Rozdział IV "Nowa szkoło witaj!"

20 7 0
                                    

Do rozpoczęcia nowego roku szkolnego i końca urlopu Pauliny został niecały tydzień, dlatego oboje postanowili się rozerwać najlepiej jak mogli, jednakże zanim wszystko to co miłe, musieli ogarnąć liceum dla chłopaka. Adrian był mądry, więc raczej bez problemów dostał się tam gdzie pragnął, jednak było dużo papierkowej roboty dla nich obojga i samo załatwianie tego trwało z dwa dni. Adrian obecnie dostał się do trzeciej klasy liceum językowego z rozszerzeniem angielsko-francuskim. Po załatwieniu tego wszystkiego ciotka i jej siostrzeniec wybrali się na wycieczkę poznawczą po okolicy, jakoś wcześniej nie mieli czasu bądź chęci do tego. Cioteczka zaproponowała rozdzielenie na pewien okres czasu a Adrian przytaknął na zgodę. Rozeszli się w swoich kierunkach, chłopak postanowił chwilę po spacerować, na cieszyć się widokami i spotkać kogoś? Zadał sobie to pytanie w głowie, czy spotka kogoś z nowej klasy. Z jednej strony liczył na to z drugiej zaś, przerażała go myśl, że nikt nie będzie warty tego by być miłym. To była część jego charakteru, był miły dla ludzi, którzy byli tego warci, czyli kiedy on tak stwierdzi. Po dwudziestu minutach spaceru, wszedł do jakieś kawiarni, zamówił sobie kawę na zimno z cynamonem, następnie usiadł przy stoliku i cierpliwie czekał na swoje zamówienie. W między czasie do restauracji wpadła grupa przyjaciół, oczywiście w osądzie Adriana i usiedli przy stoliku blisko jego miejsca. Brunet dostrzegł ich wzrok na sobie, gdyż tamci byli zaciekawieni nowym, przystojnym chłopakiem w okolicy, ale nie przejął się tym za bardzo i po chwili przyszła kelnerka z jego zamówieniem. Adrian delektował się tym napojem na tyle długo, że zapomniał, że miał wrócić do cioci. Adrian będąc gotowym do wyjścia, został zatrzymany przez jedną z dziewczyn z owej grupy. Była niewysoką brunetką, szczery uśmiech zdobił jej piękna delikatną twarz. -Hej! Jesteś tu nowy? - zapytała nieśmiale. Lekko zakłopotany chłopak odpowiedział; -Tak niedawno się tu wprowadziłem. - Na co dziewczyna odrzekła -Jestem Margaret, jednakże dla znajomych tylko Marg.- Brunet musiał się spieszyć, wymienili się na szybko numerami telefonów, po propozycji dziewczyny, i wybiegł z kawiarni. W drzwiach od kawiarni dostrzegł wzrokiem wchodzącego wysokiego chłopaka, miał on włosy koloru ciemnego brązu, wydawał się chudy i nosił okulary, spojrzeli na siebie przelotnie. Adrian po dłużej chwili dobiegł do auto cioci, wsiadł i jedyne co z jego ust wyszło to –Nie zabij mnie, mam powód. - Paulina posłała mu wzrok mordercy, ale wyruszyli i tak reszta drogi była w miarę cicha i spokojna. Po powrocie do domu, Adrian zobaczył wiadomość na jego telefonie:

M: Hej dotarłeś?

A: Hej tak tak

M: Okej to dobrze, ogólnie to chyba będziemy w klasie.

M: Serio? To dobrze, cieszę się

Adrian uznał, że dziewczyna jest warta tego by być dla niej miłym, nawet zaczął ja lubić i traktować jak koleżankę wydawała się ciekawa, ale wciąż był ostrożny.

A: Może wpadniesz do mnie, żeby jakoś lepiej się poznać przed rokiem szkolnym.

M: Jasne mam czas w weekend, więc sobota południe Ci pasuje?

A: Tak jasne jasne nie mogę się doczekać.

I tak nadeszła sobota, postanowili się spotkać trochę wcześniej niż zaplanowali, początkowo tematy jakoś się nie kleiły, jednak z czasem złapali wspólny język. Zaczęła się wytwarzać specjalna więź między nimi.

-Nie jesteś homofobem co? - zapytała ze strachem w głosie dziewczyna. -Raczej nie, to znaczy ja tam się nie mieszam w ich życia. - odpowiedział Adrian, po czym dodał -A coś się stało? - - Chciałam powiedzieć na samym początku naszej znajomości, że jestem lesbijką, żeby potem nie było nieprzyjemnych sytuacji lub coś podobnego- powiedziała nadal lekko zestresowana dziewczyna. -Hahahah- zaśmiał się tylko chłopak, -Spokojnie rozumiem jest w porządku naprawdę. - Dalsze ich rozmowy były luźniejsze, oprowadził ją po swoim domu, bardzo spodobał się jej, jego pokój. Następnie napotkali ciocie Paulinę, która była zadowolona z faktu poznania jej. Wieczorem chłopak odprowadził swoją koleżankę do domu, po czym sam wracając postanowił wpaść nad jeziorko oglądając przepiękny zachód słońca, niebo było koloru pudrowego różu oraz soczystej pomarańczy i nutką krwistej czerwieni. Odbicie słońca wyglądało niesamowicie w tej tafli. -Mamo gdybyś tylko mogła siedzieć teraz koło mnie. -powiedział lekko przygnębiony chłopak. Nagle chłopak poczuł na swojej skórze, chłodny podmuch wiatru. Siedział on jeszcze chwilę a po chwili zaczął zmierzać w stronę domu. Jest poniedziałek, dzień rozpoczęcia szkoły, nudnej męczącej szkoły. Na szczęście Adrian miał jedną przyjaciółkę, z którą umówił się, że pójdą razem na pierwszy dzień do szkoły. Jak się okazało chodzą razem do klasy, nawet na te same rozszerzenia, więc oboje mieli dużo wolnego czasu. Po 15 minutowej drodze busem dojechali na miejsce. Po długim apelu rozeszli się do klas i wychowawczyni po sprawach klasowych i organizacyjnych postanowiła wywołać na środek Adriana. -Adrian od dnia dzisiejszego jest naszym nowym uczniem mam nadzieję, że przyjmiecie go dobrze i ciepło w tej klasie. - ogłosiła nauczycielka na forum klasy, po czym chłopak usiadł z Margaret w tej samej ławce. W między czasie jego uwagę przykuł pewien chłopak, wydawało mu się, że go gdzieś już spotkał, po chwili namysłu doszedł do wniosku, że to musi być ten sam chłopak, którego mijał w kawiarni, kiedy on się spieszył. Po tych kilku godzinach siedzenia, stania, słuchania i zirytowania, Margaret i Adrian wybrali się na lody do pobliskiej lodziarni, która swoją drogą cieszyła się niezwykle dobrą reputacją, ceny były przyzwoite, smaków było co nie miara a sprzedawczynie były miłymi paniami, które z potrafiły doradzić. Brunet oczywiście nie nastawiał się jakoś pozytywnie na szkołę, jednakże pobyt z ludźmi cieszył go, sam był ambiwertykiem, przez co uwielbiał spędzać czas z ludźmi, przy których się dobrze czuł. Z Marg dzielił dużo zainteresowań, byli w tej samej klasie, przez co dlatego lubił z nią tak czas spędzać. Drugi dzień szkoły a właściwie pierwszy z lekcjami, na których trzeba być, tzn. według Adriana w życiu nic nie musisz, ale szkoła to siła wyższa, która wykracza poza to "prawo." Lekcje miały trwać od godziny 7:10 do 13:50, czyli lepiej niż sam się spodziewał, dodatkowo to były lekcje organizacyjne, więc wiało nudą cały dzień, no prawie bo poznał mniej więcej swoją klasę. Kilka osób przypadło mu do gustu, kilka nie a jeszcze z innymi nie rozmawiał. 

Jezioro naszej miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz