Podróż była niełatwa. Kaya musiał iść przez drogi modstadu w zżółciałej od rzyguw koszuli i podartych spodniach.
Kiedy wlazł cały spocony i zdyszany na mostek pod którym pomieszkiwał rejzor, usłyszał podejrzane głosy. Coś w stylu HABAHGAHAGAHAHBABAGA. Hiliczurle z pałkami w kształcie klejnotów.
-FREEZE! - wydarł się kaja i dobył miecza zza majtek.
Karol Wiśniewski zstąpił z niebios i zmiótł potwory z powierzchni ziemi. Okazało się że to była fatamorgana i obudził się przywiązany do słupa. Hiliczurle tańczyły dookoła wyginając dupy jak Barbara przed lustrem i modliły się do Boga żarcia. Zanim Kaya zorientował się że zaraz zostanie pożarty zjawił się traveler z odsieczą.
-Kaya ty huju - powiedział beznamiętnie gracz i spierdolił dalej robić dayli komiszyns i żulić primosy.
-spierdalaj anemon pierdolcu! - krzyknął na odchodne.
Ruszył w stronę zachodu na zgalareciałych nogach. Zmierzał do lijułe odnaleźć legendarną plantację bejdoł. Działała pod przykrywką firmy farmaceutycznej jakiegoś pseudo dendro aptekarza i dziewczynki która straciła chęć do życia przez pracę domową w pierwszej klasie i zachowuje się jak zombi.
-OLA AMIGO! - szczeknął rejzor gdzieś z góry i z prędkością światła wskoczył na kaye i go przewrócił. Zaczął go lizać po mordzie
-PEDALE! Tfpf REJZOR KURV- przerwał bo język rejzora powędrował do jego mordy - REJZOR SIAD!!!
Razor posłusznie usiadł w minimalnej odległości pozwalając kaji na chwilę ulgi.
-ty jebana mendo mam twoją zapchloną ślinę w ryju
-woof capisz tanim winem
-bylo drogie!!!
-bo diluc tak powiedział? - zainteresował się rejzor.
-masz mnie, jebańcu. A teraz spierdalaj.
- wiem czego szukasz kajuś.
Tylko nie to, pomyślał kajuś.
Wkrótce niestety wspólnie dotarli do lijułe harbor i odnaleźli aptekę. Ta chujnia qiqi za ladą wpierdalała suche liście. Podziwiał młodą.- hej qiqi szukamy bejdo
-srejdo.. bejdo... zagluszasz muzykę płynąca w mych rzyłach.
- czy to depresyjne hity bili ejlisz??
-mhm - wymamrotała qiqi z zielskiem w mordzie.-ale ja chcę to bejdo
Kaya myślał że będzie płakać. Ale był już starym, najebanym chłopem więc nie mógł nic poradzić na te chec. Nie poryczał się.
-porsze porsze! - odezwał się ktoś zza ich pleców. - zawiozę was do niej mojim porsze!
To był rudy, bogaty, rozpieszczony skurwysyn child. Miał reputację przede wszystkim bogatego skurwysynka ale też szpiega i największego kabla, szantażysty i łowcy łapówek.
- czego chcesz w samian?? - zapytał Kaya
-ciebje kiciusiu. MrrrrKaya zwymiotował prosto do miski qiqi.
CZYTASZ
fanfic genshin impact
Fanfictionprzygody najebanego kaeyi dla ludzi pozbawionych szarych komórek. 18+ mimo że i tak młodsi wejdą yolo nikt nie musi mi przyznawać że to jest dno ludzkiej wyobraźni ale szczerze? takie wyrąbiste ze statystyk wejść widzę że ta książka nie cieszy się z...