Kiedy następnego ranka próbuję wstać z łóżka, moją głowę praktycznie rozsadza ból. Czuję się, jakby ktoś włożył mnie do pralki, włączył opcję turboprania, następnie wyciągnął i powiesił na balkonie, żeby porządnie mnie przewiało. No a później jeszcze położył mnie na desce i wyprasował w temperaturze +200 stopni Celsjusza.
Jeszcze raz próbuję się podnieść.
Udaje mi się i powoli zmierzam do drzwi.-Mamooo -wołam słabo.
Nie dociera do mnie żadna odpowiedź, więc wołam jeszcze raz.
-Maaaaamooooo! Mogłabyś do mnie na chwilę przyjść?! Prooszę!Kiedy słyszę kroki na schodach, wycofuję się do środka i siadam na łóżku.
-Co się stało? O matko, wyglądasz jakby ktoś cię wyprał i dał za dużo wybielacza! Jesteś taki blady!
Zadziwiające jak podobny tok myślenia mamy...
-Źle się czujesz? - przytakuję -Masz gorączkę? Kręci ci się w głowie? Jest ci zimno? A może gorąco? Czujesz się osłabiony? Gardło cię boli? To może mięśnie? A może chcesz, żebym cię zawiozła na...
-Mamo, uspokój się. Po prostu czuję się okropnie. Nawet nie potrafię skonkretyzować, co mnie boli. Mogłabyś mi przynieść termometr?Kiwa głową i wychodzi z mojego pokoju.
Słyszę, jak nastawia wodę na herbatę, a potem wraca do mnie.
-Proszę. - podaje mi termometr -Zrobię ci gorącą herbatę. Zaraz wrócę.Kiedy termometr zaczyna piszczeć, odczytuję cyferki.
Właśnie w tym momencie do pokoju wchodzi mama z kubkiem herbaty. Odkłada ją na szafkę i podchodzi do mnie.
-I jak? -Pyta.
Podaję jej urządzenie, a kiedy odczytuje liczbę, obserwuję, jak bardzo rozszerzają się jej oczy.-Ubieraj się i jedziemy do lekarza! -Wykrzykuje.
-Natychmiast! -dodaje, kiedy widzi jak się krzywię -A ja w tym czasie zadzwonię do szkoły.
Kiedy wychodzi, podnoszę się z łóżka, zabieram ciuchy z szafy i idę do łazienki.