Rozdział 3

1.2K 85 31
                                    

Z góry przepraszam, jeśli coś pomylę i poknocę, jeżeli chodzi o marvelowskie rzeczy, postacie itp. Nie jestem w tym dobra, ale staram się sprawdzać to o czym piszę :) Oczywiście, jeżeli ktoś zauważy taką pomyłkę to fajnie byłoby, gdyby mi to napisał. Miłego czytania ;D

_____________________________________________________________________________

Rozdział 3

Dowiadywania się ciąg dalszy...

W momencie kiedy rzekomy "Steve" przedstawił mi się opadłam głową na podłoże komory, w której blondyn mnie położył. Poczułam dziwne uczucie. Może ulga... chyba ulga. W końcu przecież coś wiedziałam, oprócz tego, gdzie jestem, chociaż tak do końca nie wiedziałam gdzie jestem. Postanawiam więc wziąć się w garść i czegoś się w końcu dowiedzieć. A więc... Mówią tu po angielsku, więc jest kilka opcji, a patrząc na mężczyznę, który teraz patrzy się na mnie jak na debila to chyba jednak jestem w Ameryce... nie, na 100% jesteśmy w Ameryce. Przecież tamten mówił, że to amerykańska organizacja. Biorąc także pod uwagę to, że jestem w jakiejś kwaterze głównej... Waszyngton...

- Co ? - zapytał Steve. 

- Co ? - zapytałam również.

- Co z tym Waszyngtonem ?

Widocznie musiałam powiedzieć nazwę miasta na głos.

- Jestem w Waszyngtonie... Tak ?

Mężczyzna nie mówił nic przez kilka sekund, jakby się zastanawiał nad odpowiedzią.

- Niedaleko.

- A co tu robię ? - zapytałam, czując, że to pytanie nie zabardzo przypadnie mu do gustu, jeżeli nie chciał mi nawet powiedzieć, gdzie jestem.

- Teraz aktualnie leżysz - powiedział głos gdzieś z końca pokoju. Był to Tony - A tak na serio to jesteś tu, bo chciałaś mnie zabić i czekasz na proces - dodał z uśmiechem.

Mi w przeciwieństwie do niego nie było wcale do śmiechu. Nie... facet sobie zapewne jaja ze mnie robi. Przedstawił mi się, podał mi rękę, powiedział, że mnie lubi... A po drugie to go wogóle nie pamiętam. Nie było go przecież wtedy w mieście. Był tylko... ten blondyn, którego imienia znowu zapomniałam.

- Przecież nie było cię w mieście wtedy - powiedziałam - Był tylko on - wskazałam rękę na... chyba Stu ? Tak, to był Stu, nawet, jeżeli się tak nie nazywał od tego momentu był Stu - ... Iiii.... - no właśnie... Co to było ? - Takie... czerwono-złote pudło...

- Ej! Wypraszam sobie! - powiedział Tony - To moja piękna zbroja.

- Zbroja ? - zaczęłam - To czyli ty... Ty łazisz w zbroi ?

- A masz z tym jakiś problem przepraszam ? - zapytał mężczyzna.

- Nie... Ja po prostu myślałam, że średniowiecze już minęło.

W tym momencie Stu odwrócił głowę, żeby najwidoczniej ukryć uśmiech, lecz nie udało mu się to zbytnio.

- Wolę to niż te twoje jajognioty - powiedział Tony zwracając się do Stu - W ogóle z czego one są, bo na lateks mi to nie wygląda.

- Po pierwsze, mój strój nic mi nie gniecie... 

- Bo najwyraźniej nie ma czego gnieść - skwitował mężczyzna i usiadł w komorze, niedaleko miejsca, gdzie znajdowały się moje nogi. Stu spojrzał się na niego z góry. Tony siedział tylko z miną typu wyjebane po całości ze skrzyżowanymi rękoma.

First LightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz