Powoli się budzę. Wiem, że nie znajduję się w moim pokoju. W pokoju, który kocham. Rozglądam się dookoła. Wszystko jest białe - cztery białe ściany, biały sufit, proste łóżko i dwie szafki. Ten komplet jest trochę smutny.
Gdzie ja do cholery jestem?
Czując, że mam unieruchomioną nogę, podnoszę się do pozycji siedzącej. Coś jednak mnie powstrzymuje i ciągnie w dół. To jakieś rurki przyczepione do mojej twarzy. Takie same jak na dłoni. Nic nie rozumiem.
Co tu się dzieje? Czy ja jestem w szpitalu? Czemu niczego nie pamiętam?
Zastanawiam się nad wszystkim, jednak nic mi nie przychodzi do głowy. Leżę i czekam. Nie wiem nawet na co. Po prostu nie daję rady robić niczego innego.
Nagle przed oczami widzę jasne światła dużego samochodu. Jedzie on prosto na mnie. Zaczynam krzyczeć i rzucać się po łóżku. To jest jakby odruch, którego nie potrafię kontrolować...
Czuję, że ktoś przytrzymuje mnie za ramiona. To nic nie daje, ponieważ dalej się rzucam. Moje ciało, a jednak nie należy ono do mnie ...
Otacza mnie panika, która coraz bardziej przybiera na sile. Nie jestem świadoma prawie niczego, chociaż nadal czuję mocne, trzymające mnie ręce. Nie mam pojęcia do kogo należą. To jeszcze wzmaga strach... Ciemność się zagęszcza. Nie panuję już nad sobą. Staram się całkowicie wyłączyć, chociaż wydaje się to niemożliwe. Ból wzmaga na sile. Na początku go nie odczuwałam, lecz teraz przestałam stawiać wszystkiemu opór. Pozwoliłam na przepływ emocji i doświadczeń przez moje ciało, które nadal się nie uspokoiło.
Staram się wyrównać oddech, ale z pozoru taka prosta czynność sprawia mi trudność. Ciągle próbuję. Próbuję, ale to nic nie daje ... Nie wytrzymam tego dłużej.
Czy to może być już koniec? Właśnie tak to się wszystko skończy?
●●●
- Panie doktorze co z nią? - zapytał zdenerwowany młodzieniec stojący przed gabinetem lekarskim. Na jego twarzy wypisane były wszystkie nieprzespane noce i strach o bliską mu osobę.
- Przepraszam, ale nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
- Przecież to jest moja siostra! - odpowiedź lekarza spowodowała wybuch chłopaka. - Czemu nikt nie mówi co się z nią dzieje? Rodzice już od zmysłów odchodzą!
- Ale proszę się uspokoić! Nerwy w niczym panu nie pomogą - rzekł mężczyzna w białym kitlu.
- To czy ktoś wreszcie odpowie na moje pytania? - sfrustrowany chłopak nie odpuszczał.
-Tylko problem polega na tym, że ... - doktor zacisnął usta, lecz już po chwili kontynuował swoją wypowiedź - ... ja sam na razie nie wiem co jej jest. Przepraszam, ale muszę już iść - po tych słowach otworzył drzwi i rzucając chłopakowi ostatnie spojrzenie, wszedł do pokoju lekarskiego.
Pozostawiony na korytarzu blondyn osunął się na podłogę. Objął kolana rękoma i zaczął płakać z bezsilności. Nie wstydził się tego, ponieważ wiedział, że każdy ma prawo do łez.
●●●
Otwierają się drzwi. Słyszę to, lecz nie wiem skąd pochodzą dźwięki. Ktoś wchodzi do pokoju. Na pewno jest tam kobieta, bo jej szpilki, odbijając się od kafelków, wydają charakterystyczne dźwięki.
- Czy już coś wiadomo? - pytanie zostaje zadane przez głos, który znam. Głos, który towarzyszył mi przez całe życie. Nigdy nie byłabym w stanie go zapomnieć.
- Niestety nie. Wszystko zależy od dziewczyny - odpowiedź pojawia się po chwili. - Przykro mi, ale nie wiemy czy w ogóle się wybudzi.
●●●
Wszystko zależy od dziewczyny... Nie wiemy czy w ogóle się wybudzi...
Niby zwykle słowa, a tak wiele znaczą. Zawierają w sobie tyle cierpienia, a tak lekko są wypowiadane. Informują o czymś tak poważnym, że nikt nie jest w stanie pojąć ich znaczenia. A w szczególności ja.
Jestem pewna, że jestem dziewczyną, o której ktoś mówił. Ale co ode mnie zależy, skoro nie daję rady nic robić? Mogę tylko leżeć i słuchać, bo moje mięśnie nie należą do ciała. Są jakby od niego odłączone. Tak samo jak dusza.
- Walcz kochanie, walcz. Nie rób tego dla nas, lecz dla siebie. Czekamy - znajomy głos dociera do mnie z oddali.
Po chwili wszystko zaczyna nabierać sensu. Wiem już co muszę robić.
BĘDĘ WALCZYĆ. Jeszcze nie wiem z czym, ale mam świadomość, że jest to poprawne rozwiązanie.
●●●
- Lea? Skarbie, słyszysz mnie? - zmartwiona kobieta siedząca na twardym krześle ścisnęła dłoń córki. Mimo zmęczenia wymalowanego na jej twarzy i wielu godzin płaczu, nadal można było powiedzieć, że jest piękna. - Kochanie?
Leżąca dziewczyna cicho westchnęła, a jej blada dłoń delikatnie zacisnęła się na ręce matki. Nagle cichy głos rozniósł się po pomieszczeniu:
- Mamo? Gdzie jesteśmy?
- W szpitalu, kochanie - oczy kobiety zrobiły się szklane, gdy patrzyła na twarz córki. - Miałyście wypadek.
W pokoiku zapadła cisza. Przebudzona Lea jeszcze niczego nie zrozumiała. Dopiero po kilku minutach doszedł do niej sens wypowiedzianych przed chwilą słów.
- Jak to miałyśmy? Kto wtedy ze mną był?
Starsza kobieta nie miała siły odpowiedzieć na to pytanie. Nie chciała, aby jej córka jeszcze bardziej cierpiała, żeby została jeszcze raz skrzywdzona. Wiedziała jednak, że jest to niemożliwe...
- Miałaś wypadek z Clarą. Później długo byłaś w śpiączce - powiedziała to. Słowa wyszły na świat. Nie było już możliwości ich cofnięcia.
- Ile czasu minęło?
Mama dziewczyny nie odezwała się. Siedziała cicho, a jej wzrok utkwiony był na jednej ze ścian. Dopiero, gdy córka po raz czwarty wykrzyknęła pytanie, popatrzyła na jej śliczną twarz i oznajmiła szeptem:
- Prawie sześć miesięcy.
- Co!? Cholera, mamo! To tyle czasu! - choć każdy ruch sprawiał jej ból, Lea zaczęła delikatnie się podnosić. - Gdzie jest Clara? Muszę z nią porozmawiać.
Lecz mama ją powstrzymała, nie pozwoliła dziewczynie wstać. Po jej policzkach płynęły łzy.
- Kochanie, to niemożliwe. Clara nie żyje.
Ignorowałam tą gulę w moim gardle.
Nie powinnam płakać, łzy są dla słabych.
W dni jestem silniejsza, „co teraz?" mówię więc.Lecz czegoś brakuje.
Cokolwiek to jest, czuję jakby śmiało się ze mnie przez szkło dwustronnego lustra.
Cokolwiek to jest, po prostu śmieje się ze mnie.
I chcę tylko krzyczeć.Nie wiem gdzie iść.
Nie wiem co czuć.
Nie wiem jak płakać.
Nie wiem dlaczego... *
———
* Rihanna - What now
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :)
CZYTASZ
To nie tak miało wyglądać ...
Novela JuvenilKiedyś każdy dzień był inny. Nie brakowało mi niczego. Mogłam się bawić, żyć całą sobą i nie przejmować się wszystkim dookoła. Bo miałam tę jedną osobę, przy której nigdy nie czułam się źle i która zawsze wiedziała, czego mi trzeba. A gdy jej zabrak...