Rozdział 2

403 28 5
                                    

Był piękny i bardzo ciepły poranek. Ptaki ćwierkały, a pierwsze promienie słońca wpadały przez okno do pokoju. Zapowiadał się udany dzień, szczególnie dla mnie. Nie chciałam zmarnować ani jednej z ostatnich moich chwil w Warszawie.

Dziś postanowiłam założyć zwiewną, czerwoną sukienkę, a do tego pudrowe baleriny i biżuterię. Zrobiłam jeszcze makijaż, mocno podkreślając oczy. Spakowałam ostatnie już rzeczy do walizki i byłam gotowa. Miałam jeszcze pół godziny do przyjazdu taksówki. Już miałam wychodzić z mojego pokoju, lecz jeszcze po raz ostatni na niego popatrzyłam. Chciałam na sześć tygodni zapamiętać te czarno - białe meble, to wygodne łóżko i obrazy na ścianach. To był dla mnie ważny moment. Wiedziałam, że za kilka dni będę za tym wszystkim tęsknić.

Następnie zaczęłam się żegnać z rodzicami przed drzwiami wyjściowymi.

- Córciu, uważaj tam na siebie. - żegnała się ze mną mama. - I dzwoń do nas codziennie.

- Dobrze, mamuś. Będę tęskniła. - wyrzuciłam z siebie.

- My też będziemy za tobą tęsknili. Dasz radę, nie martw się. - pocieszał mnie mój tata. -  Napewno nie będziesz nawet miała czasy pomyśleć o rodzicach.

Do każdego z nich się przytuliłam, a rodzice mnie ucałowali na drogę. Dość długo się wszyscy żegnaliśmy. Przerwała nam taksówka, która właśnie podjechała pod nasz dom. Wysiadła z niej Klara, a zaraz za nią kierowca, który wziął mój bagaż i włożył go do bagażnika samochodu. Klara zaczęła ciągnąć mnie za rękę na znak, że musimy już jechać na lotnisko. Ostatni raz pożegnałam mamę i tatę i wsiadłam do auta. Dojazd nie trwał długo, gdyż mieszkałam w centrum. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce, kierowca wyjął nasze torby, a my udałyśmy się do budynku. Tam przeszłyśmy przez wszystkie terminale, w których pracownicy sprawdzali nasze bagaże. Przed 10.30. zajęłyśmy swoje miejsca w samolocie. Zostało jeszcze kilka minut do odlotu, ale wszystkie miejsca obok nas były już zajęte. Wszyscy oczekiwaliśmy na start, ale i ta chwila wkrótce nastąpiła. Podczas lotu ja i Klara rozmawiałyśmy, a potem zaczęłyśmyprzeglądać gazetki z samolotu.

Po niecałych trzech godzinach maszyna podchodziła już do lądowania. Zaczęłyśmy szykować się do wyjścia. Samolot wkońcu się zatrzymał. Opuściłyśmy pokład, znajdując się na porcie lotniczymm w Birmingham. Był większy niż Okęcie w Warszawie. Zabrałyśmy swoje bagaże z taśmy, przeszłyśmy kilka metrów i zaczęłyśmy się rozglądać za kimś, kto miał nas odebrać. Ja kompletnie nie wiedziałam, kogo szukamy. Nikogo tu nie znałam.

Po chwili Klara podbiegła do jakiegoś chłopaka i go przytuliła. Muszę powiedzieć, że był dość przystojny. Nie był zbyt wysokim blondynem, jednak wyższym ode mnie. Podeszłam bliżej nich, kiedy Klara już się "odkleiła" od chłopaka.

- Hej, jestem Connor. - przywitał się blondyn z farbowaną grzywką.

- Hej, ja jestem Emilia. - przedstawiłam się.

- Trochę śmiesznie wyszło, bo tutaj mamy inne imiona. Con, to jest Emily, moja przyjaciółka. To co, idziemy? - zapytała Klara.

- Jasne, chodźcie. Chłopcy będą trochę później. - poinformował nas Connor.

Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nas do dużej, pięknej willi. Byłam w szoku, kiedy weszłam do środka. Każde pomieszczenie było duże i ślicznie urządzone. Na tyłach budynku znajdował się duży basen, otoczony zielenią. To naprawdę będą super wakacje.

- Chodźcie za mną. pokażę wam wasze pokoje. - polecił Con.

Chłopak najpierw pokazał mi mój nowy pokój, a następnie Klarze. Moje "cztery kąty" były cudowne. Pokój miał ściany koloru beżowego, na środku stało ogromne łóżko, przykryte pudrową kapą. Duże okna wychodziły na tyły domu z basenem.

Music Story (The Vamps FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz