Po wczorajszym wybuchu euforii nie było u mnie śladu. Łowcy rzucali mi to przerażone, to zdziwione i pogardliwe spojrzenia. Po szaleńczym śmiechu i niezrozumiałej dla nich maszynerii, którą dla własnego bezpieczeństwa zabierałem wszędzie ze sobą, Wikingowie zaczęli trzymać się ode mnie z dala. Pewnie pomyśleli, że oszalałem , jednak czy ja uważałem, że stałem się szaleńcem? Owszem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie rzuciłby się aby uratować smoka, za którego można dostać masę pieniędzy, a zabicie go powinno być bardziej nagrodą, na którą czekają wszyscy. Ale ja to nie wszyscy, więc wybije się ze zwyczajowego, nudnego i monotonnego zwyczaju, pokazując innym, że można to zrobić inaczej. Szybko pobiegłem pod pokład i stanąłem przed klatką Nocnej Furii, która zmierzyła mnie krytycznym wzrokiem.
— No co? Przyniosłem ci prezent, niewdzięczny zwierzaku. — powiedziałem, a smok przewrócił oczami — O matko, jeszcze dużo pracy przed nami — mruknąłem niezadowolony. Obejrzałem dwa razy klatkę, a potem musiałem zwrócić się do Viggo, żeby dał mi klucze. Zapukałem, ale nikt mi nie odpowiedział, więc ponownie zastukałem w drewniane drzwi od kajuty. Cisza ponownie nie została przerwana, więc stwierdziłem, że pójdę do Rykera, w końcu jest prawą ręką Viggo. Wychodząc pożegnałem się z Czarną Śmiercią, po czym szybkim krokiem wróciłem na powierzchnie. Wzrokiem odnalazłem łysego Wikinga, który obserwował jak jego podwładni wyciągają coś z wody. Podszedłem do niego i postukałem w ramię, przez co obrócił się warcząc kilka niezbyt cenzuralnych słów.
— Czego chcesz? — warknął, po czym spojrzał na mnie — Szybko, nie mam czasu.
— Mogę klucze od klatki Nocnej Furii? — zapytałem, a Łowca chyba dostał cichego zawału serca. Nic nie powiedział, tylko odczepił srebrny klucz o swojego paska i mi go wręczył.
— Nigdy więcej nie mów tego głośno, jak coś, to cię ostrzegałem, a jak ta bestia cię zabiję, to nie będzie moja wina. Powiem, że ukradłeś mi ten klucz, a co za tym idzie dopuściłeś się jednej z najgorszych zabronionych rzeczy na tym statku — powiedział do mnie szeptem, po czym jak gdyby nigdy nic się odwrócił. Mocno zacisnąłem palce na metalu, po czym schowałem go do wewnętrznej kieszeni mojej kamizelki. Spojrzałem jeszcze raz na Rykera, a potem ruszyłem przed siebie, trzeba dopiąć ostatnie guziki w moim planie.
Mój pomysł i cały plan polegał na tym, aby zdobyć zaufanie tego smoka, a następnie spróbować zrobić coś, czego nie zrobił nikt przede mną. Dumnie niosłem lotkę w ramionach, uśmiechając się od ucha do ucha. Moja pewność siebie prysła, kiedy stanąłem przed klatką i spojrzałem w oczy Nocnej Furii. Przerażenie i chęć bycia wolnym, to co ewidentnie widziałem tylko ja w oczach smoka. Patrzył się na mnie ogromnymi zielonymi oczami, których źrenice nie były już tylko cieniutkimi paskami na środku oka. Były większe, zdecydowanie, jakby przestał się mnie bać. Mówi się, że jak człowiek patrzy na coś co kocha, to źrenice robią się większe, a może działa to też na smoki?
— Ufasz mi? — zapytałem, po czym włożyłem rękę do środka i odwróciłem wzrok. Jeżeli Nocna Furia chce mnie zabić lub zranić, niech zrobi to teraz. Czekałem dość długo, jednak po dłuższej chwili na swojej dłoni poczułem coś mokrego i ciepłego równocześnie i wtedy nabrałem tyle odwagi i spojrzałem w te pełne zaufania oczy smoka — Proszę, powiedz mi, że mnie nie zabijesz, jak tylko się zbliżę. — wcale się nie zdziwiłem, kiedy smok nie powiedział do mnie słowa, tylko kiwnął głową i grzecznie usiadł w rogu klatki. Rozejrzałem się na wszystkie strony, i ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było pod pokładem. Wyciągnąłem klucz i otworzyłem więzienie smoka. Ten nie rzucił się na mnie, nie chciał zabić, tylko cierpliwie czekał, aż wejdę do środka.
CZYTASZ
Czkawka x Astrid- Co By Było Gdyby...| Remake
RandomCo by było gdyby pierwszym jeźdźcem nie został Czkawka, a Astrid? Co by było gdyby Czkawka był Łowcą smoków?Jak wtedy wyglądała by historia popychadła i chłopaka, który oswoił nocną furię i zjednoczył wikingów i smoki? Bez niego to będzie jak nic wy...