Rozdział 4 "Och, tak, poetyka to moje drugie imię."

160 17 16
                                    

Kiedy rano, drugiego października Rose Weasley zasiadała do śniadania czuła się naprawdę zestresowana. 

W dłoni trzymała książkę do transmutacji, co chwila zerkając w jakieś definicje, a drugą dłonią mieszała swoją ziołową herbatę, która ponoć miała ją uspokoić. 

- Rose, spokojnie, bo zaraz wylejesz tę herbatę. - stwierdziła spokojnie Amy, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Napij się, melisa powinna ci pomóc. 

- Problem w tym, że to już piąty kubek, a ja w ogóle nie czuję się spokojna! - panikowała rudowłosa, zaczynając mieszać herbatę jeszcze szybciej niż przedtem, co niesamowicie rozbawiło Jaspera i Maksa. - Albo to z nią jest coś nie tak i się posuła, albo...

- Albo to ty jesteś wariatką? - przerwał jej Maks, śmiejąc się pod nosem. 

Rose posłała mu mordercze spojrzenie. 

- Nie. - burknęła, po czym jednym haustem opróżniła pół kubka. - Chciałam powiedzieć, że będę musiała wypić cały dzbanek. 

- Oj, nie gniewaj się tak na tego buraka, Rosie. - mruknął Jasper w obronie przyjaciela. - Dobrze wiesz, że on uwielbia gadać pierdoły. 

- Och, tak, to jego specjalność. - zawtórowała mu Roxanne, która uwielbiała sprzeczać się z Maksem. Zazwyczaj rozchodziło się o żarty, które Weasley'ówna przygotowywała ze Scottem, a na które chłopak miał inną wizję niż ona. - Maks Scott naczelny idiota Hogwartu. 

- Roxanne Weasley naczelna psychopatka. - przedrzeźnił ją chłopak, dając jej kuksańca w bok, czym rozpoczął małą szamotaninę, którą w odpowiednim momencie zatrzymała Megan. 

- Starczy. - zaoponowała, zerkając ukradkiem na stół nauczycieli, z którego McGonagall już posyłała im ostrzegawcze spojrzenia. - Nie chcecie chyba zajść za uszy profesorce tuż przed tak ważnym sprawdzianem. 

- Sprawdzian, nie sprawdzian, ja muszę utrzymywać miesięczną dawkę szlabanów. - parsknął Maks, po czym ostentacyjnie spojrzał na swój zegarek. - Jest już drugi października, a ja dalej nie zarobiłem żadnej kary w tym miesiącu! To aż do mnie niepodobne. Chyba wypadam z formy. 

- Już się tak nie popisuj. - mruknęła Amy, westchnąwszy głośno. - Wszyscy wiemy, że masz na bakier z prawem. 

Obserwująca tę dyskusję Rose jedynie westchnęła. 

Wszyscy jej przyjaciele pogrążyli się w rozmowach, a ona kompletnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Zaprzestała już nawet prób nauczenia się czegokolwiek, bo obecnie i tak nie była w stanie. Jedynie co, to popijała herbatkę, licząc że ta jakimś cudem jej pomoże... 

Nic jednak nie uratowało rudowłosej przed testem z transmutacji, więc już kilka minut później niezwykle zestresowana dziewczyna siedziała w jednej z ławek w sali, gdzie brała głębokie oddechy, próbując się uspokoić. Ten widok wyjątkowo rozbawił Scorpiusa i Zabiniego, którzy, jako Ślizgoni, transmutację mieli razem z Gryfonami. Żaden z nich nie stresował się tym sprawdzianem, a jeśli nawet to daleko było im do stanu, w jakim znalazła się Weasley'ówna. 

- Jeszcze chwila i tu zemdleje. - parsknął Victor, wskazując ukradkiem na kuzynkę swojego przyjaciela. - Al, weź jej coś powiedz, bo naprawdę zaraz nam tu padnie. 

- Zabini ma rację. - zawtórował mulatowi Scorpius. - Chyba nigdy nie widziałem twojej kuzynki tak bladej, jak teraz. 

- Uważaj, bo zaraz zostanie Malfoy'em, w końcu to oni słyną ze śnieżnobiałej cery. - zaśmiał się Victor, jednak jego rozbawienia nie podzielał Albus, który jako jedyny do tej pory zachował milczenie i w skupieniu przyglądał się swojej kuzynce, która wycierała właśnie spocone dłonie o wierzch plisowanej spódniczki. 

Nasza tajemnica • ScoroseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz