Następnego dnia Golden Trio zmierzało na lekcje eliksirów ze Snapem. Harry nadal myślał nad jego wczorajszym występem. Oczywiście nie wytłumaczył Malfoy'owi co to jest 'spotifej' tylko po prostu uciekł do Wielkiej Sali unikając Malfoy'a jak ognia przez resztę dnia.
Mimo to nie zrezygnował ze swojego genialnego planu. Za każdym razem gdy, nawet tylko przelotnie, spoglądał na Draco w głowie pojawiały się coraz to nowe teksty na podryw. Problem tkwił w tym, że wszystkie były z podtekstem. Jeśli by powiedział choć jeden, przestraszył by swoją ofiarę... znaczy ślizgona. Taak, ślizgona.
Dotarli pod sale idealnie z czasem. Snape nie mógł się do niczego przyczepić. Sekundę później zza zakrętu wyłoniła się czarna postać z peleryną powiewającą tyłu. W mgnieniu oka pojawiła się obok kierując na nich swoje obsydianowe spojrzenie. Usta czarnowłosego wygięły się w niezadowolony grymas i bez słowa skierował się w stronę sali.
Gdy tylko przekroczyli próg klasy, usłyszeli mroczny głos Snape'a.
- Dzisiaj będziecie pracować w parach.
Skierowali się w stronę swoich tradycyjnych miejsc.
- Nie tak prędko, miejsca i partnerów wybiorę wam ja - jego oczy błysnęły złośliwością i zaczął przydzielać pary- Granger do Parkinson, Rud- znaczy Weasley do Zabini'ego.
Cała klasa została przydzielona, no prawie cała. Zostały tylko dwie osoby i doskonale możecie się domyślić jakie.
- Potter do Malfoy'a.
- Profesorze dlaczego ja mam pracować z nim. - ostatnie słowo było niemal wyplute.
Harry momentalnie poczuł smutek i przygnębienie, ale te emocje zniknęły tak szybko jak się pojawiły.
Zobaczysz, jeszcze będziemy razem. Już ja tego dopilnuję.
- Malfoy bez dyskusji.
Obrażony na cały świat blondyn zaczął przygotowywać miejsce pracy, kiedy Harry zdążył zająć krzesło obok.
- Przydaj się do czegoś i idź chociaż po składniki, mam nadzieję, że przynajmniej tego nie zjebiesz.
Harry z jego wypowiedzi zrozumiał tylko słowo 'składniki', bo jego uwagę zdecydowanie zajmowały te wyglądające na miękkie włosy.
Może by tak sprawdzić czy faktycznie takie są.
Jak to zrobisz uzna cię za psychopatę. Co ja mówie, ty jesteś psychopatą. Gadasz sam ze sobą w swojej głowie to nie wróży dobrze...
Nie uzna...
Tylko tyle zrozumiałeś z mojej wypowiedzi?
Takie miękkie...
Nie rób tego!
Spokojnie tylko delikatnie je dotknę, nawet nie zauważy...
Nie jestem tego pewien.
To przecież genialny pomysł.
To jest beznadziejny pomysł.
Postanowiłem już.
No debil.
Delikatne dotknięcie zamieniło się we wsunięcie w nie całej dłoni. Malfoy jak opatrzony odskoczył od niego.
- Co ty sobie wyobrażasz Potter?!
Nie mów tego!
Nie mów tego!
- Ciebie wraz ze mną pod prysznicem.
Japierdole.
Wstał szybko z krzesła i skierował się w stronę spiżarni ze składnikami.
Nie zobaczył już jak Neville siedzący za nimi wraz z Theodorem Nott'em, przez jego słowa zakrztusił się powietrzem przez co dodał o dwa listki za dużo.
Wychodząc ze składzika brunet zobaczył wszędzie błotnistą maź, nawet na suficie.
Japierdole to wygląda jak jakieś gówno.
Snape skierował na niego swój morderczy wzrok.
- Potter. Jutro. O. 18. Szlaban.
Za co kurwa.
- Za to.
- Powiedziałem to głośno?
- Tak.
Mam przejebane.
Witajcie!
Jak widzicie Snape żyje i mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
Następny będzie dopiero jutro
Za bardzo was rozpieszczam
To tyle
Adios 🖐🏻✨
CZYTASZ
Jak poderwać Dracona Malfoy'a? /Czyli przepis na zdrową dietę by Harriusz Pottah
FanfictionOpis jest zbędny Witajcie w mojej pierwszej książce, nie licząc one shotów i ig, w którym pojawiło się kilka opisówek, gdzie niektórzy mogli zobaczyć popis moich umiejętności co do pisania, a raczej ich braku. Zanim zaczniecie czytać podkreśle kil...