1.

809 26 0
                                    

Próbowała zasnąć. Wierciła się z boku na bok, wdychając niechętnie unoszący się wokół zapach alkoholu. W końcu wbiła pusty wzrok w białą ścianę i starała wyobrazić sobie pierwszy dzień w swojej nowej pracy. Nie wiedziała, czego oczekiwać i czego się bać. I czy w ogóle jest się czego bać. Strach? Czy w ogóle mogła go odczuwać? Chyba nie. Sama nie była już pewna, co czuła. Przez myśl przeszła jej kolejna butelka wina, ale była zbyt pijana by wstać i cokolwiek z tym zrobić. To ów alkohol prowokował jakże mądre rozważania. Przymknęła powieki i starała się przeżyć. Już tylko to miała w głowie. Przyjemne kropelki deszczu uderzały z wolna o jej szybę. Wsłuchiwała się w ten cichy dźwięk i w końcu na dobre zasnęła.

Siedząc w swoim aucie na szkolnym parkingu obrzucała wzrokiem dawne i znajome jej mury budynku. Upłynęło już kilka ładnych lat odkąd skończyła to liceum. A teraz magicznie powraca w jego progi. Kto by pomyślał? Ida wyszła na zewnątrz i mocno trzasnęła drzwiami jej ciemnoszarego Audi. Całkiem dobrze trzymała się na nogach pomimo wczorajszego wieczoru, więc przyśpieszyła kroku. Chciała wejść jak najszybciej do pokoju nauczycielskiego, zabrać klucze do sali i zostać w niej do końca dnia. Z lekkim kacem i tak lepiej obchodzić się ostrożnie. Jednak plany wszechświata na ten dzień były nieco inne. W słynnym pokoju, do którego już dotarła siedział jakiś młody nauczyciel, sączący kawę. Uśmiechnęła się pod nosem - nikt, kogo by mogła znać. Nie wzięła swojego planu, nie nauczyła się go i nie miała takiego zamiaru, zatem podeszła do wielkiego planu, który znajdował się na ścianie i starała się znaleźć swoje nazwisko. Na próżno. Kolejny raz przemierzała wzrokiem białą tablicę i nic. Westchnęła pod nosem i właśnie wtedy przypomniała sobie o programie ochrony świadków. Fuck. Zmiana nazwiska nastąpiła już jakiś czas temu. Jednak alkohol wciąż działał. Jej spojrzenie powędrowało do wytłuszczonego napisu, który brzmiał: Katarzyna Bielenia. Nawet ładnie - pomyślała, choć to była nieprawda. Sala numer 14. W końcu znalazła odpowiedni klucz i zamierzała zniknąć, gdy milczący mężczyzna postanowił się odezwać.
- My się jeszcze nie znamy. Jesteś tą nową nauczycielką?
- Tak, zgadza się - spojrzała chłodno w jego brązowe i zaciekawione oczy.
- Piotr Pietrzyk, miło mi. Uczę tu historii - wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Katarzyna Bielenia, mam prowadzić lekcje języka polskiego - uścisnęła mu lekko jego ciepłą dłoń.
- W końcu młoda krew. To znaczy. Są tu też nowi nauczyciele, ale głównie mężczyźni. A tak to same panie w średnim wieku, sama wiesz...
- A co jest złego w paniach w średnim wieku? - uniosła brew
- Nie, nic. Tylko tak mówię. To był żart - próbował się usprawiedliwić, a przy okazji zmieszał się jej poważnym tonem.
- Żart - powtórzyła sucho. Uniosła lekko kąciki ust i wolnym krokiem opuściła pomieszczenie.
Przewróciła oczami i skierowała się na główny korytarz, a później schody. Po paru chwilach na nowo odnalazła się w numeracji sal i odkryła, że sala numer 14 znajduje się na najwyższym piętrze. Przełknęła nerwowo ślinę. Stała na owym korytarzu. Spojrzała w lewą stronę i poczuła gęsią skórkę. Powoli ruszyła przed siebie. Z każdym krokiem jej serce wydawało się dudnić coraz głośniej. No nieźle, początek i już takie reakcje - szepnęła do siebie w duchu. Zacisnęła szczękę i spojrzała na zdjęcia wywieszone obok drzwi. Tak jak dawnej - pomyślała. Wzięła szybki oddech, przekręcając klucz w drzwiach. Weszła do środka i zamknęła się w pomieszczeniu. Nogi jej lekko zwiędły. Prócz nowej farby na ścianach i rzutnika, wszystko przypominało tamtą salę od języka polskiego. Głupia myśl przeszła przez jej głowę.
- Nie, na pewno już tu nie pracuje - podeszła do biurka. Czuła dziwną satysfakcję, że może usiąść w jej dawnym miejscu. Przypomniała sobie nagle jej ulubiony zapach. Nostalgia zaczęła zalewać ją falami. To był błąd, że się na to zgodziła. Mogła odmówić. Poprosić o inny zawód. Cokolwiek. Na pewno były inne możliwości. Coś nieopisanego ciągnęło ją do tej decyzji.
Na pewno to nie była tylko zwykła ciekawość. Cóż, doskonale znała odpowiedź na to pytanie, co ją tutaj ściągnęło, a raczej kto...
...
Moja druga lekcja upływała mi całkiem spokojnie i nudnie, czyli znośnie. Od początku nałożyłam na siebie maskę królowej lodu, więc spotkałam się z oczekiwaną ciszą i spokojem. Królowa lodu... może i było w tym trochę prawdy, cóż, na pewno wygody. Wczoraj odbyło się rozpoczęcie roku szkolnego, ale beze mnie. W każdym razie bez obecności na Radzie i na rozpoczęciu poznałam swój plan. Zostały mi przydzielone trzy klasy. Dwie pierwsze i  jedna druga. Pierwszaczki, westchnęłam. Może to i dobrze. Rozejrzałam się po sali. Każdy pisał w zeszycie polecone zadania. Może jednak nadaję się do tego zawodu. Prychnęłam pod nosem. Kilka osób podniosło na mnie głowy. Uniosłam brew i wrócili do pisania. Spojrzałam za okno. Padał mały deszcz. Zostały jeszcze cztery minuty do dzwonka. Przewróciłam oczami. Poczułam, jak ktoś mnie obserwował. Szybko znalazłam ową osobę. Jakiś chłopak, którego imienia nie zapamiętałam wpatrywał się we mnie.
- Pisz - burknęłam
- Już napisałem - odpowiedział śmiało z lekkim uśmiechem.
- W takim razie narysuj kilka szlaczków pod tematem jak nie wiesz co dalej robić - gęsty rechot przeszedł przez klasę. Chłopak zaczerwienił się i spuścił wzrok. Już nikt nie podniósł swego spojrzenia. Zadzwonił dzwonek, ale żaden z obecnych nie wstał i nie wyszedł. Uśmiechnęłam się lekko.
- Możecie wyjść - nie upłynęła minuta a w sali zostałam sama. Przejechałam dłonią po blacie biurka. Na korytarzu zapanował chaos. Cóż. Nic nowego. Wpatrywałam się w spadające krople deszczu. Kątem oka dostrzegłam swoją torebkę. Sięgnęłam po nią i wyjęłam z niej małą buteleczkę wódki. Zwinnym ruchem dłoni odkręciłam ją i wypiłam kilka wolnych łyków. Odchrząknęłam. Zaczęłam szukać butelki wody albo soku. Na próżno. Jak zawsze czegoś musiałam zapomnieć. Przeklęłam pod nosem. Znalazłam paczkę miętówek, ale to za mało. Muszę popić. W końcu nic rano nie jadłam. Wzięłam dwie gumy i parę złotych, a następnie wyszłam z sali. Kilka osób po drodze powiedziało mi "dzień dobry" na co odpowiedziałam skinieniem głowy. Na pierwszym piętrze powinien być automat z napojami. Poczułam lekkie rozluźnienie. Alkohol przyjemnie rozchodził się po moim organizmie.
- Wybaczcie - wysłałam uczniom czekającym w kolejce wymuszony uśmiech i wstukałam odpowiedni numer na pulpicie. W końcu wyskoczył mój upragniony napój, a później baton i reszta. Znów ruszyłam szybkim krokiem, ale tym razem na górę. Suszyło mnie. Nie ma to jak opijać wódką wczorajsze wino. Po chwili złapałam za klamkę i weszłam do sali. Od razu wyplułam gumy i wypiłam połowę butelki zimnego soku pomarańczowego. Westchnęłam i obróciłam się. Wpadłam prosto w błękitne oczy. Jej błękitne oczy. Zaczęłam się krztusić z powodu tego niespodziewanego spojrzenia. Kobieta podeszła do mnie swym zwinnym i pełnym gracji krokiem i poklepała moje plecy.
- W porządku? Wszystko dobrze? - cholera, jej głos...
- Tak - wydusiłam z siebie. Cholera, nauczę się teraz zamykać za sobą drzwi sali na klucz. Uśmiechała się. Mój wzrok badał jej twarz. Nic, dosłownie nic się nie zmieniła. Oniemiałam. Dawna pewność uleciała. Nie poznała mnie, widzę to. Jest miła, ale tak uprzejmie miła, tak oficjalnie.
- Nazywam się Maria Winkler. Dostałam Cię pod opiekę. Też jestem polonistką. Na początek pomogę Ci oswoić się ze szkołą i zawodem, a potem będziesz mnie mieć już z głowy - uśmiechała się lekko. Miała nieco więcej zmarszczek wokół oczu, ale w niczym dosłownie, w niczym to nie dodawało jej lat. Prędzej klasy.
- Dobrze - chrząknęłam - Ma pani teraz zajęcia?
- Tak, Ty z kolei powinnaś mieć teraz okienko - 
- Zgadza się - wysłała mi swój piękny uśmiech.
...
To nie może być prawda. Pracuje tu. Ona tu pracuje. Fuck. Zresztą. W sumie po cichu na to liczyłam. Znaczy, miałam drobne, małe myśli, które czasem krążyły wokół jej tematu. Po prostu zastanawiałam się, co u niej słychać. Czy pracuje, czy wciąż ma ten sam numer? Czy jest szczęśliwa? Właśnie to skłoniło mnie, by się zgodzić, gdy zaproponowali mi pracę w mojej dawnej szkole. Czułam, że to może być zły pomysł. Ale coś mnie tutaj ciagnęło. I to była ona. Zresztą. Po tylu latach na pewno o mnie zapomniała. Nie poznała mnie. Aż tak się zmieniłam? Wydoroślałam, nabrałam pewności siebie. Ale... Fakt, mam nieco inny kolor włosów, są troszkę krótsze niż wcześniej. Nie noszę już okularów, mam soczewki. Nie ubieram się jak osiemnastolatka, a jak kobieta przed trzydziestką. Hmm. Liceum skończyłam 8 lat temu. To nie jest długi okres czasu. Na co ja liczyłam? Że jak mnie zobaczy to wrócimy do tego, co było wcześniej? Prychnęłam pod nosem. Za dużo analizowania, za dużo myśli. Zresztą zaraz mam swoje zajęcia, a ona wolne.

Wyszłam z auta, w którym czułam się bezpiecznie i swobodnie, by ruszyć w kierunku szkoły. Nie miałam ochoty na większą ilość konfrontacji tego dnia. Szłam wolnym krokiem i rozmyślałam o niej. Jak powinnam się przy niej zachowywać? Chciałam to mam. Teraz coś wykombinuj - geniuszu. Cholera. Przynajmniej będzie ciekawie. Ostatnie piętro już było blisko. Podeszłam do parapetu naprzeciwko drzwi do jej sali. Głucha cisza przerwana została jej głosem. Uśmiechnęłam się. Opowiadała o literaturze z takim zaangażowaniem. Słyszałam jak bardzo się wkręciła. Wsłuchiwałam się zatem w jej piękną barwę. Zalała mnie nostalgia i ponowna fala wspomnień. Westchnęłam i otrząsnełam się, gdy zadzwonił dzwonek. Po dłuższej chwili uczniowie zaczęli opuszczać jej salę. Patrzyłam się w jej głąb. Co powinnam zrobić? Jak się zachować? Może lepszym pomysłem byłoby trzymanie wszystkich na dystans? Jej też. Może ułożyła sobie z kimś życie. Skąd mam wiedzieć. Napędze jej więcej głopotów. Tak. Lepiej tego uniknąć. Mogę ją podziwiać z oddali. Nie chce jej skrzywdzić. Nigdy nie chciałam. Skoro teraz mam prowadzić tak beznadziejne życie, to chociaż będę mogła od czasu do czasu na nią spojrzeć i wymienić parę zdań. Wtedy spostrzegłam jej wzrok na sobie. Błękitne oczy patrzyły na mnie w dziwny sposób. Zmarszczyłam brwi. Stałam całkiem zwyczajnie. Spuściłam wzrok. Opierałam się tyłkiem o parapet. Miałam skrzyżowane ręce. Odepchnęłam się i ruszyłam przed siebie. Czas, by zacząć realizować mój wspaniały plan. Ona w tym czasie wciąż mnie lustrowała. Weszłam do sali i oparłam się biodrem o pierwsza ławkę na przodzie. Patrzyłyśmy na siebie. Uniosłam niedbale kąciki ust. Delikatne zmarszczki pojawiły się wokół jej lekko zmrużonych oczu. Na twarzy kobiety pojawił się mały i tym razem jeden z bardziej szczerych uśmiechów. Nie wytrzymam dłużej tego spojrzenia. Teatralnie przewróciłam oczami, doprowadzając się do porządku.
- Cóż, teraz chyba moja kolej.
- Um, tak - zaczęła zbierać swoje rzeczy. Położyła swoją torebkę na ławce obok. Kątem oka widziałam w jej ruchach lekką nerwowość, spięcie. Uniosłam brwi. Podeszłam do jej biurka, wyjęłam swoją książkę, a obok niej postawiłam torebkę. Otworzyłam okno, a to wszystko przy akompaniamencie unikania i ignorowania jej osoby.
- To ja już - wskazała na drzwi. Kiwnęłam głową i włożyłam dłonie do tylnych kieszeni spodni. Odchrząknęła - pójdę.
I wyszła. Po mojej głowie krążył nawał myśli. Tym razem to nie przez alkohol. Widziałam to. W jej oczach. Poznała mnie...

Moja Maria (gxg, nauczycielka) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz