VI | Hannibal

60 10 0
                                    

𓃝𓃞𓃝

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

𓃝𓃞𓃝

— Gratuluję, doktorze. Muszę także przyznać, że niedługo zabraknie tytułów, jakimi miałbym pana mianować — odezwał się mężczyzna w czarnym, smukłym garniturze. Jego twarz była pociągła i mogłaby być określona jako przystojna przez część kobiet. Dla Hannibala była jednak tylko jedną w tłumie obecnych tamtego dnia w jego domu.

— To nic wielkiego. — Uśmiechnął się Lecter, odwzajemniając uścisk jego ciepłej dłoni.

— Nie często czyta się tak dobrze skonstruowane prace. Takiej jak pańska, jeszcze nie spotkałem. Naprawdę reprezentuje pan wyjątkowe podejście do tematu i perspektywę spojrzenia na ludzki umysł — sączył słowa, które miały rozlać się po uszach doktora niczym miód.

   Nie był jednak świadom, iż od dawna nie łechtały one ego psychiatry. Zwłaszcza tamtego wieczora, gdy to wszyscy, chętniej lub niechętniej, przyszli pogratulować mu kolejnej pracy w formie wykładu, która zdobyła uznanie części magazynów naukowych i uniwersytetów. Nieformalnie także spotkanie świata lekarzy psychiatrii, psychologii oraz neurologii z garstką zaprzyjaźnionych z Lecterem wysłanników prawa miało stanowić pożegnanie. Mimo iż Deborah nie znała praktycznie nikogo w Stanach, a tak przynajmniej domyślał się mężczyzna, stworzył iluzje, by choć przez chwilę była w centrum uwagi. Chciał zobaczyć jak zareaguje. Uspokoić ją i oddalić od siebie zarzuty jakie mu stawiała w myślach. Oboje przecież już doskonale wiedzieli, co drugie miało na myśli. Więź łączyła ich umysły niczym szkarłatna nić kolejne szwy drogiego aksamitu. Skorzystał z okazji, jaką przedstawiła ich rozmowa przed przyjęciem.

   Hannibal poprawił delikatnym ruchem włosy i zastukał w kieliszek szampana pełnego drobnych bąbelek. Kilka osób opuściło bankiet jeszcze przed toastem, wręczając mu uprzednio bukiet ciepłych słów i spojrzeń zazdrości, szczęścia oraz rozgoryczenia. Ten odpowiedział im równie miękko, pozwalając, by bród sam się posprzątał.
    Rozejrzał się wkoło, stukając ponownie łyżeczką o brzeg kieliszka. Tym razem jednak gwar ludzi ucichł. Skupił na sobie spojrzenia kilkunastu twarzy, tych mniej i bardziej mu znanych. Smaczniejszych i mniej wartych uwagi. Miał wrażenie, jakby cały świat był skierowany właśnie na niego. Robił to już tak wiele razy, że nie czuł stresu. By jednak nie wyjść na zbyt pewnego siebie, przełknął nerwowo ślinę, udając nagły brak opanowania.

— Proszę o chwilę uwagi — odchrząknął, gdy ludzie całkowicie zamilkli. — Zanim podamy państwu kolejne przystawki, musimy jeszcze coś omówić. Na wstępie — oparł się delikatnie o ścianę — chciałbym po raz kolejny bardzo podziękować za wszelkie gratulacje. Był to jednak nasz wspólny sukces — spojrzał ku jednemu ze starszych mężczyzn, który stał przed nim. — Wiele z państwa dołożyło się do tego, jak dziś wyglada nasz świat. Świat nauki. Ale przede wszystkim świat medycyny. Psychiatrii. Mówiąc o sukcesie badań i prawd kolejnych założeń, należy dziękować ogółowi. Bez podwalin, nie powstałby nowy, znany nam aktualnie, świat. — Uśmiechnął się szelmowsko, czując na sobie wzrok jasnowłosych kobiet, które studiowały wraz z nim. Ich puste, samotne spojrzenia chłonęły go w całości. Zupełnie jakby liczyły na coś więcej. Zatrzymał się, a już po chwili pomieszczenie wypełniło się brawami. Wziął spokojny oddech i wrócił do monologu. — Dziś także chciałbym to ja komuś podziękować. Osobie, która zawalczyła o dobra osobiste Lecterów. Kobiecie o inteligencji równej niejednemu mężczyźnie, która zadbała, by wspomnienia mojego dzieciństwa nie zostały zaprzepaszczone. Zapraszam — zwrócił się do ciemnowłosej policjantki, która nikła w tłumie wyjątkowych kreacji. — Przed państwiem Deborah Krueger, czyli kobieta która ocaliła przed zapomnieniem dzieła sztuki, należące do rodu Lecterów. — Uśmiechnął się smutno, starając się wywołać delikatne łzy w oczach. Nie mógł zaprzepaścić okazji, by zobaczyć reakcję policjantki. — Przywitajmy, a za razem pożegnajmy ją ciepło, gdyż już niedługo opuszcza nasze piękne Baltimore i wraca do Francji — westchnął teatralnie, podając w jej dłonie kieliszek szampana, którego błysk odbijał się w jej oczach. — Uczcijmy to toastem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 13, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

autophobia | hannibal ff [ wolno pisane ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz