XXVII

866 48 16
                                    

Głośne wiwaty przyprawiały Venus o ból głowy, a zadowolony Amos Diggory z dumą stojący obok syna o odruch wymiotny. Całe jej ciało się buntowało i mimo objęcia jej przez Cedrika, nie mogło się uspokoić. Dłonie się jej pociły i trzęsły, miała gęsią skórkę i nieprzyjemną gulę w gardle. Spojrzała w górę na puchona, który uśmiechnął się do niej promiennie podarowując jej pocałunek w czoło.

- Na pewno nie chcesz zrezygnować? - zapytała po raz kolejny, mocniej wtulając się w ramię puchona.

- Nie panikuj, Venus - zaśmiał się nerwowo, również odczuwając niewiarygodny stres. - Poradzę sobie. Ba, przyjdę do ciebie z pucharem, który postawimy w naszym przyszłym domu.

- Bardzo zabawne - mruknęła. - Nie będę chciała go nigdy widzieć na oczy, będzie przypominał mi tylko te złe czasy.

- Jakie złe czasy, kochana? - dopytał Amos, podchodząc do dwójki. - Powinnaś być dumna tak jak ja! Jaki to wielki zaszczyt dla nas!

- Mam odmienne zdanie na ten temat, Amosie - uśmiechnęła się krzywo, siląc się na uprzejmość. - To przede wszystkim niebezpieczne. Po co nam duma i zaszczyt skoro Cedrik naraża swoje zdrowie?

- Przecież nic złego mu się tu nie stanie. Jesteśmy w Hogwarcie! Jest tu bezpieczny - zaśmiał się wesoło, jakby wszystkie słowa ślizgonki do niego nie docierały.

Z zawodem pokręciła głową, rozglądając się po bokach i obserwując resztę zawodników. Wiedziała, że czasu zostało im mniej niż dziesięć minut, przez co stresowała się jeszcze bardziej.

- Słuchasz mnie, Venus? - mruknął Cedrik, gdy dziewczyna nie odpowiedziała mu po raz kolejny na zadane pytanie.

Ślizgonka odwróciwszy się w jego stronę, pokiwała przecząco głową.

- Wybacz - uśmiechnęła się krzywo, łapiąc puchona za rękę. - Co mówiłeś?

- Że to dosyć zabawne, stojąc tu z tobą pierwszy raz razem. A za mną już dwa zadania - zaśmiał się perliście, przez co i na twarzy Venus zawitał szczery, malutki uśmiech.

- Gdyby nie pewna osoba - zakaszlała sztucznie, spoglądając w stronę trybun, gdzie siedziała krukonka. - Salazarze, zwariuję przez tą muzykę!

- Pomyśl o tym, że przez najbliższą godzinę, gdy będę chodził w tym tutaj - wskazał palcem za siebie na labirynt. - Będziesz skazana jej słuchać.

- Wyjdę - wzruszyła ramionami. - I pójdę spać.

- Nigdy w życiu byś nie zasnęła, gdyby świeciło słońce. - Puścił jej perskie oczko. - Poza tym...

- Dzisiejszego ranka, profesor Moody umieścił w labiryncie puchar - zaczął Dumbledore, a Amos przyciągnął do siebie swojego syna z Venus, dumnie obejmując ich w uścisku, przerywając im ten ich. - Ponieważ, Cedrik - tłum zawiwatował, wstając ze swoich miejsc. - Oraz Harry, zajmują pierwsze miejsca, jako pierwsi wejdą do labiryntu. Następnie wejdzie Wiktor Krum i panienka Delacour. Osoba, która pierwsza dotknie pucharu, zostanie zwycięzcą!

Tłum uczniów wszystkich szkół wstał z miejsc, klaszcząc jak najgłośniej potrafili. Venus mocniej ścisnęła dłoń Cedrika, spoglądając na jego profil. Stał obok swego ojca, który z niesamowitą dumą klepał go po ramieniu i z równie wielkim entuzjazmem, coś do niego mówił.

- Profesorowie będą krążyć wokół labiryntu przez cały ten czas. Jeśli któryś z uczestników będzie potrzebował pomocy, wystarczy, że wystrzeli czerwone iskry ze swojej różdżki - dokończył dyrektor Hogwartu, odwracając się od mównicy i podchodząc do zawodników. Zwołując ich gestem ręki, wyszeptał, gdy byli już obok niego. - W labiryncie nie będzie smoków i morskich stworzeń. Czeka was coś o wiele gorszego niż wszystkie dotychczasowe zadania. W tym labiryncie ludzie zmieniają się nie do poznania. Szukając pucharu, uważajcie, aby nie zgubić siebie... Możecie zająć swoje miejsca.

A Cup Of Yellow Tea ⇴ Cedrik Diggory.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz