Rozdział 8

1.4K 111 29
                                    

Harry odsunął głowę od paleniska, wstał z klęczek i otrzepał swoje czarne szaty. Był w kwaterach wypełnionych pracownikami Ministerstwa, aurorami, prawnikami i innymi odwiedzającymi Azkaban. Ściany zrobione były z postrzępionego kamienia - surowego otoczenia nie uzupełniały dywany czy meble. Oddech Harry'ego stał się lodowaty a oczy zrobiły się mętne. Spróbował nie myśleć o niczym negatywnym. To było dość trudne biorąc pod uwagę rewelacje, których się właśnie dowiedział. Draco właśnie...
Skupił się na czymś szczęśliwszym i zdeterminowany objął się ramionami, spróbował oczyścić umysł. Czując, że jego ciało przestaje go słuchać i zaczyna się chwiać, wiedział że musi stąd uciec do momentu aż się nie opanuje. Potrzebował znaleźć się w bezpiecznej strefie.

Zaczął kierować się ku drzwiom, próbując przypomnieć sobie układ więzienia. Oczywiście, mógł też poprosić o eskortę Dementora. Parsknął na samą myśl - to przyniosłoby mu tylko jeszcze więcej szkód niż pożytku.

W głowie usłyszał krzyki. Szalone słowa, których nie potrafił zrozumieć. Z ledwością utrzymywał już oczy otwarte i nie był pewien, kiedy się podda. W pewnym momencie jego kolana zmiękły i poczuł, że zaczyna upadać.

Zamiast boleśnie zderzyć się z podłogą, poczuł że obejmują go czyjeś ramiona i pomagają mu ustać. Lekko się zatrząsł i zatopił twarz w pięknych szatach. Odwracając głowę, na nosie poczuł miękkie włosy, gładką szyję i znajomy puls. Poczucie mglistości trochę się rozproszyło. Poczuł, że powoli wracają mu siły.

- Draco? - zapytał cicho.

- Jestem tutaj.

- Jesteś tutaj. - powtórzył Harry, gdy zalała go fala ciepła. Objął mężczyznę mocniej, wywołując cichy okrzyk zaskoczenia. Dopiero po chwili blondyn się rozluźnił i pogłaskał go leniwie po włosach. Pozostali tak do momentu, w którym krzyki Lily ucichły. A potem Harry się odsunął. - Co tutaj robisz? - zapytał a potem zdał sobie sprawę, że mąż ocenia jego stan. - Wszystko w porządku?

- W najlepszym. - odpowiedział neutralnie Draco.

Harry przyjrzał mu się uważniej. Blondyn wyglądał na spokojnego i zadowolonego. Wyglądało na to, że Dementorzy nie wpłynęli na niego niekorzystnie.

Przełknął ślinę.

- Ja też. - powiedział uświadamiając sobie, że to Draco był jego szczęśliwym wspomnieniem. - Molly powiedziała, że jesteś na mnie zły. - dodał nerwowo.

Blondyn uniósł jedną brew. Podobnie jak rzęsy, była odrobinę ciemniejsza od jego włosów.

- Nie byłem. Nieco się... obawiałem, że tutaj zostaniesz. - odpowiedział Draco, odwracając wzrok.

Teraz Harry uniósł brew.

- Mówisz, że się martwiłeś?

- Zamknij. Się.

Ponownie się przytulili.

Harry wyszczerzył się.

- Było dobrze. - powiedział, czerwieniąc się. - Aurorzy są szkoleni pod kątem tolerancji na obecność Dementorów.

- Oczywiście. - odpowiedział z rezygnacją Draco. Na szczęście nie zwrócił głośno uwagi na to, że brunet przed momentem był bliski omdlenia.

- Nic mi nie jest. - powtórzył z uporem.

- Wiem, po prostu... - Harry nie dał mu dokończyć, całując go.

***

Szare oczy otworzyły się i Draco podniósł głowę ze swoich ramion. Patrzył się przed siebie na ustach wciąż mając niewielki uśmiech. A potem zdał sobie sprawę, że znowu zasnął w bibliotece. Głowa mu pulsowała - to był najdziwniejszy sen, jaki kiedykolwiek miał. Jęknął cicho i przymknął na chwilę oczy. Gdy je otworzył, niemal podskoczył widząc obok siebie Pottera.
Cholera.

GośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz