Ahhh. W sumie, w sumie to tak. -westchnął- chodzi o Luckę. Dzisiaj w południe pokłóciliśmy się strasznie.

Massimo: Tak? A o co?

Alberto: Chodzi o to, że mój tata napisał do mnie list. Chciałby abym z nim pojechał już dzisiaj wieczorem. Ale nie mogę zostawić Lucki ani ciebie. To by było nie fair. 

Massimo: Posłuchaj mnie, uczucia nigdy nie były i nie będą fair. Musisz posłuchać swojego serca.

Alberto: Ale moje serce nie wie czego chce!

Massimo: A nie możesz pojechać z ojcem po wakacjach? 

Alberto: Nie mogę. Mój ojciec nie jest we Włoszech do końca legalnie. -Odwrócił wzrok- To skomplikowane. 

Massimo: Hmm. Rozumiem. Musisz wiedzieć, że nie ważne co zdecydujesz, ja i tak cię wesprę i mimo, że teraz pewnie myślisz inaczej Luca też będzie cię wspierał.

Złapał chłopaka za ramię i lekko nim potrząsnął.

Massimo: Pogadaj z nim jeszcze dzisiaj, proszę.

*u Lucki*
Siedział sobie na skałach, na wpół pokryty łuskami. Dalej rozmyślał nad tym ci się wydażyło. Po czasie stwierdził jednak, że nie ma sensu dłużej tam siedzieć i poszedł do domu Giulii. Usiadł w domku na drzewie w siadzie skrzyżnym i zaczął czytać książkę. Może ucieczka w świat fantazji pomoże mu przestać myśleć o Alberto.
Nagle kątem oka zauważył jakiś ruch. Była to Giulia. Otworzyła okno i wgramoliła się na gałąź.

Giulia: Co tam czytasz -zapytała siadając obok-

Luca: Encyklopedia

Giulia: A gdzie Alberto? Wydawało mi się, że wychodziliście gdzieś razem.

Luca: Nie rozmawiajmy o nim, proszę.

Giulia: Pokłóciliście się czy co?

Luca: Ta.

Giulia: To do was nie podobne. A o co poszło? 

Luca: Wiesz, że jego tata jest w Portorosso i chce zabrać go ze sobą gdzieś do swojego domu?

Giulia: Słucham?! 

Luca: Ale spokojnie, Alberto się nie zgodził. Ale i tak na niego nawrzeszczałem. Czuje się tak głupio.

Giulia: Kamień z serca. Mój papa by się załamał. Chyba musi mu na tobie zależeć skoro dokonał takiego wyboru.

Luca: Chyba masz rację, a ja głupi jak mu się odpłacam?! -schował twarz w dłoniach- Muszę z nim pogadać. Dzięki za wszystko Giulia -powiedział zrywając się na równe nogi-


Dal giornale Portorosso || Z dziennika PortorossoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz