XXV

711 45 8
                                    

[1], [2] — FRAGMENTY "ROMEO I JULIA" WILLIAM SHAKESPEARE.

○°

Kolejny słoneczny dzień (już trzeci z rzędu) Venus z Cedrikiem siedzieli, a właściwie leżeli na kocyku rozłożonym przy jeziorze. Puchon leżał patrząc w niebo, a ślizgonka leżąc na jego piersi czytała jedną z ich ulubionych historii.

- [1] Katusza to, nie łaska. Tu jest niebo, gdzie Julia żyje; lada pies, kot, lada mysz marna, lada nikczemne stworzenie żyje tu w niebie, może na nią patrzeć, tylko Romeo nie może. Mucha mdła mucha więcej ma mocy, więcej czci i szczęścia niźli Romeo; jej wolno dotykać białego cudu, drogiej ręki Julii I nieśmiertelne z ust jej kraść zbawienie;
z tych ust, co pełne westalczej skromności bez przerwy płoną i pocałowanie grzechem być sądzą; mucha ma tę wolność, ale Romeo nie ma; on wygnany. Filozof, mądrość, rozpacz, szaleniec i mówisz, że wygnanie nie jest śmiercią? Nie masz żadnej trucizny, żadnego ostrza, żadnego środka nagłej śmierci, aby mię zabić, tylko ten fatalny wyraz — wygnanie? O księże, złe duchy wyją, gdy w piekle usłyszą ten wyraz. I ty masz serce, ty święty spowiednik, rozgrześca grzechów i szczery przyjaciel, pasy drzeć ze mnie tym słowem: wygnanie?  - brunetka odetchnęła, analizując przeczytany przez siebie tekst. Ukradkiem uniosła wzrok, aby spojrzeć na puchona, który leżał z przymknietymi oczami oddychając spokojnie. - Cedrik? Czy ty śpisz?

- Nie - mruknął, nadal nie otwierając oczu. - Słucham cię uważnie. Mimo, że czytamy to już trzeci raz.

- Pierwszy w tym roku - powiedziała z przekąsem, wywołując tym perlisty śmiech chłopaka.

- [2] Romeo, o Romeo, czemu ty jesteś Romeo? Wyrzeknij się ojca i nazwiska swego,
lub, jeśli nie chcesz, ślubuj mi swą miłość, a ja nazwiska swego się wyrzeknę. -  Wyrecytował, nadal mając oczy zamknięte i delikatny uśmiech na twarzy.

- Pamiętasz dużo? - dopytała, podnosząc się i opierając na łokciach, patrząc teraz na pogrążoną w spokoju twarz swojego ukochanego.

- Sporo - przyznał. - Przecież wiesz, że to lubię.

- Coś mi się obiło o uszy - powiedziała z zadziornym uśmieszkiem, który zauważył Cedrik, otwierając swoje oczy.

- Czytaj dalej - pognalił ją.

- Może teraz twoja kolej, co? - fuknęła, otwierając książkę i wzrokiem szukając miejsca na którym skończyła.

- Lubię twój głos... Bardzo mnie uspokaja - wymruczał, przyciągając do siebie brunetkę. - Czytasz?

- No już - przewróciła oczami, ponownie kładąc się na klatce chłopaka.

Spędzili tak kolejne kilka godzin, aż zaczęło się ściemiać. Venus westchnąwszy odłożyła książkę na bok i korzystając z okazji, iż na zewnątrz znajdowało się mało osób (którzy i tak ich nie widzieli, przez mrok panujący na dworze) złożyła pocałunek na ustach Cedrika, który podczas niego, uśmiechnął się.

Mimo, że pocałunek ten nie był ich pierwszym, zdecydowanie przeżyli ich już tysiące, Cedrik nadal czuł to dziwne uczucie jakby motylków w brzuchu, gdy ślizgonka go całowała.

Gdy odsunęła się od niego, oboje zaczerpnęli powietrza. Ręką puchona znalazła się na policzku dziewczyny gładząc go delikatnie. Pochylił się w jej stronę raz jeszcze, i przed złożeniem kolejnego pocałunku, wyszeptał:

- Kocham cię.

Na twarzy Venus pojawił się szeroki uśmiech, który przeznaczony był tylko i wyłącznie dla niego. Sam również się uśmiechnął i zaśmiał cicho, gdy brunetka pstryknęła go w ramię.

- Ja ciebie też.

- Myślałaś kiedyś nad tym, co byłoby gdybyśmy nie byli teraz razem? - zapytał, podając dziewczynie talerz z tostami.

- Zdarzało mi się - przyznała, kładąc sobie jedzenie na kolanach. Wzdrygnęła się lekko na samą myśl o przyszłości bez puchona. - Nie byłabym zbyt dobrym człowiekiem. Już nie jestem, a co dopiero gdyby...

- Nie mów tak - przerwał jej, twardo spoglądając w jej oczy. - Nie jesteś złym człowiekiem.

- Przypomnieć ci jak chciałam użyć zaklęcia niewybaczalnego na Chang? - uniosła brew. Widząc przewracającego oczami Cedrika, prychnęła. - Nadal uważasz że nie jestem zła?

- Mamy inną definicję złego człowieka. Gdybyś była zła, nie byłoby mnie tutaj - podał jej butelkę z sokiem, który przyjęła cicho dziękując. Nie uniosła wzroku na niego, nie lubiła, gdy rozmowa zmieniała się na dyskutowanie o niej. Szczególnie o tym jak zła była jej dusza, która według niej była zepsuta, i nie raz złapała się na myśli o tym, że chciałaby mieć taką reputację jak Fiona – miłej i pomocnej dziewczyny z dobrego domu.

- Nie rozmawiajmy o tym - pokręciła głową, wgryzając się w tosta. Uniosła wzrok na Cedrika, który przyglądał się jej badawczo. - Co?

- Chcesz mi coś powiedzieć? - brunetka spojrzała na niego frasobliwie, a ten przewrócił na to oczami. - Nie chcesz to nie mów.

- Ale? - dopytała z niesfornym uśmieszkiem. 

- Ale miło byłoby, gdybyś w końcu się przede mną otworzyła w pewnej kwestii. Wiesz - nachylił się nad jej uchem, wyszeptując. - Jeśli chcesz być kiedyś moją żoną to musisz mi w pełni zaufać.

- A kto powiedział, że chcę?

- A nie chcesz? - Odsunął się nieco, obserwując jej reakcję. Venus prychnęła i niedowierzająco kiwnęła głową.

- Mówiłam ci niedawno, że coraz dziwniejsze oświadczyny wyprawiasz... Ale niech ci będzie - westchnęła, opierając się o jego ramię. Cedrik, aby dodać jej otuchy delikatnie głaskał jej przedramię przez cały czas, gdy mówiła. - Czasami myślę nad tym, że byłoby mi dużo lepiej żyjąc w innej rodzinie... Nie zrozum mnie źle, kocham moich rodziców i Pansy całym sercem, ale mam dość dźwigania wszystkich plotek na mój temat i osadzających wzroków na barkach. Czasami chciałabym, żeby tamtego dnia Tiara Przydziału wykrzyczała ten cholerny Ravenclaw, Cedrik. Może byłabym inną osobą, może byłabym inaczej postrzegana? Może nigdy nie poznałabym zaklęć niewybaczalnych? Nie wiedziała co się wyczynia na świecie i nie martwiła, że przyjdzie mi kiedyś walczyć po złej stronie. Bo jak mogłabym nie wybrać własnej rodziny? Powiedz mi - odwróciła się do niego, nieustępliwie patrząc mu w oczy. - Gdyby twój ojciec stwierdził, że teraz zaraz wyjeżdżacie na inny kontynent, zrobiłbyś to prawda? W końcu to twój ojciec.

- Przytoczenie przykładu wyprowadzki do śmierciożerców jest słabe, Ve - zaśmiał się cicho chcąc w ten sposób ją rozweselić. - Moja odpowiedź brzmi nie. Nie zrobiłbym tego.

- Jak to? - zdziwiła się.

- Mam tutaj Amona i Daryla. Większość rodziny i przede wszystkim ciebie - objął ją mocniej i złożył całusa na czubku jej głowy. - Nie zostawiłbym wszystkiego co mam po to by pójść w ślady ojca. Nie przeżyłby za mnie mojego życia, nie sądzisz?

- Więc mówisz, że zostałbyś dla mnie?

Zwinnie zmieniła temat, przyglądając się ze sztucznym zaciekawieniem swoim paznokciom, udając dumną.

- Właśnie to powiedziałem.

- Dosyć ciekawe... Cedrik Diggory zostałby tutaj dla mnie - mruknęła pod nosem, łapiąc w dłoń książkę. - Cóż za nowość.

- Poważnie sądziłaś, że byłbym w stanie cię zostawić?

Ślizgonka wzruszyła ramionami. Oczywiście zgrywała się tylko, ponieważ doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo zakochany w niej był Cedrik (zresztą z wzajemnością), i że z pewnością nie zostawiłby jej w ten sposób. Prędzej przekonałby ją do przeprowadzki z nim, niż mieszkanie na oddzielnych kontynentach.

- No nie wiem... Gdyby ktoś zaproponował ci najnowszego Nimbusa i kilka biletów na mistrzostwa w zamian za mnie, to już by mnie tu nie było - mruknęła, uśmiechając się pod nosem, gdy poczuła, że Cedrik również się śmieje.

- Za najnowszego Nimbusa co roku i każdy darmowy bilet na mistrzostwa.

A Cup Of Yellow Tea ⇴ Cedrik Diggory.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz