6. Tylko chwila

360 35 31
                                    

Alberto szedł szurając nogami w stronę domu. Dźwigał wiadra pełne ryb. Od tych 10 centymetrowych po nawet metrowe. Na palcach miał fioletowe pręgi od uchwytu. W głowie układał różne scenariusze rozmowy z Lucką. Były tylko dwa wyjścia. Albo Luca mu przebaczy i znowu będą przyjaciółmi, albo obrazi się na niego jeszcze bardziej. Chłopak przypomniał sobie słowa Massimo. -Luca też będzie cię wspierał- Tylko one dodawały mu otuchy. Kiedy dotarli do domu i wnieśli je do przedsionka, w końcu mogli puścić wiadra. Alberto odetchnął z ulgi i potarł palcem pręgi na drugiej ręce. Massimo pospieszył go i poprosił o zaniesienie wiader do kuchni. Mężczyzna zawsze tam przygotowywał ryby na obiad albo do sprzedaży. Posłusznie przytaszczył je na miejsce. Papa powiedział mu, że obiad będzie za jakąś godzinę. Alberto poszedł więc do pokoju Giulii. Chciał zapytać się gdzie może podziewać się Luca. Na prawdę musiał z nim pogadać. Zapukał do drzwi jednak nie usłyszał odpowiedzi.  Ostrożnie więc przekręcił gałkę. Zajrzał do środka. W twarz uderzyło go chłodne powietrze, dostrzegł, że okno jest otwarte. Zamknął więc drzwi nie chcąc robić przeciągu. Podszedł do okna i zobaczył, że Giulia rozmawia z Lucką w domku na drzewie. Oboje zerknęli w jego stronę. Nie zwlekając ani chwili dłużej wyszedł przez okno i usiadł obok przyjaciela. Giulia wiedziała, że teraz odbędzie się ta ważna rozmowa więc odeszła tłumacząc się, że musi pomóc Papie przy obiedzie. Na jej twarzy można było dostrzec błysk zakłopotania i niepokoju. Alberto i Luca patrzyli jak się oddala. Przez jeszcze chwilę siedzieli cicho w napięciu jednak po chwili postanowili się do siebie odezwać.

Luca: Alberto, ja naprawdę nie chciałem. Bałem się po prostu, że...

Alberto: Nie, to nie twoja wina. Jak ktoś ma być winny to tylko ja. Powinienem był ci powiedzieć od razu i na prawdę chciałem to zrobić, ale bałem się. 

Powiedział chłopak odwracając wzrok.

Luca: Może i tak, ale to ja cię śledziłem i czytałem twoje listy. Czuje się z tym tak okropnie.

Alberto uśmiechnął się po czym zaczął chichotać. Luca spojrzał się na niego dziwnie i też zaczął się śmiać nie wiedząc czemu. 

Luca: Co cię tak bawi? -zapytał nie przestając się śmiać-

Alberto spojrzał na niego i oparł się o jego ramię.

Alberto: A ty wiesz, że to bardzo urocze jak się tak o ,nie martwisz.

Luca: Serio?

Alberto: Jasne.

Chłopaki przytulili się. Alberto i Luca odetchnęli z ulgą. Nie lubili się kłócić, więc taka rozmowa to dla nich kamień z serca. Alberto nie przestając go przytulać, szepnął mu coś jeszcze do ucha.

Alberto: Nigdzie bym nie pojechał. Mój tata odszedł ode mnie bardzo dawno. Owszem to mój ojciec ale to na tobie mi zależy.

Luca: Mi na tobie też.  Ale nie boisz się, że nie będziesz miał drugiej takiej szansy. 

Alberto: Są spawy ważne i ważniejsze. -dodał ściskając mocniej przyjaciela-

Odsunęli się od siebie. Oboje mieli lekki rumieniec na twarzy. Patrzyli sobie w oczy z uśmiechami. Usłyszeli nagle jakiś łoskot na dole. Szybko więc przysunęli się do krawędzi domku na drzewie i wychylili się aby móc spojrzeć w dół. Na ziemi leżała Giulia, wyglądała jakby z czegoś spadła. Obok niej było kilka przewalonych pudeł, z jednego wysypały się jakieś graty. Pocierała głowę dłonią, krzywiąc się przy tym bardzo. 

Giulia: Nic mi nie jest chłopaki! -krzyknęła z dołu- Możecie kontynuować rozmowę, nie przeszkadzajcie sobie! 

Alberto: Czy ty nas podsłuchiwałaś?!

Giulia: Co? Nieeeee, no co wy! -uśmiechnęła się nerwowo-

Alberto był gotów zeskoczyć do niej i ją udusić. Jak można było zepsuć komuś taką chwilę. Uznał jednak, że i tak jest wystarczająco poobijana, i że nie ma sensu jej jeszcze dobijać. Ale nie chowal urazy. 

Alberto: Musiałaś?

Giulia: Niczego nie żałuję, było warto.

Alberto już był bliski zeskoczenia do niej. Ale Luca złapał go za ramię i zaczął się śmiać, Giulia też zaczęła się chichotać więc Alberto też się udzieliło, nikt nie wiedział co tak bardzo ich rozbawiło ale śmiali się przez kilka dobrych minut. Co chwila wybuchali opętańczym śmiechem i przestawali. Policzki ich rozbolały od uśmiechu. A z oczu ciekły łzy.  

Giulia: Dobra, chodźcie. -powiedziała łapiąc powietrze i ocierając łzę ręką- Pomożemy Papie przy obiedzie. Dzisiaj będzie makaron ze szpinakiem.

Luca: Czyli najlepsze danie na całym okrągłym świecie.

Weszli do kuchni czerwoni jeszcze od śmiechu. Wzięli po fartuchu i zabrali się za krojenie warzyw i doprawianie jedzenia różnymi przyprawami z całego świata. Po krótkim czasie nakryli do stołu a Massimo nałożył im gorący obiad na talerze. Zaczęli nawijać go na widelce i rozkoszować się ciepłym makaronem. Alberto był w siódmym niebie, była to jego ulubiona potrawa. 

Massimo: Widzę, że znowu się dogadujecie.

Alberto: Mhym. -Odmruczał tylko bo miał buzie pełną klusek-

Po obiedzie Massimo zgodził się aby poszli we trójkę na lody, pod warunkiem, że pozmywają po obiedzie. Zrobili to więc prędko. Wyszli z domu z uśmiechami na twarzach i dobrymi humorami.  Dotarli do lodziarni i zamówili sobie po jednej gałce w wafelku dla każdego. Kiedy dostali swoje porcje postanowili udać się do miejsca gdzie Alberto mieszkał rok temu. Od miasta dzieliło ją kilka minut marszu przez zarośnięte lasy. Wieża była praktycznie cała pokryta bluszczem. Zbliżyli się do niej i weszli po wątpliwej jakości drabinie zrobionej z kilku mniejszych. Giulia była tu pierwszy raz i zachwycała się wszystkimi zebranymi przez Alberto rzeczami. Obejrzała wszystkie plakaty i gazety zgromadzone tam. Chłopaki postanowili wejść na samą górę wierzy. Dalej mieli swoje lody, co znacznie utrudniało wspinaczkę. Oparli się o murek i patrzyli w morze. Słońce grzało ich w karki. To było wyjątkowo upalne lato.

Alberto: Pamiętasz jak się poznaliśmy, tutaj na tej plaży?

Luca: Oczywiście, zabrałeś mi moją laskę i wyciągnąłeś na ląd. -uśmiechnął się na tamto wspomnienie- 

Spojrzał na Alberto i przypomniał sobie każdą chwilę, którą z nim przeżył. Wszystko co mu pokazał i opowiedział o życiu. Myślał, że dużo razem zrobili i wiele ich łączy. Zaczerwienił się. Może łączy ich więcej niż przyjaźń? Chciał mu to powiedzieć. Tylko nie wiedząc czemu słowa te utknęły mu w gardle. Silenzio Bruno! Silenzio Bruno! Powtarzał sobie w głowie. Zaczął się pocić. Nagle, poczuł na policzku pocałunek. Obrócił się i zobaczył, że Alberto patrzy mu w oczy z uśmiechem.

Alberto: Też cię lubię.

Luca był wtedy najszczęśliwszym potworem morskim na świecie. Uśmiechnął się od ucha do ucha. Chłopaki złapali się wtedy za ręce. Obie dłonie były ciepłe. Poczuł, że Alberto ścisnął ją mocniej więc odwzajemnił uścisk. Zbliżyli się do siebie i dalej oglądali morze. Usłyszeli za sobą jakieś skrzypnięcie. Był to panel w podłodze, Giulia na niego nadepnęła.

Giulia: Nie no, znowu?! Muszę podszlifować moje szpiegowskie zdolności.

Alberto: Kolejny raz nas podsłuchiwałaś!

Giulia: Dobra, nie chisteruzuj tak. Nie chciałam, przegapić tego co najciekawsze. Toooo jesteście razem?

Alberto zmarszczył brwi io poczerwieniał jeszcze bardziej.

Alberto: Chodźcie, jest już późno.

Minął gniewnym krokiem Giulię i zaczął schodzić po drabinie.



Dal giornale Portorosso || Z dziennika PortorossoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz