Minął mniej więcej tydzień od momentu, kiedy to Astrid zamieszkała ze mną w jednym pokoju. Nie zmieniła się pod względem charakteru, jest tak samo uparta i arogancka, jak ją zapamiętałem. Łowcy bardzo "docenili" nowych towarzyszy, ponieważ teraz to oni byli odpowiedzialni za sprzątanie statków oraz za pranie, co było wręcz utrapieniem zanim tutaj trafili. Zawsze wybuchały kłótnie, kto będzie prał oraz komu przypadnie to niewdzięczne zadania sprzątania statku. Zazwyczaj padało, na jakiegoś nowego Łowce, ponieważ nazywaliśmy to „otrzęsiny żółtodzioba" i co śmieszne, nowe osoby myślały, że zostały w jakiś sposób wyróżnieni i polerują wręcz statek, byleby przypodobać się Viggo, Rykerowi lub któremuś z Hersztów. Dobrze, że ja nie byłem aż tak głupi i nie dałem się na to nabrać, od razu wykłócając się z jednym Hersztem, w którym teraz mam przyjaciela.
Leżałem na łóżku, w myślach analizując sytuację, w której się teraz znalazłem. Jestem pomiędzy młotem a kowadłem. Kochałem Astrid i, ku mojemu przerażeniu, czuje, że to wcale nie minęło, dodatkowo Viggo zawdzięczałem wszystko. Życie, dach nad głową i możliwość rozwoju, jednak ograniczył mi też to, za czym uciekałem taki kawał czasu – wolność. Nie pozwala mi latać na Szczerbatku ile chce i kiedy chce, nie mogę nagle uciec do kuźni i udawać, że mnie nie ma, bo ktoś mu doniesie, nie mogę zacząć pisać ani rysować, bez jego wiedzy. Nie mam tak naprawdę możliwości wyboru, za pozycje i schronienie płacę najwyższą znaną mi ceną. Pewnie dalej bym nad tym myślał, gdyby nie krzyk za drzwiami. Podskoczyłem i już po chwili byłem na środku statku z mieczem w dłoni. Rozpoznałbym ten krzyk nawet i za dziesięć lat, pełen strachu i nienawiści. Dwóch Łowców trzymało Astrid, a trzeci się nad nią pastwił, odcinając kawałki włosów albo powoli przecinając jej skórę. Podszedłem tam szybkim krokiem i odepchnąłem Wikinga od dziewczyny.
— Czy was do końca pojebało?! — spojrzałem na Łowców, którzy spuścili głowy — Może wam by takie coś załatwić?
Zacisnąłem rękę na rękojeści miecza, podszedłem do zdenerwowanego Łowcy i zamachnąłem się, chciałem wbić mu ostrze w oko, ale musiałem dbać o reputację spokojnego i sprawiedliwego. Nie pomagała też rana na ramieniu, o której nie powiedziałem nikomu. Końcem ostrza przejechałem mu od brwi do połowy policzka i odciąłem kawałek włosów. Odwróciłem się i ujrzałem przerażonych Łowców, którzy starali się opatrzeć rany Astrid, niestety dziewczyna twardo nie pozwalała się dotknąć.
— Jeżeli za trzy minuty nie przyniesiecie bandaży i maści od Letty to traficie przed Viggo — warknął i potem spokojnym wzrokiem spojrzałem na blondynkę, która teraz bacznie mnie obserwowała. Kucnąłem przed nią i obejrzałem przecięcia, wyciągnąłem rękę i złapałem kawałek poturbowanego pasma włosów. Blondynka spuściła wzrok i za wszelką cenę unikała mojego.
— Czemu nie chcesz na mnie spojrzeć? — zapytałem, ale nie dostałem odpowiedzi. Westchnąłem i spojrzałem na taflę wody. Pięć, cztery, trzy, dwa...
— Panie Czkawko! Mamy to o co prosiłeś i błagamy o wybaczenie! — wyrzucił z siebie na jednym wdechu Łowca, drugi tylko mu przytakiwał. Podali mi bandaże, a ja na nich spojrzałem.
— A co ja mam wam wybaczyć? To raczej ją powinniście błagać — odpowiedziałem i spojrzałem na zmieszaną blondynkę — Co o tym myślisz?
Dziewczyna tylko kiwnęła głową na „tak" i spojrzała na mnie błagalnie. Serio myśli, że jestem rasowym mordercą? Dałem Łowcą znak ręką, że mogą już iść, mieli więcej szczęścia niż rozumu.
— Jesteś w stanie wstać? — zapytałem, a dziewczyna powoli i ostrożnie wstała, aby po chwili upaść wprost na mnie, złapałem ją — Czyli nie.
Złapałem ją na pannę młodą i zaniosłem do pokoju, po drodze mijając Ryker'a, który wyglądał, jakby zobaczył ducha. Położyłem blondynkę na łóżku i zacząłem oglądać jej rany. Na szczęście żadna nie wyglądała na poważną, pewnie zostaną blizny, ale to normalna sprawa. Najbardziej widoczne będzie rozcięcie na lewym policzku. Nie wiedzieć dlaczego, bardzo mnie bolała wiedza, że nikt inny nie zareagował na takie zachowanie, tylko przechodzili obok. Dlaczego inny są aż tak nieczuli na krzywdę innych? Położyłem rękę na zdrowym policzku dziewczyny, która zasnęła. Po chwili dopiero zrozumiałem co robię i zabrałem rękę, jakby Astrid nagle pokryła się ogniem. Złapałem bandaże w ręce i zająłem się ranami dziewczyny.
Skończyłem dość szybko i stwierdziłem, że dam jej spokój. Niech się wyśpi, a ja wyjdę i opowiem o wszystkim Ryker'owi, jedynej osobie, która jawnie mówi o swojej niechęci do kapitana i nie kabluje mu każdego mojego ruchu. Każdy zdawał sobie sprawę, że mężczyzna się zwyczajnie nie boi Viggo, bo ten w jakiś dziwny i pokrętny sposób był od niego uzależniony, pominąłem fakt, że są braćmi. Znalazłem go tam, gdzie zawsze, na dziobie statku rzucającego kamieniami w fale.
— Co tam ciekawego dzisiaj widzisz w falach — zaśmiałem się, a Ryker spojrzał na mnie tym samym przerażonym wzrokiem, którym obdarzył mnie wcześniej — O co chodzi?
— Dawno nie widziałem ciebie aż tak zdenerwowanego, w sumie to nigdy — zszedł z dziobu — W dodatku pierwszy raz okaleczyłeś kogoś z załogi i zagroziłeś Viggo. To chyba pierwszy raz od kiedy tutaj trafiłeś — Odkaszlnął — I przez chwilę myślałem, że nie przepadasz za płcią piękną.
— Myślałeś, że jestem Argrem? Nie no, wielkie dzięki — udawałem oburzonego, choć doskonale wiedziałem, że takie wrażenie sprawiam odpychając od siebie każdą kobietę. Ale zwyczajnie nie lubię, jak ktoś się do mnie tak przyczepia i nie chce puścić, wali alkoholem i nie ma nic pod czaszką oprócz zaciągnięcia kogoś do sypialni.
— Ładną szramę żeś zostawił temu głupkowi — zaśmiał się łysy i złapał moją szyję pod ramię, lekko mnie podduszając —Nie watro zadzierać z Haddockiem! Dobrze, tak trzymaj, nie mogą w końcu uważać ciebie za nie wiadomo jak miękkiego, co nie? Wyrobiłeś sobie opinie spokojnego i sprawiedliwego, a to, co zrobiłeś doskonale to pokazuje. A skoro już zeszło na szczerość, to powiedz staremu Ryker'owi, co miałeś w głowie, aby rzucić się na trzech Łowców i przy okazji ich nie zabić?
— To co już wspomniałeś, opinia. Nie mogę pozwolić sobie na wybuch agresji i morderstwo na samym środku statku, prawda? — odpowiedziałem i uwolniłem się od uścisku mężczyzny — Wracam do pokoju, żeby Astrid nie wypiła moje barku sama
— Idź idź, bo nie będzie już dla ciebie — krzyknął na odchodne i zaniósł się śmiechem. Ryker był jedynym człowiekiem, którego śmiało mogłem nazwać przyjacielem na tym statku oraz jedynym członkiem rodziny, który mi został na świecie.
~~***~~
Pierwszy rozdział w tym roku, mam nadzieję, że wam się spodobał :)
~Myjcie łapki
CZYTASZ
Czkawka x Astrid- Co By Było Gdyby...| Remake
RandomCo by było gdyby pierwszym jeźdźcem nie został Czkawka, a Astrid? Co by było gdyby Czkawka był Łowcą smoków?Jak wtedy wyglądała by historia popychadła i chłopaka, który oswoił nocną furię i zjednoczył wikingów i smoki? Bez niego to będzie jak nic wy...