Rozdział 6 "Myszki nie są takie złe, ciesz się, że nie jesteś szczurem"

153 11 2
                                    

Kiedy Albus i Amy opuścili bibliotekę wszystkie spojrzenia zwróciły się ku speszonej Rose, która odchrząknęła niezręcznie, klnąc w myślach kuzyna.

- No więc... Teraz chyba powinnam wam wyjaśnić, co i jak, czyż nie? - zaczęła, niezbyt inteligentnie, dziewczyna. - Tak, więc... Od czego, by tu zacząć?

- Proponuje od początku - sarknął Rick, a jego prześmiewczy ton sprawił, że Rose, speszona, spuściła wzrok. - Chyba, że nawet to jest dla ciebie za trudne. 

- Zapewniam cię, że sobie poradzę - odparła po chwili, kiedy udało jej się zebrać myśli. - A ty mógłbyś ograniczyć się do słuchania, a nie komentowania. 

Scorpius, słuchający tej wymiany zdań, uśmiechnął się lekko. Te słowa tak bardzo pasowały mu do Rose, którą znał. Zadziorna, rzucająca ciętymi ripostami. Nie dziwne więc, że kiedy dowiedział się od Albusa, jak dziewczyna przeżywa niektóre błahostki, początkowo nie mógł w to uwierzyć. Zakodował sobie w głowie, aby przy najbliższej okazji wspomnieć coś o tym, by nie przejmowała się tym palantem. Miał nadzieję, że to doda jej trochę otuchy. 

- Dobrze, więc skoro wszyscy już zamilkli - zaczęła, tym razem już nieco pewniej siebie. - chcę wam rozdzielić poszczególne zadania. Ty, Felix będziesz pisać o samym początku, czyli o tym, kim była Pansy i do czego się przyczyniła. 

Wymieniony chłopak uśmiechnął się promiennie w stronę Rose, po czym wykonał gest, udający salutowanie. 

- Carla i Mady, wam powierzam pisanie odnośnie waleczności i zasług aurorów - oznajmiła Rose, przymykając oczy, jakby się nad czymś zastanawiając. - Rick, ty zakończysz to wszystko, jakąś ładną, poetycką puentą. 

- A ja? - spytał nagle Malfoy, zdając sobie sprawę, że został pominięty w planach. - Mam tu być tylko ozdobą? Czy moim zadaniem będzie podawanie chusteczek ludziom, dogłębnie poruszonym tymi przemówieniami i pocieszaniem ich?

- Nie wiem, czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach powierzyłby ci zadanie pocieszania ludzi, Malfoy - parsknęła Rose, podchodząc bliżej niego, by nie zakłócać pracy pozostałym. - Ciebie widziałabym prędzej, jako powód ich łez, toteż takie zadanie ci powierzam. 

- Czyli co? Mam kazać im płakać? - spytał, patrząc na nią jak na kogoś urwanego z innej planety. - A może będę kroić przy nich cebulę, to zawsze działa. 

- Uh, jesteś głupi - westchnęła Rose, siadając naprzeciwko niego. - Jakbyś mi nie przerywał to nie musiałabym słuchać tych głupot. Masz napisać coś o poległych. Dałabym to zadanie Mady, ale nie chciałam, aby musiała pisać o śmierci cioci Madeleine. To byłoby trochę niezręczne.

- Faktycznie, kiepska sytuacja - przytaknął jej chłopak ze zdziwieniem odnotowując, że rozmawiali już dobre pół minuty, a Weasley'ówna nie wyciągnęła jeszcze różdżki i nie wcelowała jej w niego pod groźbą zmienienia go w żabę. - Napiszę to z przyjemnością.

- Wiedziałam, że pisanie o ludzkim cierpieniu będzie idealne dla ciebie - sarknęła dziewczyna, narażając się na wrogie spojrzenie blondyna. - No, przestań się już tak krzywić, bo ci zmarszczki wyjdą i co wtedy będzie? Kto wtedy poleci na wielkiego Scorpiusa Malfoy'a? 

- Jesteś dla mnie podejrzanie miła i pamiętasz, żeby mówić do mnie po imieniu... Co kombinujesz? - spytał wprost Scorpius, zadziwiając tym pytaniem Rose, która dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że faktycznie udało jej się poprowadzić w miarę normalną rozmowę z blondynem. - Mam się bać?

- Masz pisać - zakończyła dyskusję, nie chcąc odpowiadać na zadane pytanie. No bo, co miałaby mu odpowiedzieć? Po siedmiu latach stwierdziłam, że może wieczne toczenie wojen nie jest tak doskonałym pomysłem? Dalej cię nie lubię, ale staram się ciebie tolerować dla dobra ogółu? Rose od razu odrzuciła obie te opcje, stwierdzając, że jakby powiedziała to na głos to zrobiłaby z siebie totalną kretynkę. A jeszcze tego jej brakowało po tym, jak ledwo co wysłowiła się na początku. 

Nasza tajemnica • ScoroseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz