Trzy

105 5 0
                                    

Dzień 416.; godzina 12.

— Wiecie, o czym myślę podczas seksu?

— Merlinie... — jęczy Ernie.

— Chyba nie chcemy wiedzieć — śmieje się Lavender.

— Wiecie, co ja myślę? Że ta noc zaczęła się właśnie robić przerażająca. — Dean rzuca na stół między siebie a Erniego kartę i szczerzy się ponad jego ramieniem do Rogera Davisa.

Roger mierzy go wzrokiem.

— Nie, nie... Słuchajcie. Jak myślicie, ilu ludzi na świecie uprawia teraz seks? Wiecie? Nie! Nie... Słuchajcie! Kiedy uprawiam seks, nie mogę przestać myśleć... ilu ludzi na świecie robi wtedy dokładnie to samo i czuje się dokładnie w ten sam sposób? To jak orgia. Jak umysł...

— Nigdy nie brałam udziału w orgii, ale zapewniam cię, że to nie...

— Jasne, jasne, Lav — śmieje się Ginny, a reszta do niej dołącza, nie przejmując się urażonym wyrazem twarzy Lavender.

— No to prawie jak orgia — próbuje Roger. — To sprawia, że seks jest lepszy. Seks jest zawsze lepszy, kiedy jest więcej ludzi.

Wszyscy w pokoju wybuchają śmiechem i potwierdzają, a Hermiona rumieni się i kręci głową, patrząc na kolana.

Dzień 422.; godzina 6.

Wymiotuje.

Ma pusty żołądek, ale mdli ją i ciągnie na wymioty, dopóki resztki napojów i zupy, które spożywała przez ostatnie trzy dni, nie lądują na ziemi. Hermiona pociąga mocno nosem, by powstrzymać katar spływający jej po twarzy, i odchrząkuje. Czuje flegmę na języku, co sprawia, że zaczyna się krztusić i wypluwa na dłonie zieloną wydzielinę.

— Boże... — szepcze żałośnie.

Nie ma nerwów do wojny, do krwi, do śmierci. To nie jest dla niej.

Hermiona nie zna imienia mężczyzny i czuje się z tym źle. Nie wie do końca dlaczego, ale czuje, że to nie w porządku. Bo jego imię jest ważne, tak jak ważne było jego życie. To był człowiek, który miał rodzinę, a teraz jest martwy. Martwy, martwy, martwy i zasługuje na to, żeby chociaż pamiętać, jak się nazywał.

Hermiona rzuca zaklęcie, by sprawdzić mu puls, ale mężczyzna jest już sinoniebieski.

— Dobra. W porządku...

Hermiona wyciera dłoń z wymiocin i śliny w dżinsy i zamyka mu oczy. Mamrocze modlitwę do boga, w którego on prawdopodobnie nie wierzył, i odgarnia z jego opuchniętej twarzy sklejone krwią włosy. Rusza dalej, bo czas na liczenie poległych będzie (może) później, ale na pewno nie teraz.

Osoba, którą oszołomiła, jest już z powrotem na nogach. Hermiona zdążyła już jednak nadrobić stratę i rzuca kolejną Drętwotę. Wie, że za pięć sekund to zaklęcie również przestanie działać, więc unieruchamia śmierciożercę zaklęciem wiążącym. Mężczyzna dalej się porusza, więc Hermiona znowu rzuca zaklęcie, po czym podchodzi do niego i próbuje znaleźć jego różdżkę. Dłonie drżą jej od Cruciatusa, którego rzucono na nią (dwa razy), zanim zorientowała się, że przeciwnicy w jakiś sposób potrafią odeprzeć jej klątwy oszałamiające.

Hermiona jest zmuszona ogłuszyć śmierciożercę jeszcze siedem razy, za każdym razem unikając jego fizycznego ataku. W końcu udaje jej się znaleźć jego różdżkę. Odbiegając od mężczyzny, łamie długi kawałek drewna i rzuca obie części na ziemię. Śmierciożerca rusza się znowu na tyle, na ile pozwala mu ciasny sznur. Wstaje na nogi z krzykiem, zobaczywszy, że nie ma różdżki. Hermiona nie wie, jak poradzić sobie z tą sytuacją. Lustruje wzrokiem otoczenie, szukając sposobu na utrzymanie przeciwnika z dala od siebie bez konieczności rzucania na niego zaklęcia co kilka sekund lub... Unosi różdżkę i rzuca na niego Urok Tańczących Stóp, próbując przypomnieć sobie cokolwiek przydatnego. Płacze z frustracji, bo czuje się, jakby jej mózg się zepsuł i zawiódł w kluczowym momencie. Cała wiedza wyparowała w jednej chwili.

The Fallout [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz