[2]Impreza w rezydencji.

110 1 17
                                    

Niby dzień jak codzień, a ja dalej zastanawiam się czym jest to uczucie, które czułem wczoraj przy Jason'ie z moich przemyśleń wyrwał mnie czyjś głos, była to Ann.

- Candy co ty taki zamyślony?

- O cześć Ann.

- No cześć.

- Wiesz poprostu tak się zastanawiam nad pewnymi rzeczami.

- Dziwne to.

- A co w tym dziwnego?

- No wiesz nie często widuję się psychopatycznego klauna, który zabija dzieci siedzącego tak poprostu na kanapie.

Powiedziała wyraźnie rozbawiona tą stuacją. Ja jednak tylko uśmiechnąłem się w jej stronę, po chwili dziewczyna powiedziała.

- Może spróbujemy obudzić dawnego szaleńca co?

- Co masz na myśli?

- Zrobimy imprezę w rezydencji i zabawimy się trochę jak kiedyś.

- W sumie czemu nie. Ale kto tam będzie?

- Wiesz no napewno Jack, Jason, może Zelgo, Zero, bloody painter, puppeter, ja i ty no i może Jill.

- Dobra to o której?

- Coś po północy.

Już miałem jeszcze o coś zapytać, ale Ann już skierowała się w stronę drzwi, wychodząc rzuciła tylko.

- Ja się wszystkim zajmę.

Ona wyszła, a ja zostałem sam lecz, nie na długo wkrótce pojawił się przede mną Zelgo z Sally i Lazari.

- Mógłbyś z nimi posiedzieć muszę coś załatwić.

Zapytał demon na co ja tylko skinąłem głową. On poszedł, a właściwie zniknął a ja zostałem z dziewczynkami.

- Candy pójdziemy gdzieś? - Zapytała Sally.

- A gdzie chcecie iść?

- Może do parku.

Tym razem odpowiedziała Lazari. Zgodziłem się na propozycję i już niedługo potem byliśmy w parku. Dziewczynki bawiły się, a ja siedziałem na ławce patrząc na nie.

~Północ~

Już byłem w domu, a dziewczynki w pokojach, wróciliśmy całkiem niedawno. Podeszła do mnie znowu Ann.

- Candy chyba czas zacząć imprezę.

Spojrzałem na zegarek była północ.

- Nie za wcześnie?

- Nie możemy zacząć wcześniej.

Po jej słowach weszli wszyscy, o których wcześniej mówiła nawet Zelgo, który zobowiązał się nie pić w razie gdyby któreś z nas miało coś odwalić. A to raczej bardzo prawdopodobne, była nawet Jill. Szczerze nie miałem z nią za dobrych kontaktów od kąt dałem jej kosza, ale jakoś mogę znieść jej obecność.

- Dobra więc słuchajcie wszyscy!

Zakrzyknęła Ann wprowadzając "pierwszą atrakcję". Była nią dziewczyna, miała ręce związane sznurem i taśmę na ustach, lecz nogi nie były związane zapewne po to by mogła uciekać. Ann trzymała ją by jeszcze nie uciekała, objaśniała o co chodzi.

- Więc tak to jest nasz cel musicie trafić w nią nożem, kiedy będzie uciekać. Ten kto zabiję ją czyli jego strzał będzie ostatni wygra.

Wszystko było powiedziane wprost, patrzeliśmy na dziewczynę stojąc przed pudłem z nożami, które przyniósł Zelgo i czekaliśmy na znak Ann. No to szykowała się niezła rozruba, znając moich znajomych ważniejsza będzie wygrana niż straty, ale co mi tam bawmy się na całego.

"Kocham cię" dwa słowa które tak ciężko powiedzieć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz