3/3

859 58 17
                                        

Miałam z tym rozdziałem wstrzymać się do jutra ale prosze wstawie wam dziś

Dzień w którym ma się odbyć fałszywy pogrzeb jest miły dla wszystkich oprócz  jednej osoby ale chyba już wiadomo o kogo chodzi. Tak dokładnie Gregory Montanha od momentu kiedy wstał chodzi przygnębiony, jakby nie mógł znaleźć sobie odpowiedniego miejsca na świecie.Sam pogrzeb miał się już odbyć za 3 godziny.A wszyscy zatopili się w przygotowaniach by wyglądało to jak najbardziej realnie. Yoshi i Hedi zajmowały się kupnem kwiatów, Kui, carbo i silny przemowami,San i Dia wygrawerowaniem ich imion na nagrobkach, a blush i reszta dbali o to by ten pogrzeb wyglądał jak gangsterskie pożegnanie. A z racji tego że ostatnio dowiedzieli się jak zdobyć broń długą i naboje do niej to na stanie mieli już z 10 długich dzięki Lukasowi. Wszyscy mieli trzymać pistolety a dwie osoby które stoją koło osób które przemawiają mają posiadać broń długą.
Tymczasem Gregory przygotowywał się mentalnie do porzegnania przyjaciela. Wybrał garnitur i kupił bukiet białych i czarnych róż. Za to w tym momencie Erwin przebierał się w szary golf, czarny płaszcz, czarne eleganckie spodnie i buty do tego czarny kapelusz,Dorian ubrał czerwoną koszule czarny krawat, płaszcz, czarne spodnie i też kapelusz. Do samego pogrzebu został kwadrans, wszyscy właśnie zaczeli przyjeżdżać na parking zakonu, nagle na parking podjechało auto Montahany. Wszyscy byli zdziwieni jego przybyciem, ponieważ po co miałby przyjechać na pogrzeb kogoś kto dosłownie 2 dni temu go rozstrzelał. Nikt jednak o to nie zapytał tylko udali się na przygotowane miejsce i zaczeli uroczystość. Nie zmieniali już planów tylko wszyscy wyciągneli bronie i zaczeli. Gregory na ten widok się przestraszył ale postanowił poczekać na rozwinięcie sytuacji. Chwile jeszcze stali i Kui zaczął swoje przemówienie.

K-Zabraliśmy się tu dzisiaj by porzegnać dwie ważne nam osoby. Naszego najbardziej szalonego drucha Doriana i osobę na którą zawsze mogliśmy polegać czyli Erwina. Zgineli oni z honorem w genach a my jako przyjaciele i rodzina zawiedliśmy nie ratując ich. Erwin nasz człowiek o wielu twarzach, nieokłamując się który okazywał uczucia w najbardziej pojebany sposób zginął byśmy my mogli powrócić i stać się silniejsi. Dorian osoba która mogła by rozstrzelać pół policji, gdyby ktoś powiedział że się boi tego zrobić. Dzięki nim uczyliśmy się na swoich błędach czy też zyskiwaliśmu szacunek. Żegnajcie przyjaciele. Carbonara teraz ty.

C-Rodzino, przyjaciele znałem tą dwójke jeszcze przed rozpoczęciem akcji ale mogę przyznać że byli oni najbardziej szalonymi ludzimi jakich kiedykolwiek znaliście.Jak każdy człowiek mieli swoje wzloty i upadki ale po mimo wszystko zawsze się podnosili by nas wesprzeć czy przeanalizować co źle zrobili. Teraz już niestety nie podniosą się po tym upadku ale za to my pomścimy ich jako rodzina. Dziękuję i żegnajcie przyjaciele. Silny

Kiedy Silny zaczynał swoją przemowe na parking podjechało białe Zentorno w którym siedział Pastor i Skarpeta. Wyszli z auta i powoli kierowali się w stronę ceremonii.

S-Pamiętam jeszcze początki naszej przyjaźni, początki Mokotowa. Chcieliśmy być inni niż inne grupy,ponieważ nasza nie miała być grupą tylko rodziną. Nie było że ktoś ma władze wszyscy byli sobie równi. Na samych początkach napisaliśmy jeszcze wiersz który chciałbym wam powiedzieć.

W tym momencie Erwin i Dorian usłyszeli końcówke więc zaczeli mówić razem z Silnym.

E,D,S-Śmierci w oczy zerkamy,
Strach w cywilach zasiewamy, Zdrajców jak bydło zarżniemy,
Mafie do grobów poślemy,
Gangów życiem władamy,
Psy na smyczy trzymamy,
Honor w genach mamy,
Bliskich nie zostawiamy,
Rządów erę zaczynamy,
Porządków czas wprowadzamy, Jesteśmy waszymi panami,
Mokotów się nazywamy.

Na głos tej dwójki wszyscy oprócz Montahny się obrócili i przytulili tych dwóch idotów. Po całym chaosie gdy Erwin popatrzył na wszystkie sylwetki i zobaczył jedną bardzo mu znajomą, której wogule się nie spodziewał, wiadomo z jakiej przyczyny. Sylwetka się obruciła i w tamtym momencie doskonale wiedział kto to jest.
G-Erwin?-spytał z nutką nadziei w głosie.
E-Gregory? - odpowiedział pytaniem na pytaniem.
G-Ale jak widziełem zastrzelili cię, ty nie żyjesz. - stwierdził nie przyjmując żadnej innej informacji.
E-Pamiętasz tego misia z kartką którego dostałeś w szpitlu co było na nim napisane? - spytał.
G-Nie wież we wszystko co zobaczysz w mediach.
E-Właśnie tylko rodzina wie o sfałszowaniu mojej śmierci więc co z tego wynika? - pyatając podchodził do mężczyzny.
G-Nie wiem? - spytał
E-To że ty też do niej należysz przyjebie. - przytulił go - Przepraszam za długą. - odsunął się lekko.
G-Właśnie-walnął Erwina w brzuch - to za długą-walnął go jeszcze raz - a to za sfałszowanie śmierci i za to że się marwiłem.
E-Przeprosiłem przecież jezu-powiedział wstając z ziemi.
G-Tak tak, i jeszcze jedno-Montanha złapał młodszego za policzki i go delikatnie pocałował, ponieważ bał się reakcji drugiego, niepotrzebne gdyż Erwin niemalże odrazu oddał pocałunek. Zatracili się w sobie kompletnie zapominając o widowni jaką mieli za sobą, nie przjmowali się innymi teraz liczyli się tylko oni, to była ich chwila przepełniona tęsknotą i szczęściem. Obydwoje oddali się pocałunkowi by po chwili gdy zabraknie im powietrza wyszeptać między sobą ciche kocham cię. Niemalże wszyscy obecni byli uradowani że ta dwójka jest razem ponieważ cała wyspa ich shipowała.
Gdy para już odwruciła się do grupki zastali tylko uśmiechnięte twarze i wszyscy metalnie się zgodzili że Morwin w końcu wygrał.

---------------------------------------------------------
Misiaczki kolorowe z góry dziękuje za przeczytanie tego 3-shota one shota nie wiem jak to nazwać. Przepraszam za jakiekolwiek błedy ortograficzne ale no cóż bywa.

One-shoty (Morwin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz