Rozdział 6 Kwestia perspektywy

413 23 433
                                    

Rozdział może być lekko kontrowersyjny, wyjaśnienia znajdują się na końcu. Dziękuję za wyrozumiałość.

Emira

- I jak wasza wycieczka na wieś?- spytałam Amity, z którą odbywałam akurat wideo rozmowę.

- Siedzimy nad stawem i ogólnie jest miło, a co tam u was?

- Rodzice gdzieś wyszli- odparłam. Rzadko mają okazje wyjść gdzieś razem do innego miejsca niż praca.

- Czyli jesteś sama?- dopytywała.

- Edric jest na górze, a Ian padł w salonie.- Wzruszyłam ramionami.

- A co ty mu znowu zrobiłaś?

- Mitka...twoje oskarżenia ranią mnie do żywego- uśmiechnęłam się złośliwie.- Po prostu przez te upały nie może się wyspać, więc drzemie na kanapie. Ty mi lepiej powiedz co z Luz.- Skontrowałam jej pytanie swoim pytaniem.

- Poszła do domu po coś do rysowania...wiesz, żebyśmy mogły coś razem porysować jak za dawnych czasów.

- No i o to chodziło! Lumity znowu w akcji?! OMG! Czyli wyjazd się udał! Nawet Ian w to nie uwierzy. Ian! Budź się! Omg!- Pobiegłam do salonu, złapałam pół przytomnego Iana za rękę i przyprowadziłam go do telefonu, przez który rozmawiałam z Amity.

Wiem, że mogłam ten telefon wziąć ze sobą, ale wtedy o tym nie pomyślałam.

Sama Amity mogła słyszeć moje wołanie w tle i musiało to brzmieć komicznie, kiedy wołałam.

- Nic się nie bój Ian! Musisz to zobaczyć! Chodź, bo mi nie uwierzysz!- szkoda, że tego nie nagrałam, bo to właśnie pomyślałam, kiedy próbowałam sprowadzić go do telefonu.

Kiedy pół przytomny Ian usiadł obok mnie, wskazałam palcem na moją zdziwioną siostrę.

- Patrz jak moja mała Amcia, jest zadowolona!

- Cieszę się twoim szczęściem.- Odparł ospale.

- Podziwiam twój entuzjazm i jest on bardzo zaraźliwy....- Wyszczerzyłam złośliwie zęby w jego stronę, co miało podkreślić ironię mojej wypowiedzi i dodałam.- Możesz już wracać na swoje miejsce.

Ian bez komentarza wykonał moje polecenie, a będąc już połowie drogi od salonu, rzucił.

- Też cię kocham!- brzmiało, to jak rzucone na odwal się, ale ja wiedziałam swoje, ponieważ ja znałam jego, a on znał mnie.

Cmoknęłam zadowolona w stronę drzwi, to było takie nasze zwykłe przekomarzanie, a Ian zawsze wiedział jak mnie rozczulić.

Jego ulubionym sposobem, aby, to zrobić było łapanie mnie za nos, licząc przy okazji na buziaka, albo przytulasa, co miało swój urok i bywało czasem skuteczne.

- Tak, że ten...- chrząknęłam, wracając do rzeczywistości.- Bez ciebie strasznie tutaj nudno i muszę sobie jakoś sama organizować czas.

Amity patrzyła na mnie i po chwili powiedziała:

- Przecież ty zawsze sama organizujesz sobie czas.- Zaśmiała się.

- Prawda.- Przytaknęłam.- Ale nie mam kogo dręczyć. Edric przytomnie zwiał, Iana nie będę dręczyć, bo nie jest tak mentalnie odporny na moje zachowanie, jak ty czy Edric no i po drugie gdzie ja bym znalazła kogoś równie szalonego, jak on, kto wytrzymałby ze mną dłużej niż 15 minut w jednym pomieszczeniu, a o rozmowie już nie wspominam.

- Chciałabym mieć tylko takie problemy.- Westchnęła.

- Jestem pewna, że tobie i Luz znowu się ułoży.

Lumity- Stara miłość nie rdzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz