Prolog
-Cel znasz. Nie zabijaj, ani nie używaj mocy bez sensu, chyba, że będą problemy - powiedział głos w słuchawce.
Stanie nad krawędzią wylotu z myśliwca zawsze napawało mnie dumą i adrenaliną. Teraz nie było inaczej. Energia krążyła mi ze zniecierpliwienia w żyłach, więc zakładam maskę na usta oraz okrągłe, ciemne okulary i wyskakuję z samolotu. Oczywiście jak zwykle bez spadochronu. Żeby byłby mi do czegoś potrzebny...
*****************************************************
- Wywal go. Powiedz mu, że jestem chory.
- Ale panie Stark...
- Jarvis, nie dyskutuj. Są ważniejsze sprawy.
- A sprawy T.A.R.C.Z.Y nie są ważne ?
- Mam ich już dosyć. Za chwilę muszę...
Lecz nagle urwał i poleciał na przód samochodu.
- Ej co ty odwalasz ? - zapytał swojego szofera Tony.
- T-tam ktoś stał proszę pana - powiedział lekko zdezorientowany mężczyzna, gdy jakaś ręka przebiła przednią szybę i wyciągnęła go z pojazdu rzucając na pobliski chodnik. Po chwili ta sama ręka chwyciła i Starka. Ten jednak zanim znalazł na chodniku zdąrzył przywołać zbroję.
- A ty z jakiej bajki jesteś ? - zapytał napastnika otrzepując się z ulicznego brudu - Asgard ? Hydra ? A może niespodzianka z T.A.R.C.Z.Y ?
Napastnik nie odpowiedział. Chwycił go za szyję jedną ręką, tym razem jednak nie zadał ciosu, a raczej nie zdąrzył go zadać, ponieważ uderzył go czerwono-złoty klocek.
***********************************************
- Kurwa mać - szepczę pod nosem zaczesując moje krótkie, skręcone, jasnoniebieskie włosy do tyłu. Wstaję i widzę to, czego właśnie kazali mi unikać. Stark stał już w pełnej zbroi. Wzleciał lekko do góry i zaczął mierzyć do mnie ze swojej mechanicznej ręki. Pocisk leciał już w moją stronę. Wykonuję odskok w bok, lecz nie zmienia kierunku lotu. Zapewne ma lokalizator. Skurwibąk... Sam tego chciałeś.
***********************************************
- Ciekawe co powiesz na to...- pomyślał Tony ustawiając cel lotu pocisku. Stało się jednak coś czego się nie spodziewał. Ciemna sylwetka, na której tle widocznie odznaczały się niebieskie włosy odskoczyła szybko w bok po czym krótkim ruchem ręki otoczyła się fioletowo-turkusową powłoką, która odbiła pocisk w jego stronę. On sam odskoczył na bok i zatoczył się po ziemi po czym wstał i wysłał po raz kolejny pociski, po raz kolejny bez skutku. Za to kilka razy dostał kulkę z pistoletu od tajemniczej istoty.
- Coś ci chyba nie idzie za dobrze - stwierdził głos tuż za nim. Był to Steve, który ubrany w kostium Kapitana Ameryki stał z tarczą w ręce. Również odpierał ataki wroga. Po chwili jednak rzucił się na niego i walnął nim z całej siły o kamienne płyty. On nie pozostał mu dłużny. Skopał go po brzuchu oraz wymierzył kilka ciosów z główki. Później wstał, wskoczył na pobliskiego Mercedesa, których zdąrzył już rozwalić z ok. 5 i zaczął sypać w nich świetlnymi pociskami.
Steve zaczął kojarzyć ubiór napastnika. Oczywiście był on zbliżony wyglądem do Bucky'iego, lecz był mniejszy i trochę bardziej opinający.
- A ty skąd się tu wziąłeś?! - zapytał go Stark
- Byłem blisko - rzucił Rogers po czym spróbował po raz kolejny zadać cios. I udało mu się. Zajęty posyłaniem pocisków Tonemu napastnik dostał w głowę. Upadł na drogę i nie wstawał przez dobre kilka sekund.
****************************************************
- Cholera... moja głowa - jęczę pocierając o czoło ręką. Spojrzałam na nią i była cała we krwi. Gdzie ja w ogóle byłam? Leżałam obok białego Mercedesa... potłuczonego Mercedesa. Niedaleko leżały jakieś okulary i maska. Podniosłam je. Przyłożyłam maskę do ust. Trochę za duża.
Przeczesałam palcami włosy. Przy podnoszeniu głowy nagle zauważyłam niedaleko siebie jakiegoś faceta w dziwnym kostiumie, a obok niego... coś czerwono-złotego ? Co to do cholery było? I dlaczego się poruszało. W każdym bądź razie facet, u którego dopiero teraz zauważyłam okrągłą tarczę na plecach patrzył się na mnie z otwartymi ustami. Nagle "to coś" czerwono-złotego zaczęło się otwierać. Nie wiem co się stało, ale za chwilę przed oczami zrobiło mi się fioletowo. Wokół panował chaos. Spojrzałam na swoje ręce, które zaczęły płonąć turkusowym ogniem. Piekło mnie to. Zaczęłam krzyczeć. Nagle usunął mi się grunt pod nogami. Czułam rozrywający mnie od środka straszliwy ból. A w głowie oprócz niego ogromna pustka. Dlaczego tu byłam ? Kim ja jestem ? Co się dzieje ? Te pytania musiały zaczekać. Ostatnie co widziałam przed oczami to głęboka ciemność nachodząca mi na oczy...
___________________________________________________
Yay :D Mam nadzieję, że jednak ktoś to przeczyta :) Liczę na voty i commy :* Fajnie tak czasami dostać spam z Wattpada :D
CZYTASZ
First Light
Fanfiction"Poruszanie się szybciej od światła jest niemożliwe, a już na pewno nie pożądane, bo zwiewa czapkę" ~ Woody Allen