Kiedy rano, drugiego października Rose Weasley zasiadała do śniadania czuła się naprawdę zestresowana.
W dłoni trzymała książkę do transmutacji, co chwila zerkając w jakieś definicje, a drugą dłonią mieszała swoją ziołową herbatę, która ponoć miała ją uspokoić.
- Rose, spokojnie, bo zaraz wylejesz tę herbatę. - stwierdziła spokojnie Amy, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Napij się, melisa powinna ci pomóc.
- Problem w tym, że to już piąty kubek, a ja w ogóle nie czuję się spokojna! - panikowała rudowłosa, zaczynając mieszać herbatę jeszcze szybciej niż przedtem, co niesamowicie rozbawiło Jaspera i Maksa. - Albo to z nią jest coś nie tak i się posuła, albo...
- Albo to ty jesteś wariatką? - przerwał jej Maks, śmiejąc się pod nosem.
Rose posłała mu mordercze spojrzenie.
- Nie. - burknęła, po czym jednym haustem opróżniła pół kubka. - Chciałam powiedzieć, że będę musiała wypić cały dzbanek.
- Oj, nie gniewaj się tak na tego buraka, Rosie. - mruknął Jasper w obronie przyjaciela. - Dobrze wiesz, że on uwielbia gadać pierdoły.
- Och, tak, to jego specjalność. - zawtórowała mu Roxanne, która uwielbiała sprzeczać się z Maksem. Zazwyczaj rozchodziło się o żarty, które Weasley'ówna przygotowywała ze Scottem, a na które chłopak miał inną wizję niż ona. - Maks Scott naczelny idiota Hogwartu.
- Roxanne Weasley naczelna psychopatka. - przedrzeźnił ją chłopak, dając jej kuksańca w bok, czym rozpoczął małą szamotaninę, którą w odpowiednim momencie zatrzymała Megan.
- Starczy. - zaoponowała, zerkając ukradkiem na stół nauczycieli, z którego McGonagall już posyłała im ostrzegawcze spojrzenia. - Nie chcecie chyba zajść za uszy profesorce tuż przed tak ważnym sprawdzianem.
- Sprawdzian, nie sprawdzian, ja muszę utrzymywać miesięczną dawkę szlabanów. - parsknął Maks, po czym ostentacyjnie spojrzał na swój zegarek. - Jest już drugi października, a ja dalej nie zarobiłem żadnej kary w tym miesiącu! To aż do mnie niepodobne. Chyba wypadam z formy.
- Już się tak nie popisuj. - mruknęła Amy, westchnąwszy głośno. - Wszyscy wiemy, że masz na bakier z prawem.
Obserwująca tę dyskusję Rose jedynie westchnęła.
Wszyscy jej przyjaciele pogrążyli się w rozmowach, a ona kompletnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Zaprzestała już nawet prób nauczenia się czegokolwiek, bo obecnie i tak nie była w stanie. Jedynie co, to popijała herbatkę, licząc że ta jakimś cudem jej pomoże...
Nic jednak nie uratowało rudowłosej przed testem z transmutacji, więc już kilka minut później niezwykle zestresowana dziewczyna siedziała w jednej z ławek w sali, gdzie brała głębokie oddechy, próbując się uspokoić. Ten widok wyjątkowo rozbawił Scorpiusa i Zabiniego, którzy, jako Ślizgoni, transmutację mieli razem z Gryfonami. Żaden z nich nie stresował się tym sprawdzianem, a jeśli nawet to daleko było im do stanu, w jakim znalazła się Weasley'ówna.
- Jeszcze chwila i tu zemdleje. - parsknął Victor, wskazując ukradkiem na kuzynkę swojego przyjaciela. - Al, weź jej coś powiedz, bo naprawdę zaraz nam tu padnie.
- Zabini ma rację. - zawtórował mulatowi Scorpius. - Chyba nigdy nie widziałem twojej kuzynki tak bladej, jak teraz.
- Uważaj, bo zaraz zostanie Malfoy'em, w końcu to oni słyną ze śnieżnobiałej cery. - zaśmiał się Victor, jednak jego rozbawienia nie podzielał Albus, który jako jedyny do tej pory zachował milczenie i w skupieniu przyglądał się swojej kuzynce, która wycierała właśnie spocone dłonie o wierzch plisowanej spódniczki.
CZYTASZ
Nasza tajemnica • Scorose
Fanfiction"- Ale to będzie naszą tajemnicą, dobrze? - spytała cicho Rose, patrząc błagalnie na Scorpiusa, który z uśmiechem na twarzy trzymał jej dłoń. Blondyn przełknął ślinę, kiedy w jego wyobraźni pojawił się obraz wściekłego Albusa, po czym skinął głową...