.5.

103 8 18
                                    

Było piękne, środowe, listopadowe popołudnie. W liceum UA, klasa 1-A właśnie skończyła na dzisiaj lekcje i pakowała swoje rzeczy do plecaków. Wracając do akademika Uraraka wraz z Midoriyą zastanawiali się, co dzisiaj zrobić Eri na kolację. Poprzedniego wieczoru włożyli do lodówki trochę mięsa mielonego, więc pozostało dodać warzywa i przygotować tak, aby ją zaskoczyć.

- Może zrobimy klopsy? - rzucił Izuku zanim zdała sobie sprawę, że dziewczynka jadła je już w zeszłym tygodniu.

- A może taco? - zaproponowała Uraraka jednak chwilę później przypomniała sobie, że mała kulka radości prawdopodobnie już nigdy nie tknie nawet jednego, po incydencie z zeszłego miesiąca. A mianowicie; pewnego wtorkowego wieczoru klasa 1-A zdecydowała, że na kolację zjedzą tacos, a jako, że Eri nigdy wcześniej nie miała okazji ich nawet spróbować, była najbardziej podekscytowana. Jednak tej nocy wszystko potoczyło się inaczej niż miało. Okazało się bowiem, że Mineta chciał zrobić Kaminariemu żart, dodając mu do porcji znaczną ilość ostrego sosu. Niestety, przypadkiem talerz z owym tacosem trafił do najmłodszej z całej popapranej rodzinki; Eri. Nasze ukochane słoneczko, rozpłakało się od palenia w ustach. Nie trzeba chyba dodawać, że Mineta skończył ze spuchniętą oraz czarną od spalenia twarzą, obrywając od damskiej części klasy, Kaminariego oraz Bakugou.

- A może- - chłopak urwał, gdy zobaczył, że przed nim stoi Pan Aizawa z notatką w ręku.

- Midoriya, Uraraka - wręczył im notatkę - Pan dyrektor Nezu, chciałby z wami porozmawiać w swoim gabinecie.

Dwójka nastolatków spojrzała na siebie z zaskoczeniem; żadne z nich nie zrobiło niczego złego w ciągu ostatnich kilku miesięcy, chyba, że liczyć kolejną kłótnię między Midoriyą a Bakugou, która skończyła się walką, ale to było jeszcze zanim w ogóle spotkali Eri. W drodze do gabinetu dyrektora myśleli nad powodem, dla którego dyrektor ich wezwał.

- Chyba nie myślisz, że Eri stało się coś złego, prawda? - spytała, gdy stanęli przed drzwiami do gabinetu dyrektora.

- Nie - odpowiedział chłopak - Gdyby coś jej się stało, pan Aizawa sam by nam powiedział.

Po kilku sekundach weszli do gabinetu dyrektora.

- O, Midoriya, Uraraka - przywitał ich ciepło Nezu, podnosząc prawą łapkę i machając nią. Chociaż jego wyraz twarzy rzadko się, przyjaciele mogli dostrzec w jego oczach coś... nieprzyjemnego? Coś jakby... nieufność? Gniew? Powściągliwość? Mieli nadzieję, że te nieprzychylne spojrzenia nie były skierowane do nich. - Jak miło z waszej strony, że tak szybko zdecydowaliście się do nas dołączyć.

- Nas? - pomyśleli brokuł i mochi rozglądając się po pomieszczeniu - Kto jeszcze tu jest? - na odpowiedź na ich pytanie nie musieli czekać długo, bowiem na przeciwko ich dyrektora znajdowała się dwójka facet.

Jednym z nich był, duży, krzepki, mężczyzna po czterdziestce, z dużymi mięśniami, które były opinane przez jego garnitur ( jeśli trudno wam sobie go zobrazować, to se wyobraźcie takiego Pudziana w garniaku ). Miał bliznę na prawym oku, oraz tatuaż smoczej głowy, po drugiej stronie twarzy, która wyrażała gniew oraz niebezpieczeństwo, a na jego widok zarówno Izuku jak i Ochacko z trudem powstrzymywali chęć ucieczki stamtąd.

Drugi z nich był po sześćdziesiątce i siedział na wózku inwalidzkim. Jego włosy były siwe i rzadkie a jego sylwetka wyglądała, jak na jego wiek, dosyć atletycznie. Mimo, że na jego skórze były zmarszczki, wciąż można było dostrzec na niej liczne tatuaże. Dwójka nastolatków zauważyła również, że mały palec starce był znacznie krótszy od pozostałych, zupełnie tak, jakby został z grubsza odcięty - Jakuza - pomyśleli oboje.

- Family Matters - |TŁUMACZONA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz