Rozdział 1
Pobudka
Budzi mnie okropny ból w rękach. Kiedy otwieram oczy oślepia mnie blask świetlówek, które mają wręcz nienaturalnie białe światło. Próbuję się podnieść, gdy nagle walę głową... właściwie nie wiem o co. Po chwili uświadamiam sobie, że jestem zamknięta w jakiejś szklanej puszce. Zajebiście. Przykładam ręce do twarzy i czuję na niej zimny metal. Spoglądam na swoje nadgarstki. Miałam na nich szerokie bransolety, które za cholerę nie chciały się ściągąć. Ręce piekły mnie coraz bardziej. Przed oczami znów zrobiło mi się fioletowo. Głowa znów zaczęła mi pękać, a do tego po chwili zaczął wyć jakiś alarm. Po raz kolejny jestem w miejscu, którego nie znam i po raz kolejny nie wiem dlaczego tu jestem i co tu robię, oprócz tego, że leżę i próbuję się wydostać. Zaczęłam się miotać, wrzeszcześ, aż w końcu płakać. Nagle zobaczyłam nad sobą jakąś postać... męską postać. Coś robił z moją szybą. Wystukiwał w nią palcami, przeciągał nimi. Po kilku sekundach usłyszałam cichy syk, a nade mną zaczęła unosić się lekka, biała mgiełka. Fiolet przed moimi oczami powoli bledł, a ból w rękach ustał... głowa również nie bolała... Stałam się senna... Nie chciałam być senna... Nie teraz... Nagle szyba odchyliła się. Mężczyzna złapał mnie za rękę i zaczał coś z nią robić. Próbuję więc ją mu wyrwać... Bez skutku...
- Nie wierć się - rzucił tylko. Po chwili przez falę spokoju przebiło się lekkie ukłucie w ręce. Fala znikła i zamieniła się w nagłą falę adrenaliny. Bez trudności wyrwałam rękę z uścisku mężczyzny i odepchnęłam go od siebie. Wstałam, lecz po chwli znowu leżałam, tym razem na zimnych kafelkach. Podejmuję próbę podniesienia się, lecz bez żadnych efektów. Patrzę przed siebie widzę tylko białe ściany gdzieniegdzie z czarnymi ekranami oraz chologramami, na których wyświetlały się jakieś procenty. Nagle zauważam wielkie lustro, do którego zaczęłam sie czołgać. Przyjżałam sie sobie. Wyglądałam jak gówno... i tak się czułam. Moje niebieskie włosy, a raczej... niebieskie strąki opadały mi na czoło. Zieleń w oczach prześwietlało turkusowo-fioletowe światło. Zaciekawiły mnie jednak widoczne żyły na szyi, które również świeciły turkusem i fioletem. Na sobie miałąm długą, białą koszulę, sięgającą mi za kolana. Zaczesałam moje tłuste włosy do tyłu, gdy nagle zauważyłam w lustrze jakiś ruch. I nie, nie był to mężczyzna, którego odepchnęłam pół minuty temu. Coś się ruszało za taflą... Lustro weneckie. Ktoś mnie obserwował. Zaczęłam walić pięściami w szybę. Po raz kolejny włączył się alarm, ale miałam na to wyjebane. Dalej walilam pięściami jak oszalała. Kopałam w nie, ale nie pojawiła się na nim ani jedna ryska. W końcu uklękłam przed nim i wyłam jak oszalała. Nie minęła dłuższa chwila kiedy poczułam mocny uścisk w mojej talii. Po raz kolejny zaczęłam się wyrywać. Osoba ta jednak po chwili wypuściła mnie, bo wierzgając nogami kopnęłam ją w krok. A więc kolejny facet.
- Ej ! To bolało ! - powiedział wstając z podłogi. Wystawił przed siebie ręce w obronnym ruchu. Wyglądał na około 45 lat. Miał nienagannie ułożone włosy oraz krótki, wymyślny zarost. Pod pięknymi, brązowymi oczami miał małe zmarszczki co świadczyło tylko o jego wieku. Mimo tego był przystojny - Słuchaj, ja mam cię tylko zakuć w kroplówki i odstawić do puszki okay ?
- Kim jesteś ? - powiedziałam uspokajając głos najbardziej jak mogłam - I kim ja jestem ? - lecz przestało mi to wychodzić właśnie po tym pytaniu.
- Ja - zaczął podchodząc do mnie powoli, jak do psa - Ja jestem... Tony - powiedział - A ty jesteś... - zaczął machać ręką jakby szukał słowa i spojrzał sie na mnie pytająco. Po chwili opuścił ręce ze zrezygnowaniem - Myślałem, że sama mi to powiesz.
- Allleee... - zaczęłam i zacięłam się na tym słowie. Powoli w kącikach oczu zaczęły mi się zbierać łzy - Jaa.. - i zaczęłam znowu wyć jak opętana. Opadłam bez siły na zimną posadzkę.
- Wstań - powiedział Tony beznamiętnym, znudzonym głosem. Nie zareagowałam. Dalej leżałam drgając pod wpływem płaczu. Przez zasłonę płaczu słyszałam inne głosy. Tym razem ktoś sie kłócił, a do tej kłótni dołączył także Tony. Po raz kolejny poczułam na sobie silne objęcie, tym razem miażdzące we mnie żebra i wypychające ostatki powietrza w płucach. Miałam już zbyt zdarte gardło aby krzyczeć. Poddałam się więc kamiennemu uściskowi, który ustał, kiedy na moim ciele poczułam inny uścisk. Spojrzałam w dół swojego ciała i zobaczyłam żelazne obręcze. Dalej wydawałam z siebie dziwne dźwięki, które miały byc płaczem.
- Przestań wreszcie ! - ktoś powiedział do mnie podniesionym głosem. Spojrzałam na tą osobę. Był to ten sam facet z tarczą, którego widziałam... właściwie nie wiem gdzie. Jego blond włosy lśniły w blasku świateł a niebieskie oczy jarzyły się złością - Jeśli chcesz wiedzieć to proszę bardzo - zaczął - Jesteś w kwaterze głównej amerykańskiej organizacji T.A.R.C.Z.A, a ty jesteś Obiektem 15 - powiedział twardym głosem.
Zrobiło mi się jeszcze gorzej niż było wcześniej. T.A.R.C.Z.A... Obiekt 15...Powtarzałam sobie to w głowie jak musztrę. Blondyn coś jeszcze do mnie mówił, ale co ? Patrzyłam się tylko w jego niebieskie oczy powtarzając dalej jego słowa. Przez umysł nagle przeszło mu jego pytanie.
- A jak się naprawdę nazywasz ?
- Obiekt 15 - powiedziałam cichym głosem i straciłam przytomność.
_____________________________________________________________________________
So beautiful *-* Nikt nie czyta :D Przynajmniej tyle dobrego, że nie muszę się śpieszyć z pisaniem kolejnego rozdziału, bo i tak nikt nie czyta :3
CZYTASZ
First Light
Fanfiction"Poruszanie się szybciej od światła jest niemożliwe, a już na pewno nie pożądane, bo zwiewa czapkę" ~ Woody Allen