Kiedy jestem tak blisko swojego domu, że słyszę śmiech Astrid, biegającej po podwórku, chwilowo zapominam o swoich problemach. Ale tylko chwilowo, bo oczami wyobraźni widzę Jillian, która siedzi na kocu, czytając książkę.
Parkuję na podjeździe obok samochodu ojca i wysiadam z auta.
Przez chwilę przyglądam się, jak moja ośmioletnia siostra gania za psem i mimowolnie się uśmiecham.
Kiedy w końcu Astrid zauważa, że przyjechałem, rzuca się do ucieczki.
To taka nasza zabawa.
Zawsze kiedy przychodzę do domu, muszę ją złapać, bo inaczej nie odzywa się do mnie przez resztę dnia.Wydaje mi się, że jej przyszły chłopak będzie miał z nią sporo problemów.
Na początku daję jej fory, ale kiedy jestem już lekko zmęczony ciągłym bieganiem, doganiam ją i chwytam w ramiona, a potem przewracam się na plecy.
Astrid chichota, kiedy zaczynam ją łaskotać.
-Przestań! James! Proszę, uspokój się! Bo powiem mamie, że w zeszły wtorek nie byłeś w szkole!Oczywiście byłoby to kłamstwo. Inaczej mama już dawno by o tym wiedziała.
Jeszcze przez chwilę nie daję jej spokoju, a potem pomagam jej wstać.
-Jesteś gotowa na matematykę?Przewraca oczami, a ja zastanawiam się, kto ją tego nauczył.
-Jak zrobisz tak jeszcze raz, to nakabluję mamie, że to ty wyjadłaś wszystkie ciastka przed przyjazdem ciotki Jen.Uśmiecham się do niej zadziornie, a następnie ciągnę ją do jej pokoju, żeby porozwiązywała trochę działań.