5. Nadchodzi noc

342 18 21
                                    

Nie wiedziałam, jakie plany ma wobec mnie Robert Vasco. Korespondowaliśmy przez kolejne tygodnie, jednak nic konkretnego z tego nie wynikało. Nie wysypał się z żadną informacją, która mogłaby ucieszyć śledczych. Pisał głównie o szalonym towarzyszu niedoli, z rzadka wtrącał coś o swojej chorobie. Zabawiał mnie anegdotkami z więzienia, które przywodziły na myśl historię "Skazanego na Shawshang". Sądziłam, że Vasco specjalnie koloryzuje, by uczynić listy ciekawszymi. Trudno było uwierzyć, że przydarza mu się tak wiele rzeczy.

Czasem wspominał o procesie Veroniki. Ale znów, chodziło mu tylko o to, by ponarzekać na dawną wspólniczkę. Miałam wrażenie, że jeszcze trochę i Fabbri straci do niego cierpliwość. I nie pomyliłam się.

Kutas Fabbri mówi, że jeszcze trochę i dostaniesz ten list tylko jeśli sam wybiorę się na pocztę. Ma dość mojego pierdolenia - to jego słowa. Rozum i cierpliwość to najwyraźniej bardzo rzadkie cnoty. 

Damiano, który już chyba zupełnie zwątpił w skuteczność działań karabinierów, czytał list od Roberto z rozbawioną miną. Nie dało się ukryć, że oboje bardzo wciągnęliśmy się w kontynuowanie tych rozmów. Czasem, przy kawie, zastanawialiśmy się, co powinnam mu odpisać. Oczywiście, bardzo pilnowałam, by Vasco nigdy nie dowiedział się o mnie zbyt wiele. Sądziłam jednak, że działa to w obie strony - informacja za informację. Dlatego też, za namową Damiano, postanowiłam napisać mu coś nowego. 

Robercie,

Tak, nasz ulubiony detektyw chyba traci do ciebie cierpliwość. Nie wiem, czy masz tam u siebie dostęp do gazet, ale ostatnio ukazał się niezły artykuł o Veronice. Nazwali ją morderczynią w białych rękawiczkach. Wydrukowałam ci go i dołączyłam do listu. Mam nadzieję, że to przejdzie i Fabbri nie uzna, że zdołasz zabić strażnika świstkiem papieru. W każdym razie  o V.M. ma ukazać się książka. To pewnie będzie hit. W sensie sprzedażowym, bo w poziom samego dzieła mocno powątpiewam.

 Ale się wkurzy  zaśmiał się Damiano, czytając moją odpowiedź.  On jej nie znosi.

 Wyhodował żmiję na własnym łonie. Albo jej pozazdrości i sam zacznie gadać. Fabbri posikałby się ze szczęścia.

 Fabbri sam powinien na to wpaść. Ale widać woli zastraszać młode emigrantki, niż wziąć się za prawdziwą robotę. Jeśli coś z tego wyjdzie, rozpowiem to wszem i wobec. I też zostanę gwiazdą.

Rzuciłam mu słaby uśmiech.

 Ciekawe, czy naprawdę dałby radę mnie deportować. Pewnie tak, ale jednak... Wiesz, pomijając drobną przygodę z lotniskiem, żyłam jak przykładna obywatelka.

Pokiwał głową.

 Nic nie mówiąc, bardzo się ostatnio pilnujemy.  Pewnie mamy podsłuch w każdym telefonie.

 Też o tym pomyślałam. Cóż, jeżeli ktoś tłumaczy moje rozmowy z Malwiną, prawie mu współczuję. Chociaż nie, mam nadzieję, że Fabbri osobiście spisuje z nich raporty. — Uśmiechnęłam się mściwie na samą myśl.  Chociaż pewnie robi to jego prywatny listonosz. Przepraszam, stażysta.

 Zauważ, że ostatnio żyjemy jak święci ludzie. Żadnego zioła, chlania w weekendy.

— Gdybym wypaliła jointa, Fabbri wsadziłby mnie do Alcatraz. Albo nie, zrobiłby ze mnie prywatną opiekunkę Vasco.

— Lepiej nie mów tego głośno. Jeśli w mieszkaniu jest podsłuch, on uzna to za dobrą podpowiedź.

— Mówiąc całkiem serio, mam go gdzieś — powiedziałam. — Mam nadzieję, że wkrótce się ode mnie odczepi.

Letni dzień || 18+ || Damiano David ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz