4

251 24 20
                                    

pov Bad

Położyłem się, ale jakoś nie mogłem zasnąć, mimo, że Skeppy był dosłownie obok mnie to mam wrażenie, że jak wstanę to już go nie będzie. Zamknąłem oczy, ale wciąż jakoś nie umiałem spać, może za dużo wrażeń na dziś... Obróciłem się na bok.

-- Nie umiesz zasnąć? -- usłyszałem szept i otworzyłem oczy i patrzyłem na Skeppiego. Nawet nie zwróciłem uwagi, że zapomniałem się odezwać i tylko patrzyłem w ciszy. -- dawno się nie widzieliśmy...

-- Tak, to prawda..

-- Coś zmieniło u ciebie w tym czasie? -- niepewnie opowiedziałem mu o tym co się ze mną działo, o tym jak Evelyn musiała mi wciskać jedzenie na siłę. -- Kto to Evelyn?

-- Moja przyjaciółka, znamy się od dziecka

-- Czemu nic o niej nie wiem? -- udał obrażoną minę. -- zrobię się zazdrosny...  -- zaśmiałem się cicho

-- Spokojnie, nie zastąpi Cię, nigdy -- pocałowałem go w policzek, a przynajmniej taki był cel, bo nie wiem jak to działa w tym świecie.. Chociaż widocznie wyszło, bo się zawstydził... Tak naprawdę nie wiem czemu to zrobiłem...

-- Darryl... -- jedyne co powiedział, a ja szybko przerzuciłem się na drugi bok rzucając ciche "dobranoc". Tym razem udało mi się zasnąć. Łatwo się domyślić co mi się śniło. Chociaż... wyjątkowo głos, który zwykle słyszałem był jakiś cichszy... brzmiał jak szlochanie... Obudziłem się gwałtownie.

-- Wstawać! -- Sapnap rzucił gdzieś wiaderko z którego wodą oblał mnie i Zaka i zaczął uciekać żebyśmy nie zdążyli się zemścić. Wstałem niechętnie i poszedłem do reszty.

-- a tak w ogóle... to co wy tu robicie na codzień?

-- Ja z Karlem, George'm lub Skeppym najczęściej idziemy gdzieś zbierać rzeczy, a Clay w związku z tym, że ma pół serca, zwykle zostaje w domu... najczęściej z George'm -- uśmiechnął się jakby im coś sugerował i kontynuował. -- póki co może trzymaj się jednego z nas. A! i ktoś musi iść po drewno. -- widziałem, że Dream chciał się odezwać, ale widocznie się powstrzymał. Domyślam się, że jest mu przykro z tego powodu, że nie może wychodzić żeby się nie narażać.

-- Ja pójdę z Darrylem. -- odezwał się Zak, a Sapnap wyglądał jakby poruszał brwiami.

Chwilę później byliśmy już w jakimś lesie dębowym. Tak bardzo cieszę się, że go widzę, szkoda, że w takiej wersji. Lepsze to niż nic. Podszedłem do niego i go przytuliłem, widocznie zdziwił się moim nagłym ruchem, ale też mnie przytulił. Usłyszałem za plecami kroki, ale niezbyt się tym przejąłem. Teraz liczył się dla mnie tylko on...

-- Darryl, uważaj! -- usłyszałem i Zak obrócił mnie o 180° tak, że stał tam gdzie ja wcześniej. Zobaczyłem szkieleta i to, że Zak dostał strzałą w plecy. Podbiegłem szybko do tego szkieleta i go zatłukłem. Wróciłem szybko do Zaka.

-- Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? Jak się czujesz? Wracajmy lepiej! -- nie myśląc długo złapałem go za rękę i zacząłem ciągnąc w stronę domu.

pov Skeppy

To słodkie, że się tak martwi... ale moim zdaniem to nic takiego... nawet nie dał mi odpowiedzieć na zadane pytania... Byliśmy już w domu i Darryl zaczął biegać i szukać kogoś. Nagle wrócił razem z Karlem. Karl wyciągnął delikatnie strzałę co oczywiście nie obyło się bez lecącej krwi... Widziałem, że Darryl zemdlał, chyba za bardzo się przejął... Karl przemył wodą ranę po strzale i opatrzył ją czym się dało. Podziękowałem i wziąłem Darryla na ręce, zaniosłem go na jego łóżko i pocałowałem lekko w czoło. Słodko wygląda-- znaczy, w sensie nie to miałem na myśli... Odszedłem od łóżka i spojrzałem na pasek życia. Nie jest źle. Stworzyłem tarczę dla siebie i Darryla, położyłem jego tarczę obok łóżka i zszedłem do kopalnii.

pov Bad

Pierwszy raz w tym powtarzającym się śnie mogłem otworzyć oczy, byłem dosłownie w kosmosie... spojrzałem na swoje ciało i było normalne.. nie było minecraftowe.. Obudziłem się chwilę później i wstałem. Chwila... ja się nie kładłem... i co z Zakiem?! Zacząłem szybko biec żeby znaleźć Karla, za bardzo się rozpędziłem i.... wpadłem prosto na niego wywalając się.

-- Przepraszam! -- wstałem szybko i pomogłem mu wstać. -- chciałem spytać co ze Skeppym..

-- Wszystko w porządku.. nie musisz się martwić. -- usłyszałem głos za sobą, a jak się odwróciłem zobaczyłem tego o którym wspomniałem chwilę temu. Rzuciłem się na niego żeby go przytulić, a Karl tylko na nas patrzył jakby jego ship się spełnił.

-------------
689 słów

Don't leave me.. | SkephaloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz