10. Ostatnia noc

307 16 37
                                    

Rozdział 18+

Nie byłam pewna, kiedy właściwie straciłam kontakt z Roberto. Nagle po prostu przestał odpisywać na moje listy, a Fabbri w żaden sposób tego nie komentował. Być może wreszcie zauważył to, co starałam się mu przekazać od dawna. W żaden sposób nie pomagałam w śledztwie. Karabinierzy mogli załatwić wszystko samodzielnie i naprawdę powinni byli z tego skorzystać.

— A może on umarł? — zapytał któregoś dnia Damiano. Cóż, sama brałam tę opcję pod uwagę. — Wiemy, że chorował.

— Możliwe. Ale, jeśli mam być szczera, jakoś nie będę za nim płakać.

Wspominałam czasem jego ostatni list. Niewiele różnił się od poprzednich. Ale była to ostatnia wiadomość, jaką przekazał mi Roberto Vasco, morderca na zlecenie. Dziwnie było mieć w domu podobną "pamiątkę".

Cześć, polska dziewczyno,

przestań już zeznawać. Fabbri robi z ciebie kukiełkę. Odwalasz za niego brudną robotę, a chyba stać się na trochę więcej, co? Veronica Moretti nieźle się zdziwi, kiedy pojmie, kto naprawdę wsadził ją do kicia. 

Jak się bawisz? Wspominałaś coś, że zaczynasz studia. Podziwiam za wytrwałość. Uważam, że są lepsze sposoby na spędzanie czasu, niż nauka. Ale ponieważ gniję w pace, wiele bym dał za jakąkolwiek rozrywkę. Moją telewizją jest obecnie szajbus. Wiem od niego tylko, że jest jak w Rosji. Czyli, kurwa, nic nie wiem.

Siedzę tu już tak długo, że powoli tracę rachubę. Umrę tutaj. Ot, kolej rzeczy. Nie sądziłem jednak, że zabije mnie zwykły rak. Myślałem raczej, że skończę w jakiejś strzelaninie. Wyobrażasz to sobie? Wychodzę z banku, z torbą pełną pieniędzy, a ktoś pakuje mi znienacka kulkę w łeb. Byleby nie był to Fabbri, miejmy odrobinę godności. 

Nic, żadnych konkretów. Wciąż nikt nie miał pojęcia, kto stoi za otruciem Lisy Moretti. Zresztą coraz poważniej brałam pod uwagę, że starej nikt nie otruł, a Vasco chciał po prostu namieszać. Cóż, wyszło mu to świetnie. Poza tym, jeśli okazałoby się to prawdą, Fabbri zawdzięczałby mu połowę swojej siwizny. Może detektyw zalazł Roberto za skórę i postanowił wystrychnąć go na dudka? Ta wizja była całkiem zabawna. 

— Wiesz co? — powiedział Damiano. — Cieszę się, że to już koniec. Poważnie, Olga. Teraz możemy zająć się naszymi sprawami.

Pojęłam, co przez to rozumie, gdy odgarnął mi włosy z karku i lekko ucałował rozgrzaną skórę na szyi. Jego pocałunki schodziły coraz niżej i stawały się coraz bardziej namiętne. Odsłonił moje ramię. Wodził zarostem po miękkiej skórze i wziął mój sutek w palce. 

Zamierzał jednak się ze mną droczyć. Bawić się długo i powoli, bym naprawdę poczuła, że zostawiłam przeszłość za sobą.

Gdy zaprowadził mnie do łóżka, pozwolił, bym znalazła się nad nim. Naprawdę przyszedł czas, by zapomnieć o problemach. A ja przecież nie chciałam niczego innego. Czułam już znajome gorąco w podbrzuszu i marzyłam, by mnie pochłonęło. 

Bardzo powoli rozpinałam koszulę Damiano, schodząc pocałunkami w dół klatki piersiowej. Oddychał ciężko, gdy uwolniłam jego penisa i przejechałam po nim językiem. Wzięłam go do ust. Jęknął z rozkoszy. Chciałam mu pokazać, jak bardzo go pożądam. Złapał mnie za włosy. Czułam, jak jego ciało się spina, słyszałam jak oddech przyspiesza. 

— Olga...

Westchnął, gdy moja dłoń spełzła po jego podbrzuszu. Pieściłam go zapamiętale, wydobywając z niego kolejne jęki i przekleństwa. 

Letni dzień || 18+ || Damiano David ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz