Osiem

136 7 1
                                    

Dzień 1073.; godzina 13.

Draco doprowadzał ją do szału i Hermiona zastanawiała się, czy robił to umyślnie. Przez ostatnie kilka dni analizowała wszystko: od sposobu w jaki na nią patrzył, przez ton głosu, aż do mowy ciała. Szukała wskazówek, które pozwoliłyby jej zrozumieć, co czuł lub myślał, ale on niczego nie zdradzał. Hermiona zaczęła myśleć, że ich przelotne spotkanie w kuchni było jednorazowym wydarzeniem — chwilą zapomnienia — i być może powinna o wszystkim zapomnieć.

Tylko że nie potrafiła. Całowała się wcześniej wiele razy, ale nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek czuła się tak, jak po pocałunku z Malfoyem. Nie wiedziała, czy chodziło o sposób w jaki ją całował czy po prostu o to, kim był — kim ona była. Było w tym coś niepoprawnego, a jednocześnie niezmiernie ekscytującego i bardzo jej się to podobało. Malfoy był zagadką. Hermiona nie miała pojęcia, czy taki chciał być, czy nie zmierzał mieć z nią nic wspólnego, czy w końcu udawał niezainteresowanego, żeby ją zdenerwować. Wszystkie odpowiedzi były prawdopodobne.

Najzabawniejszą rzeczą w tych rzadkich sytuacjach, kiedy dwoje ludzi zachodzi sobie drogę, a później próbuje się wyminąć robiąc krok w tę samą stronę jest to, że wiadomo dokładnie co się wydarzy, ale i tak nie da się tego uniknąć. Hermiona wie, że kiedy zrobi krok w prawo, Malfoy zrobi to samo i wie, że kiedy pójdzie w lewo, on podąży za nią. Pomimo tego powtarzają ten taniec jeszcze raz, po czym Malfoy staje w miejscu i mierzy ją z góry wzrokiem. Hermiona przekonana, że blondyn robi wszystko, co tylko możliwe, żeby ją zdenerwować, również stoi i lustruje go wzrokiem.

— Czy mam cię własnoręcznie przesunąć?

— Sam możesz się przesunąć, przepuścić mnie, a później iść w swoją stronę.

— Zawsze jesteś tak niedojrzała?

— Zawsze myślisz, że świat się do ciebie dostosuje? — odcina się Hermiona.

— Niedorzeczne — mamrocze cicho Malfoy i opierając dłoń na jej biodrze, odsuwa ją na bok i rusza przed siebie.

Hermiona wpatrując się w Malfoya, chwyta za jego dłoń i można byłoby powiedzieć, że przytrzymuje ją o kilka sekund dłużej niż trzeba, gdyby nie fakt, że on również nie spieszy się by przerwać dotyk. Hermiona rusza po swój kubek i wytęża wszystkie zmysły, próbując określić pozycję Malfoya za jej plecami, ale po chwili słyszy odgłos zamykanych tylnych drzwi i zostaje w kuchni sama.

Dzień 1079.; godzina 10.

— O boże — dyszy Hermiona, kiedy jego usta pieszczą jej szyję. Malfoy wraca do miejsca, w którym wyrwały się jej te słowa i ssie skórę mocniej, podrażniając ją zębami.

Minął tydzień od ich pierwszego pocałunku i gdy w końcu wpadli na siebie przy drzwiach od łazienki, Hermiona nie mogła zapanować nad własną reakcją. Od poprzedniego tygodnia czekała aż coś się między nimi wydarzy, a kiedy ciągle nic się nie działo, stała się kłębkiem nerwów.

Po tym jak Malfoy oddaje pocałunek, błądząc ustami po jej skórze, Hermiona przypuszcza, że nie stracił zainteresowania, tylko czekał na ten moment. Na jej ruch.

Dla Hermiony jest to niemal zbyt wiele. Nigdy nie czuła się tak pozbawiona kontroli i pochłonięta przez drugą osobę jedynie przez pocałunek i to sprawia, że kręci się jej w głowie. Później zaniepokoi ją to, że Malfoy jest w stanie wywołać w niej tak nieprzewidywalne reakcje.

Dotychczas Malfoy ograniczał swój dotyk do przyzwoitych miejsc na jej ciele, ale teraz jego dłonie przesuwają się w górę jej żeber, opuszki palców pieszczą jej talię i Hermiona nie jest pewna, jak się z tym czuje. Nie wie, czy jest gotowa na tak intymny dotyk i ta niepewność każe jej się odsunąć.

The Fallout [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz