Brandon z westchnięciem zwlekł się z łóżka, najwyraźniej uznając, że już najwyższy czas na przygotowanie się do spotkania. Oczywistym było, że jako następca musiał uczestniczyć we wszystkich z nich, Asher skrupulatnie mu o nich przypominał. Tak było i dzisiaj, bo kiedy się ubierał, dostał krótkiego, hologramowego maila.
Nie spoglądał nawet na treść, skoro doskonale wiedział, co robić. Przygotował się w niecałe piętnaście minut, by zdążyć na wspólne, rodzinne śniadanie. Żałował tylko, że matki nie przykuło do łóżka na dłużej i musiał jakoś znosić jej obecność.
Nie rozumiał, co jego ojciec w niej widział, skoro potrafił godzinami przypatrywać jej się z istnym uwielbieniem. Była piękna, owszem, ale Brandon nie widział żadnych innych zalet.
Pamiętał, że jako dziecko kiedyś o to zapytał.
"Jest taka piękna... Zmysłowa... Każdy jej ruch jest wyjątkowy, a te emocje... Po prostu ją uwielbiam."
Słowa jego ojca momentami były naprawdę dziwne. Szkoda, że nie wiedział zupełnie niczego o sytuacji, w jakiej się poznali i w jaki sposób stali się małżeństwem. Wszystko to było owiane tajemnicą i nikt z jego otoczenia nie śmiał się wygadać.
Czujecie respekt, to dobrze.
- Smakuje ci, moja Anabelle? – spytał Asher, jeszcze mocniej zbliżając się do czarnowłosej.
Ta jedynie spojrzała na niego kątem oka, nie odpowiadając. Brandon za to buzował ze złości. Czyżby była tak zadufana w sobie, że nawet nie potrafiła grzecznie odpowiedzieć?
Oj, zdziwiłby się...
- Powinniśmy już wychodzić – przypomniał ojcu, akurat kończąc swojego croissanta.
- Masz rację – odparł mu, powoli wstając z krzesła. – Do zobaczenia, Anabelle – wyszeptał kobiecie do ucha, lekko głaszcząc jej ramię.
Oczy Any zdawały się pokryć mgłą, co jeszcze mocniej wytrącało jej syna z równowagi. Nic dziwnego, że odbierał jej zachowanie w zupełnie inny sposób, niż powinien. Asher dobrze zadbał, by o niczym się nie dowiedział.
Ciekaw był, jak jego żona zareaguje, gdy opowie jej o chęci na drugie dziecko. Zaśmiał się pod nosem, z zadowoleniem wyobrażając sobie jej minę, która z pewnością byłaby bezcenna.
Nie teraz.
Brandon nawet nie zwrócił uwagi na dziwne spojrzenie ojca, tylko ruszył przodem do Sali Obrad. Wszystko było blisko ich willi, więc nawet nie musieli zamawiać limuzyny. Choć oczywiście na miejsce doszli wraz z całym wianuszkiem ochroniarzy. Na szczęście wśród nich był także Marcel, z którym chłopak miał naprawdę dobry kontakt.
Całe spotkanie z partią Jedynką, której przedstawicielem był oczywiście Asher, minęło bez żadnych problemów. Nic dziwnego, skoro wystarczyło przeanalizować projekty nowych zasiłków, które planował wprowadzić. Wiedział, że jeśli będzie rozdawał swoje pieniądze, jeszcze więcej zdecyduje się na niego w kolejnych wyborach. Tylko raz musiał nieco je sfałszować...
- Widzę, że twój syn rośnie jak na drożdżach – odezwał się jeden z radnych, którego imienia Brandon za nic nie mógł sobie przypomnieć. Ups...
- Osiemnaste urodziny już za nim – odparł Asher z niepokojąco szerokim uśmiechem.
- Mam nadzieję, że dobrze sprawdzi się jako następca.
- Nie zawiodę pana – odezwał się Brandon, lekko dygając przez siwiejącym mężczyzną.
- Miło to słyszeć – odparł tamten, zaraz potem żegnając się z rządzącym i oddalając się na parę metrów.
CZYTASZ
Władca: Początek i Koniec
ActionKontynuacja Władczyni i Władczyni: Nowa Era. Brandon jest synem Ashera i Anabelle Carter. Od wielu lat jest przygotowywany na następcę swojego ojca, z którym czuje o wiele silniejsze więzi niż z matką. Już za młodu zaczął ją nienawidzić za dystans...