rozdzial 2

13 3 4
                                    

Równo o 15 byłam pod kawiarenką. Weszłam do środka szukając przyjaciółki. So-yeon siedziała w głębi pomieszczenia pijąc najprawdopodobniej kawę.
- So!- krzyknęłam do niej i szybko podeszłam do stolika. Dziewczyna wstała i mnie przytuliła. Odwzajemnilam ten miły gest.
- Zamówiłam ci karmelowe machiatto- powiedziała przyjaciółka a ja jej podziękowała.
- So muszę ci coś powiedzieć. Wyprowadzam sie- powiedziałam ze opuszczoną głową.
-Wiem- odpowiedziała dziewczyna. Gwałtownie podniosłam głowę natomiast ma twarzy malowało mi się zdziwienie.
-Skąd?
-Kochana chyba zapomniałaś, że nasze mamy się przyjaźnią- blondynka zaczęła się śmiać a ja wraz z nią.
-Faktycznie- przyznałam jej rację przez śmiech. Po chwili śmiania się spoważniałam.
- Jest mi bardzo przykro, że się najprawdopodniej więcej nie zobaczymy- w ułamku sekundy łzy stanęły mi w oczach.
- Ej Ema kochana nie płacz proszę. Zawsze możemy pisać na messengerze, rozmawiać przez telefon, odwiedzać się co kilka miesięcy. To nie jest jeszcze koniec tej znajomości- So-yeon próbowała mnie wspierać lecz sama widziałam, że jej też jest ciężko.

*dzień wyjazdu*
- Pisz i dzwon do mnie codziennie!- powiedziała So. Przyjechała wraz ze swoją mamą nas pożegnać. Płakłysmy jak głupie. Tak bardzo nie chciałam jej opuszczać.
- Dobrze- powiedziałam szeptem. W tej samej chwili z głośników proszą nas o podejście do bramek. Pożegnałam się z So-yeon i poszłam wraz z bratem i rodzicami. Luciano mnie obejmował, ponieważ dalej płakałam. Gdy w końcu usiedlismy na fotelach w samolocie oparłam głowę o ramię brata. Zaczął mnie głaskać po głowie. Po około 10 minutach poczułam się senna. Przed zaśnięciem usłyszałam słowa Luci'ego.
- Będzie dobrze Ema, obiecuje Ci to.

*tydzień później*
Tydzień. Dokładnie tyle czasu minęło od mojego przyjazdu tutaj. Przez ten cały czas siedziałam praktycznie w swoim pokoju i wychodziłam tylko do toalety albo żeby coś zjeść. Swoje rzeczy rozpakowałam dość szybko. Nowe mieszkanie było duże, dwupiętrowe. Na dole znajdował się salon, kuchnia z sypialnia rodziców oraz jedna łazienka. Na górze natomiast był mój pokój, pokój Luciana oraz pokój gościnny. Wszytskie pokoje na górze miały swoje łazienki oraz ogromne garderoby. Mój pokój był utrzymany w ciemnych kolorach. Ściany były szare a meble czarne. Pod sufitem były zawieszone ledy, które splywaly aż do podłogi przy łóżku. Na przeciwko łóżka znajdowało się ogromne lustro. W rogu pokoju (zaraz koło wyjścia na balkon) stało dość ładne biurko. Taras był ogromy. Stal na nim fotel bujany oraz mały stoliczek.
Na moje nieszczęście dzisiaj była niedziela co oznacza, że jutro idę po raz pierwszy do nowej  szkoły. Byłam zestresowana. Gdy wybiła 21:30 postanowiłam pójść pod prysznic gdyż wiedziałam, że później nie będzie mi się chciało. Otworzyłam drzwi do swojej garderoby i wybrałam ladna lecz eleganckaz bordową piżamę. Wzięłam jeszcze ręcznik i ruszyłam do łazienki. Po szybkim 15 minutowym prysznicu ubrania włożyłam do kosza na brudne ciuchy i położyłam się na łóżku. przykryłam się szczelnie kocem. Pomimo że niedługo zaczynał się październik w Mediolanie było bardzo ciepło. Gdy już zasypialam, usłyszałam koło swojego ucha przychodzącą wiadomość. Wzięłam do ręki telefon a jasność ekranu mnie oślepiła. Szybko zmniejszyłam najbardziej jak mogłam jasnosc i weszłam na Messengera. Widziała tam wiadomość od Leona.

Leon Garcia:
Pamietaj mała nie daj się;)
                                                                 Ja:
                         Dzięki przyda się. Branoc.

Odłożyłam telefon na stolik nocy i podłączyłam go do ładowania po czym zasnelam.

----------------------
Przepraszam, za tak długą nieobecność lecz dużo się dzieje u mnie teraz😩. Szkoła mnie strasznie męczy+ miałam ostatnio próby do przedstawienia.
A jak u was pysiaki?

"Chłopiec z obrazu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz