[#02] MAGIA CIENI.

204 21 4
                                    

...

Cisza, jaka wstrząsnęła lasem w chwilach postrzelenia wróżki wywołała w moim umyśle wyjątkowo nieprzyjemne uczucie. Na chwilę przestał wiać nawet wiatr, ptaki przestały ćwierkać, wilki wyć.

Heh.

Poczułem jakby moje serce zostało zalewane benzyną, a następnie podpalane. Uczucie, jakie wtedy doświadczyłem mogło porównać się do wielkiej rozpaczy. Ale dlaczego? Myślę że czary nie powinny działać na osoby, które popełniły wiele zbrodni.

Dźwięk fali, które uderzały o kadłub statku uspokajały moje zszarpane nerwy. Mimo tego, że znajdowałam się w śnie mogłam w spokoju wyciszyć swoje myśli i zignorować ból w klatce piersiowej.

Nie wiedziałam, co się stało ani jak to się stało. Po prostu... usłyszałam za swoimi plecami konia, który wskoczył w jakąś kałużę i odruchowo się odwróciłam. Ostatnie co mogłam zobaczyć to skrawek różowych włosów i zimne spojrzenie. Spojrzenie, w którym mimo chłodu zauważyłam również cień zdenerwowania.

Nie wiedziałam kim była osoba, która mnie postrzeliła, ale wiedziałam jedno - jeśli postanowi zrobić coś lesie nie będzie z nią dobrze. Mogła mnie zabijać tyle razy ile by chciała, ale Mojry i tak by mnie ożywiły. To nie był mój czas na odejście. Dopóki las żyje, żyje i ja. Dopóki żyje ja, żyje i las.

Ludzie zawsze byli czymś dziwnym. Na początku pojawiają się, żyją w zgodzie z matką naturą, a później niszczą wszystko na swojej drodze. Czy uszanowanie tego, co im ofiarowano nie byłoby łatwiejsze od wycinania drzew? Czy nie trudno podejść do najbliższej wróżki istot i spytać się które drzewa można wyciąć?

Śmieszne.

W tej samej chwili mężczyzna z grobową miną podszedł do nieprzytomnej dziewczyny, która upadła w taki sposób, że jej plecy opierały się o drzewo, a ona wyglądała jakby zwyczajnie zasnęła. Krew wypływająca z jej klatki piersiowej poplamiła całą jej zieloną szatę. Całość stanowiła dość dziwny widok - fioletowowłosa kobieta, która we włosy miała wpięty niebieski, świecący kwiat (podobny do lilii), w zielonej szacie (a może i sukni, nie jemu oceniać) poplamionej krwią.

Przez umysł Techno przemknęła myśl, że mimo wszystko wyglądałaby lepiej w odcieniu wrzosowego lub żółtego - przynajmniej tak mu się wydawało. Ale mimo to uważał, że jak na osobę, która spędziła chyba całe życie w lesie wyglądała dobrze. Bardzo dobrze.

Westchnął jedynie cicho pod nosem i złapał ją pod ramionami, aby następnie delikatnie podnieść i złapać tym razem pod kolanami. Szepnął coś do siebie, czując, że dziewczyna była nawet lekka... ewentualnie przeciętnej wagi. Nic nadzwyczajnego.

urocza...zabij?...wilki...zostaw...włosy...

Głosy rozbrzmiały w jego głowie dając o sobie znać dopiero, gdy prawie o nich zapomniał. Techno zaśmiał się na ich komentarze pod nosem, kierując się w stronę swojego konia, aby posadzić tam dziewczynę.

Gdy wspiął się z młodszą na grzbiet konia delikatnie ją popchnął, aby miał lepszą widoczność na drogę. Wydawało mu się, że zabijanie wilków nie byłoby opłacalne w jego sytuacji, a i tak wolał zaoszczędzić trochę czasu.

Właściwie słońce i tak już wschodziło, a z tego co wiedział jeszcze z czasów gdy się uczył - większość niebezpiecznych stworzeń jest bardziej aktywne w nocy, a nie w dzień. Śmieszne, że dopiero po kilku latach przypomniał sobie chyba jeden z bardziej nieprzydatnych faktów z zajęć.

Przymknął oczy, zaciskając swoje dłonie delikatnie mocniej na jej biodrach. Była wyjątkowo ciepła, a jego zimne dłonie w pewnym sensie pragnęły ocieplenia.

W pewnym momencie uśmiechnął się delikatnie, co w towarzystwie (co prawda nieprzytomnego) człowieka było wyjątkową rzadkością. Po prostu... poczuł się przy niej bezpiecznie.

Po chwili jednak pokręcił głową, prostując się i luzując uścisk na jej talii, aby ponownie złapać się mocniej konia z racji kilku pagórków, które formowały się przed nim. Skrzywił się delikatnie widząc bagna, na które zaraz miał wjechać.

Zbliżali się coraz bardziej do granicy lasu, czyli i do osady.

L'manburg.

L'manburg był dość dużą wioską, na której czele stał Dream. Technoblade z Dream'em byli dobrymi przyjaciółmi w przeciwieństwie do założyciela osady - Wilbura Soot. Relacje Wilbura z Techno były dość pomieszane - z jednej strony przyjaźnili się ze sobą i rozmawiali jak starzy znajomi gdy byli sami, a na spotkaniach w większym gronie osób zazwyczaj skakali sobie do gardeł.

Miasto samo w sobie było wyjątkowo przyjazne dla turystów i nowych mieszkańców. Na każdym rogu można było spotkać życzliwą osobę, która wskazałaby drogę lub oprowadziła. Dwudziestodwuletni mężczyzna również znał kilka takich osób - między innymi Niki czy właśnie Wilbur

Stukot kopyt wpasowywało się w bicie serca obu stron, mimo tego, że jedna z nich była ranna i nieprzytomna, a druga próbowała uspokoić konia po nieszczęsnym starciu z gniazdem dość wściekłych trzmieli.

Hej, hej, gwiazdki! Wiem że rozdziału nie było przez troszkę dłuższy czas, ale chciałabym wam to wynagrodzić i mam do was pytanie: Czy chcielibyście aby dziś pojawił się jeszcze jeden rozdział? Jeśli uda mi się go napisać to powinien się dziś pojawić, a jeśli nie - prawdopodobnie wleci jutro. Ale potrzebuję też waszych głosów żeby wiedzieć czy mam zachować ten rozdział i wstawić później, czy sprawić wam przyjemność i wrzucić jeden.

Pijcie wodę i śpijcie dobrze, kochani! Mam nadzieję, że nie popełnicie takiego błędu jak ja i nie będziecie próbowali nie spać trzy dni pod rząd. xD

Liczba słów z dopiskiem: 834
Liczba słów bez dopisku: 717

𝑼𝑵𝑰𝑽𝑬𝑹𝑺𝑬, 𝑡𝑒𝑐ℎ𝑛𝑜𝑏𝑙𝑎𝑑𝑒. (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz