Kiedy obudziłem się znowu Jason'a już nie było, była tylko szklanka wody na stoliku koło łóżka i karteczka. Wziąłem więc kartkę i zacząłem czytać.
- Wypij pomoże na kaca.
~Jason~
Wziąłem więc szklankę i wypiłem jej zawartość, o dziwo rzeczywiście pomogło. Nie zastanawiając się długo wstałem z łóżka na szczęście wczoraj spałem w moich ubraniach, więc poprostu wziąłem młot i już miałem wychodzić, gdy pod drzwiami zatrzymała mnie Sally.
- Candy pomóż mi proszę.
Mówiła do mnie dziewczynka z dość smutną miną.
- Co się stało Sally?
Zapytałem i przykucnąłem przed nią.
- Lazari zniknęła.
Powiedziała i łzy zaczęły spływać jej po policzkach.
- Spokojnie znajdziemy ją chodźmy do Zelgo.
Powiedziałem i razem z nią udałem się do demona. Po wytłumaczeniu Zelgo o co chodzi i zwołania kilku past rozpoczeliśmy poszukiwania. Ja poszedłem do miasta, chodziłem starając się nie zwracać na siebie zbytnio uwagi, chociaż raczej ludzie się do mnie nie zbliżali ze względu na mój wygląd, ale jednak niektóre dzieci podchodziły do mnie pytając o balonika zapewne myśląc, że jestem zwykłym klaunem z cyrku, jednak jakoś rodzice kradli mi je zanim zdąrzyłem wysłać je w powietrze. No cóż trudno szukając Lazari zwiedziłem dużo miejsc od miejskiego parku, aż po plac zabaw na którym nieoczekiwanie ją znalazłem. Była przy niej jakaś kobieta z dzieckiem, bez zastanowienia podszedłem i to był mój największy błąd.
- Lazari chodź idziemy do domu.
Krzyknąłem w stronę dziewczynki.
- O Candy hej.
- Dlaczego jesteś tu sama?
- Nie jest sama!
Wtrąciła się kobieta.
- Nie panią pytałem.
Powiedziałem, a kobieta zaczeła się ze mną kłócić. Lazari podeszła do mnie i przytuliła się do mojej nogi chowając się za mną.
< Czy ludzie są aż tak cholernie dziwni czy to ja przy nich wydaje się zbyt normalny? >
- Ta pani jest straszna Candy.
Powiedziała cicho do mnie.
- Spokojnie demonku zabiorę cię stąd.
Powiedziałem starając się zbliżyć do kobiety, jednak Lazari trochę mi to utrudniała.
- Pomocy on chcę mnie skrzywdzić, pomocy policja!
Krzyczała kobieta.
<łał cóż za dedukcja nagrodę Nobla powinna za to dostać>
Przez krzyki kobiety po chwili zjawiła się policja, albo jak ja ich nazywa psy oczywiście była też masa ludzi, których najwyraźniej ciekawiło o co chodzi. Starałem się zrobić co kolwiek, ale nie mogłem tak poprostu zostawić Lazari która widząc ludzi zaczęła płakać, nie zostawię jej.
- Spróbójcie się tylko do mnie zbliżyć idioci to zabiję!
Wykrzyczałem, a psy zaczęły się do mnie powoli zbliżać udając że się mnie nie boją. Szczerze nie miałem planu zostałem osaczony przez nich wraz z małą dziewczynką chowając się za mną już myślałem że po mnie kiedy zjawił się Zelgo i zabrał Lazari. Jednak policja dalej się zbliżała przez co nawet nie mogłem podnieść młota, nieoczekiwanie rude włosy Jason'a mignęły mi przed oczami.
- Zamierzasz pozwolić tym dupką cię zabrać Candy?
Zapytał Jason uśmiechając się do mnie psychopatycznie i stanął koło mnie, zaczął zabijać psy.
- Ależ oczywiście że nie.
Powiedziałem śmiejąc się w jego stronę i uniosłem młot. Wtedy zaczęła się zabawa umierali jeden po drugim. Jack i Jill którzy też tam byli zabijali ludzi stojących niedaleko nas Jack za pomocą cukierków i swoich sporów rozrywał ich ciała na kawałki, co jak zwykle dawało mu wiele chorej radosnej satysfakcji. Gdy kawałki mięsa, narządy i krew ukazywana się na betonie pod jego stopami,a Jill z pomocą piły łańcuchowej ćwiartowała ciała wroga, co wywoływało u niej taki sam śmiech jak u Jacka. Czasami ciężko się domyślić, a może oni są rodzeństwem?,chodź nie wydaje mi się by tak było. Sytuacja z czasem coraz bardziej się pogarszała, oni lgneli do nas jak zombie przez co trudno było skupić się na jednym z nich. Pomoc przyszła dość szybko, bo zbliżający się do nas policjanci padali jak muchy z nożem w głowie, albo kulką wystrzeloną z pistoletu przez Zero.
- Ann! Zero!
Krzyknąłem radośnie na widok przyjaciółek.
- We własnej osobie Candy.
Powiedziały w tym samym czasie patrząc na mnie.W krótce do Jacka i Jill dołączył jeszcze puppeter i bloody painter. Puppeter za pomocą swoich złotych nici bawił się ludźmi, jak marionetkami, a Helen za pomocą pędzla zabijał ich i jak zwykle wykorzystywał swój krwisty pigment do okazania sztuki społeczeństwu.
- Zostaniesz kolejną moją marionetką.
Mówił puppeter gdy chwyta kolejne ofiary.
- Świeża farba zawsze się przyda.
Mówił śmiejąc się Helen i wbijał w ludzi pędzle. Gdy zabiliśmy już wszystkich Jason chwycił mnie na pannę młodę i zaczął biec w jakieś miejsce.
- Jason co robisz?
Spytałem już dość czerwony, widząc że zielonooki zabiera mnie na dach jakiegoś budynku.
- To niespodzianka.
Zaśmiał się i kontynuował bieg po dachach, aż w końcu się zatrzymał i póścił mnie. Staliśmy na jakimś dachu, który był płaski na nim było kilka kocy i poduszek oraz świec i kwiatów. Na ten widok, aż oczy mi się zaświeciły.
- I co powiesz?
Zapytał Jason patrząc na mnie.
- Jest wspaniale!
Wykrzyczałem i zawiesiłem się na jego szyji tuląc go.
- Jest tu idealny widok na gwiazdy i księżyc.
Powiedział również mnie tuląc.
- Rzeczywiście.
Powiedziałem odrywając się od niego i patrząc w gwiazdy. Usiedliśmy na kocach i obserwowaliśmy gwiazdy.
- Wiesz Candy chciałbym tu zostać całą wieczność.
- Ale wiesz, że to niemożliwe Zelgo by nam niepozwolił.
Powiedziłem z początku nierozumiejąc o co mu chodzi, a on spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Powiedziałem coś śmiesznego?
- Nie o to mi chodziło głuptasie.
Powiedział i zbliżył się do mnie, patrząc mi w oczy mówił dalej.
- Chciałbym tu zostać, bo jestem z tobą. A z tobą mógłbym zostać wszędzie.
Przez jego słowa aż mi się ciepło zrobiło na sercu.
- Ale masz rację lepiej już chodźmy zanim zobaczą, że nas nie ma.
I tak razem z Jason'em udaliśmy się do rezydęcji.
CZYTASZ
"Kocham cię" dwa słowa które tak ciężko powiedzieć
RomanceCandy pop ten dość cichy i szalony klaun nigdy nie wiedział czym są uczucia takie jak smutek, zazdrość czy miłość lecz pewnego dnia coś się zmieniło. (Pisane parspektywą candy Pop'a) Drobne poprawki : Start : 22.10.2022r. Koniec: 26.10.2022r.