~Who are you...? // Chapter V~

224 21 21
                                    

W pewnym momencie zauważyłem postać wchodzącą do pomieszczenia.

-Widzę, że już się obudziłeś.

---------------------------------------------------------
Ujrzałem wysokiego blondyna ubranego w zieloną bluzę stojącego w progu wejścia. Moją uwagę przykuła biała maska z uśmiechem...wydawała się bardzo znajoma...

~Podchodząc zauważyłem coś białego...Maska? Z uśmiechem...? Widać musiała dużo przejść, ponieważ był to tylko jej kawałek.
Obok również kawałek zielonej bądź żółtej tkaniny zawiśniety na gałęzi....~

Znaleziony kawałek napewno był jej częścią, ponieważ maska znajdująca się na twarzy chłopaka zakrywała tylko jedną połowę oraz kawałek ust na drugiej.
Natomiast kawałek zielonej tkaniny również najprawdopodobniej należał do niego zważając na dziurę w jego bluzie...

Z moich myśli wyrwał mnie owy blondyn
siadając obok mnie.

-Dream. - powiedział bardzo przyjemnym tonem

-S-słucham? - zapytałem lekko się jąkając, w końcu nie codziennie budzisz się u kogoś w domu

-To mój pseudonim. -

-A...okej. - zdziwił mnie fakt iż powiedział pseudonim ale jak na razie nie będę wypytywać go o prawdziwe imię

-George... - podałem chłopakowi rękę

-Zgaduję, że zasnatawia cię to jak się tu znalazłeś więc...znalazłem cię na polanie obok kanionu całego we krwi. Postanowiłem więc zabrać cie do mnie i opatrzeć rany. -

Słysząc to zdanie moje oczy momentalnie się zaszkliły. Ponownie zrozumiałem, że mój własny ojciec chciał mnie zabić...

Dream pov.
Po reakcji chłopaka odrazu mogłem zrozumieć, że przypominając mu o tym gdzie i w jakim stanie go znalazłem przypomniał sobie o zapewne tragicznej sytuacji.

-George...?Przepraszam, ja...nie wiedziałem, że tak zaragujesz. - powiedziałem i odrazu przytuliłem bruneta

Chłopak cicho szlochał w moje ramię, a ja kojąco gładziłem jego włosy. Już po niedługiej chwili płacz ustał, a jego oddech spowolnił.

Ułożyłem go w wygodnej pozycji i poszedłem przygotować obiad.

Nie było to nic wykwintnego zwykłe naleśniki i tyle lecz z odrobiną aromatu waniliowego powinny smakować dość dobrze.

Wymieszałem dokładnie wszystkie składniki i rozpocząłem smażenie. Oczywiście nie obyło się bez spalenia kilku z nich jednakże po jakiś 10 minutach na talerzu znajdowało się kilkanaście placków.

Posprzątałem cały bałagan i poszedłem obudzić Georga.

Chłopak dalej spał, szturchnąłem go lekko lecz to nie przyniosło żadnych skutków.

-Georgee...pora wstawać, jedzenie ci wystygnie. - powiedziałem szeptem ale na tyle blisko jego ucha by mógł usłyszeć

-Mhm...- mruknął. Widać budzenie go nie należy do najłatwiejszych.

Odszedłem od chlopaka z nadzieją, że jednak wstanie. Będąc w kuchni wziąłem talerz z naleśnikami oraz dwa małe porcelanowe talerzyki.
Ułożyłem wszystko na stole i udałem się do spiżarni po dżemy.
Wziąłem truskawkowy oraz porzeczkowy.

Wracajac spowrotem do salonu ujrzałem bruneta siedzącego już w pionie.
Poprosiłem go o zajęcie miejsca przy stole i przeszliśmy do konsumowania posiłku.

Masked guy || DreamNotFound ✍︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz