Cztery

114 5 0
                                    

Dzień 645.; godzina 11.

Wczoraj Hermiona znowu ich minęła — drugi dzień z rzędu — i nie może przestać zastanawiać się nad tym, co tu robią. Dzisiejszego popołudnia dostarczyła wręczoną jej wczoraj paczkę, a w zamian otrzymała kolejną, którą miała zabrać z powrotem ze sobą. Nie ma pojęcia, co zawierał którykolwiek z pakunków dostarczanych przez nią w ciągu ostatnich trzech dni, ale bycie dziewczyną na posyłki jest przyjemniejsze od tego, co musiała robić miesiąc temu.

— Granger.

Hermiona odwraca się szybko, prawie potrącając mijającego ją mężczyznę, i spogląda na bladą twarz Moody'ego, który nie wygląda na zadowolonego.

Hermiona zastanawia się, czy czekał na nią, bo przez ostatnie dwa dni mijała go o tej samej porze zmierzającego w przeciwnym kierunku. Tym razem godzina jest późniejsza, a ona jest w drodze do domu. Mimo to on tu jest.

— Tak, proszę pana.

Malfoy stoi z tyłu niedaleko Moody'ego. Jego wzrok skierowany jest gdzieś ponad jej głową. Kiedy Hermiona nie minęła ich dzisiaj o standardowej porze, pomyślała, że musieli skończyć już to, co mieli do roboty w tej okolicy.

— Wierzę, że masz dla mnie coś ważnego. Zjemy lunch. — Nie słyszała, żeby Moody używał kiedykolwiek innego tonu niż rozkazującego.

Hermiona kiwa głową i czeka, aż mężczyzna zacznie iść, a ona będzie mogła podążyć za nim do miejsca, w którym zjedzą. Stara się dorównać mu kroku, by nie iść za Malfoyem i nie czuć się, jakby się za nimi włóczyła. Malfoy jednak wpada ten sam pomysł i zajmuje miejsce po drugiej stronie Moody'ego.

Sam lunch jest osobliwym wydarzeniem. Gdy Hermiona zamawia tylko filiżankę herbaty, spotyka nieprzychylne spojrzenia obu mężczyzn. Nie je ostatnio dużo i jest świadoma, że da się to zauważyć po jej sylwetce. Niekiedy ma wilczy apetyt, a innym razem przez kilka dni potrafi być tylko o zupie i krakersach.

— Powiedziałem lunch, nie herbatę. — Moody gapi się na nią, więc Hermiona zamawia sałatkę, a kiedy mężczyzna nadal się w nią groźnie wpatruje, domawia jeszcze rybę, której nie ma zamiaru zjeść.

Nie rozmawiają dużo, ale Hermiona zauważa, że Malfoy i Moody wydają się w swoim towarzystwie bardziej zrelaksowani, niż można byłoby przypuszczać. Przypomina sobie o zaobserwowanym kilka dni temu klepnięciu w ramię i zastanawia się, jak dużo czasu spędzają razem. Słyszała, że Malfoy ciągle angażuje się w misje, więc pewnie sporo.

Hermiona przerywa ciszę, zadając Moody'emu pytania potwierdzające jego tożsamość. Przez incydent w Hogwarcie, trwającą wojnę i to, że dzisiaj spotyka mężczyznę o niestandardowej porze, stwierdza, że ostrożności nigdy za wiele. Moody zdaje się być tego świadomy i odpowiada na jej pytania, chociaż krzywi się przez cały czas.

Większość lunchu Malfoy raczej się nie odzywa i patrzy przez znajdujące się przed nim okno. Chłopak dotknął butem jej stopy, kiedy rozprostował nogi pod stołem, ale Hermiona nie dała po sobie poznać, że to poczuła.

Moody wstaje z paczką bezpiecznie umieszczoną w kieszeni płaszcza i idzie zapłacić rachunek. Hermiona szuka czegoś, co mogłaby powiedzieć, żeby przerwać gęstą ciszę przy stoliku. Malfoy wydaje się to zauważyć i przenosi na nią wzrok. Ostatnie promienie słońca tańczą w jego jasnych oczach, a zwykle platynowe włosy nabierają ciepłego odcienia. Hermiona kontempluje kształt jego twarzy, dopóki jego spojrzenie nie sprawia jej dyskomfortu. Wtedy spuszcza wzrok, ale czuje, że Malfoy nadal ją obserwuje, nie przestając aż do momentu, kiedy wstają i udają się w kierunku drzwi.

The Fallout [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz