Rozdział 6

241 23 2
                                    

Nie mogłem uwierzyć w to, kogo zobaczyłem. Do pokoju "wparowała" rozhisteryzowana Liberty. Myślałem, że ją zabiję.

- Brad! Musimy porozmawiać .... Poświęć mi, proszę, chociaż te kilka chwil i daj mi to wszystko wytłumaczyć. - łkała.

- A co ty chcesz jeszcze tłumaczyć?! - mówiłem wciąż pełen gniewu. - I kto cię tu wpuścił, do jasnej cholery?

- ... Sama weszłam ...Porozmawiaj ze mną

- Przykro mi, ale nie mamy już o czym rozmawiać ! Daj mi spokój.

Do pokoju wbiegł zdyszany James i próbował wyprowadzić histeryczkę z mojej sypialni, lecz ta wciąż mu się wyrywała.

- Zabierz ją ode mnie! - zwróciłem się do blondyna, próbując przekrzyczeć błagającą Libby.

Chłopak chwycił mocniej dziewczynę i pociągnął ją w stronę wyjścia. Musiałem mu pomóc, bo strasznie się z nami szamotała.

- Nie przychodź tu więcej, bo oskarżę cię o nękanie mnie. - rzuciłem na koniec i zamknąłem jej drzwi przed nosem.

- Co to było? - zapytał zszokowany James.

- Nie wiem. To idiotka. Skończona idiotka. - odpowiedziałem mu.

- A jak ty się czujesz? - spytał McVey.

- Już lepiej. Tylko głowa mi pęka. Idę, spróbuję zasnąć. Do jutra. - pożegnałem się i poszedłem do swojego pokoju. Niby mojego.

- Hmm.. Sorry, pomyliłem pokoje. - powiedziałem na widok zaskoczonej Claire, po tym jak otworzyłem drzwi do jej sypialni.

- Nic się nie stało. Brad, wejdź na chwilę. - zaprosiła mnie blondynka.

Wszedłem na chwilę i usiadłem na łóżku obok niej. 

- Co jest? - zapytałem.

- To ja chcę się dowiedzieć, co jest. Chodzisz taki smutny i siedzisz wieczność w swoich czterech ścianach. - powiedziała Klara.

- Nic. Po prostu mam dzisiaj gorszy dzień. - wymyśliłem wymówkę na poczekaniu.

- Mi możesz wszystko powiedzieć. Gwarantuję pełną dyskrecję.

- Rozumiem, ale naprawdę nic się nie dzieje. Dlaczego tak ci zależy na odpowiedzi na te pytanie?  - zdziwiłem się.

Klara cały czas próbowała skłonić mnie do tego, aby,m jej się zwierzył. Nie miałem ochoty tego robić. Moja niechęć do tego rosła wraz z dalszymi jej nakłonieniami mnie.

- Martwię się o ciebie, Brad. Nie mogę patrzyć na twoje zdołowanie. Serce mi się kraja od tego.

Dziewczyna oplotła moją szyję swoimi ramionami.

- Nie potrzebujesz pocieszenia? - kontynuowała zmysłowym tonem.

- Klara, telefon mi padł, a nie mogę znaleźć.... - do pokoju weszła Emily. Na widok mnie i Claire razem, szybko wyszła, trzaskając drzwiami.

Klary to nie ruszyło. Wciąż trzymała mnie w mocnym uścisku.

- Claire, nic mi nie jest i nie potrzebuję żadnego pocieszenia, okej? - powiedziałem i odsunąłem ją od siebie.

Moją kolejną czynnością było szybki ewakuowanie się z jej pokoju. Nie mogłem zrozumieć, co miała na myśli Klara, mówiąc : jakieś pocieszenie". Wyczuwałem w tym jakiś sarkazm. Zastanawiało mnie też to, dlaczego Emi tak nagle wybiegła z pokoju. Nie miałem jednak siły dochodzić do tego wszystkiego. Ten dzień i tak był dla mnie przykry. Poszedłem do siebie i jakimś cudem udało mi się zasnąć.

Music Story (The Vamps FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz