Rozdział 6

2K 99 63
                                    

Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią wyglądał jakby ledwo co uciekł Rogogonowi Węgierskiemu. Zdumiewające było to, że ten wynaturzony czarodziej był w stanie wyczarować idealnego wilczego patronusa i uznał, że także i szósty rok powinien nauczyć się go wyczarowywać. Profesor Lupin* powiedział im, że zaklęcie patronusa jest niezwykle trudnym urokiem i że jedynie mała część dorosłych czarodziejów jest w stanie wykonać go poprawnie. Jak mówił te słowa, ze współczuciem spojrzał na wszystkich Ślizgonów.
Draco ćwiczył razem z Blaisem w kącie. Nie widział sensu w tej całej szaradzie. Patronus był kiepskim zaklęciem. Malfoyowie zawsze go lekceważyli, gdyż nie miał większego zastosowania. Gdy Draco kiedyś zapytał o to ojca, ten powiedział mu, że Malfoyowie nigdy nie potrafili wyczarować swojego patronusa, niezależnie od poziomu mocy. Najwidoczniej byli niekompatybilnie zaprogramowani genetycznie. Ojciec kiedyś wyjaśniał mu to bardzo dokładnie.

Mimo to, Draco ćwiczył. Nie wkładał w to wiele wysiłku, raczej udawał, że się stara. Co jakiś czas profesor Lupin rzucał im smutne spojrzenia a potem wracał do pomocy Puchonom, którzy radzili sobie zdecydowanie lepiej.

- Expecto Patronum! - powiedział głośno i zdziwiony patrzył, jak z końca jego różdżki wyłoniła się smuga niebieskawego światła.

Blaise zmarszczył brwi i wymamrotał coś pod nosem, jednak Draco zignorował go i pozostał skupiony.

- Expecto... - powiedział stanowczo, szukając w umyśle jakiegoś szczęśliwego wspomnienia... Matka podarowała mu nowego skrzata domowego... - patronum...

Tym razem smuga była słabsza.

- Expecto... - Ojciec nie uderzył go za "zadowalającego" z Eliksirów... - patronum. - Mgła nie wyłoniła się z różdżki.

- Expecto... - Snape upokorzył Pottera na eliksirach, kwestionując jego umiejętność czytania... - patronum. - Cień był większy i bardziej lśniący.

- Expecto... - Potter utknął o ropuchę Longbottoma i uderza twarzą o krawędź stołu Gryffindoru... - patronum. - Cień przybrał mglisty kształt.

- Expecto... - Potter w jednym ze swoich ataków furii krzyczy na swoich przyjaciół. Zielone oczy błyszczą ze wściekłością... - patronum!

To, co wydarzyło się później było zadziwiające. Srebrna chmura przybrała cielesny kształt. Draco gapił się zaciekawiony na kota, , którego oczy błyszczały mieniącym się srebrem. Kot kroczył z dumnie podniesionym ogonem po niewidzialnej powierzchni i okrążył Draco, lekko ocierając się o jego szaty z zadowoloną miną. Następnie skinął głowę i zniknął.

Draco podniósł wzrok i zobaczył, że reszta klasy wciąż ćwiczy, choć profesor Lupin patrzył na niego wielce zdziwiony.

***

Wieczorem Blaise cały czas rzucał mu sugestywne spojrzenia.
- Musisz przestać go uni...

- Słonia w Pokoju? - przerwał mu Goyle.

Draco i Blaise spojrzeli na niego bez zrozumienia.

- Nie. - odpowiedział Zabini. - Bogina w skrzyni.

- Co?

- Bogina w skrzyni. - powtórzył Blaise. - Chodzi już w moich ubraniach od tygodnia.

- Och, to dlatego wyglądasz tak kusząco. - parsknęła Millicenta Bullstrode, leżąca na łóżku Notta z powodów, których Draco kompletnie nie pojmował.

- Nie unikam. - wycedził blondyn, poprawiając nieswój krawat. - Po prostu...

Blaise w gniewie kopnął kufer w Pokoju Wspólnym, z którego wyleciał bogin.

GośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz