Rozdział 19

306 21 1
                                    

Nagle cały plan szlag trafił, ponieważ od razu się zerwałem z taki zapałem, że krzesło z hukiem uderzyło o podłogę a koc poleciał na drugi koniec pokoju. Astrid odskoczyła jak poparzona a ja nie wiedziałem co spowodowało u mnie taką reakcję. Pocałowała mnie, jak kilka innych kobiet, ale ja nigdy nie zareagowałem w taki sposób. Tutaj muszę przyznać punkt Ryker'owi – mnie takie rzeczy nie ruszały. Blondynka wyglądała na przerażoną, w dodatku wbiła się w róg pokoju i była bledsza niż zazwyczaj. Powoli zacząłem rozumieć co właśnie zrobiłem i potarłem ze zrezygnowaniem nasadę nosa. Astrid chyba już ochłonęła, ponieważ spokojnie do mnie podeszła i bacznie zaczęła oglądać.

— O co chodzi? — zapytałem, a dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.

— Wiedziałam, że nie śpisz — odpowiedziała i jakby nigdy nic podeszła do barku.

— Astrid nie pij więcej, bo jutro nie wstaniesz — warknąłem, a dziewczyna się zaśmiała — Z czego się śmiejesz?

— Jak ja dotychczasowo nic nie wypiłam — wyciągnęła nieznane mi szklane naczynie, w którym (o ironio) był prawdopodobnie cały rum, którego mi brakowało w butelce — To był taki mały teścik, chciałam zobaczyć co zrobisz i jednak nie wykorzystujesz każdej okazji

— To źle czy dobrze, bo zaciąłem się od momentu kiedy wyciągnęłaś rum — zabrałem od niej naczynie i powoli zacząłem przelewać jego zawartość ponownie do odpowiedniego pojemnika — Po co ci tak właściwie było? Co przez tak głupie zagranie chciałaś osiągnąć?

— Coś dla siebie, nie wnikaj — odpowiedziała i podeszła do biurka, po czym zakryła dłonią usta. Przez kilka chwil nie rozumiałem o co jej chodzi, po czym przypomniałem sobie o moim „dziele" aka portrecie dziewczyny w zeszycie, który teraz był otwarty dokładnie na tej stronie. Zdrajca. Nie wiedziałem co jej powiedzieć, bo niby jak? Jak spałaś, to ciebie rysowałem, proszę nie bierz mnie za dziwaka? Albo nie! Jestem Czkawka, ten co uciekł z wyspy jakieś cztery lata temu, podkochiwałem się w tobie, a teraz wbiłaś mi do życia z buta i się rozsiadłaś na fotelu z napisem „Pierwsza Miłość" a to dalej nie minęło. Brzmiałbym jak totalny desperat, jak nie wariat. Szybko doskoczyłem do zeszytu i go zamknąłem.

— Chciało ci się? Ale dlaczego akurat ja, Koda? Dlaczego? — podeszła do biurka i zaczęła wertować kartki zeszytu. Przez krótką chwilę chciałem jej powiedzieć, że nie mam na imię Koda i że ją znam dłużej niż się jej wydaje, ale w porę ugryzłem się w język. Jeszcze tego by mi brakowało do szczęścia, żebym się wygadał o prawdziwej tożsamości.

— Jakoś tak wyszło, nie robiłem nawet tego świadomie, byłem tak śpiący — przejechałem opuszkami palców po szkicu, który wyglądał lepiej niż to zapamiętałem. Wiele mu brakowało do prawdziwego dzieła, ale szkice zawsze wychodziły mi najlepiej, dlatego nigdy nie posuwałem się do tak drastycznych metod jak kolorowanie tego czymkolwiek. Zbytnio się bałem, że potem nie będzie to wyglądało chociaż w połowie tak dobrze jak na szkicu. Ten wyjątkowo mi się udał, a blondynka patrzyła się jak zaczarowana na moje małe dzieło.

— Podoba ci się? — zapytałem

— Znałam tylko jedną osobę, która potrafiła tak rysować... Strasznie mi go przypominasz... — zaczęła i spojrzała na mnie — Różnisz się jedynie charakterem, tamten raczej się nie angażował w żadne bijatyki, raczej to ktoś zaczepiał jego...

— Czemu o nim mówisz w czasie przeszłym? — doskonale wiedziałem dlaczego. Pewnie na Berk była impreza z okazji mojej śmierci, pod przykrywką stypy. Nie wiem dlaczego się dopytywałem, może gdzieś tam, daleko w moim sercu wierzę, że oni jednak przynajmniej udawali, że są przejęci, że mnie szukają albo za mną tęsknią. Cokolwiek, co mogłoby mi pozwolić myśleć, że im w jakiś sposób na mnie zależało.

— Ponieważ jakieś trzy lata temu uciekł i słuch po nim zaginął. Mimo wielotygodniowych poszukiwań i wielu nieprzespanych nocy... Nikomu nie udało się go znaleźć. Potem znaleźliśmy pod jego łóżkiem notatki. Były wręcz depresyjne, opisywały praktycznie to samo oprócz jednej... Na której napisał o swojej próbie samobójczej... — w tym momencie się rozpłakała, a jej głos złamał się całkowicie. Nie wiedziałem jak zareagować na takie coś, więc ją przytuliłem i cicho powtarzałem, że pewnie gdzieś się osiedlił. Blondynka się we mnie wtuliła i pozwoliła zanieść na jej łóżko.

— Dlaczego się tak o niego martwisz? — zapytałem, chcąc wiedzieć. Wiedzieć dlaczego tak bardzo do tego momentu przeżywa moją stratę i tą głupia notatkę, którą napisałem w razie gdyby próba się udała. Były tam zaszyfrowane informacje na temat kilku Wikingów, których lubiłem i tych, których nienawidziłem, alfabet był na reszcie kartek wyrwanych z książek ojca. Wtedy byłem głupi, bardzo głupi. Chciałem sobie odebrać życie, bo nie widziałem w sobie żadnego potencjału, uważałem siebie za zwykłego śmiecia, któremu przyszło żyć na Berk. Dopiero kiedy wreszcie byłem bliski śmierci zrozumiałem ile to życie dla mnie znaczy, ile osób je straciło, mimo wszelkich chęci aby je zatrzymać, nacieszyć się nim póki mają czas. A czternastoletni ja chciałem się sam go pozbawić. Wystarczyło, żebym w końcu złapał za liny, na których szarpał się według własnego upodobania mój Los. Los, który był co jakiś czas zatrzymywany, ale nie przez mnie, ale przez osoby, które się mną zajmowały. Ten przełomowy moment wpłynął na moją przyszłość w pozytywny sposób i już nigdy nie pozwolę, aby Los się panoszył jak chce, choćby liny wrzynały mi się w dłonie i je kaleczyły, choćby miałby mnie wbić tysiące razy w ziemię, nigdy go nie puszczę.

— Bo uświadomiłam sobie, ile dla mnie znaczył — powiedziała słabo po tym, jak się wreszcie uspokoiła — Jego głos, zielone jak las oczy czy styl bycia, który dla młodszej mnie był czymś nienormalnym, ale gdybym wtedy wiedziała... Teraz wolałabym żyć tak jak on. Uciekać do lasu, kuć przez całą noc, a następnie wracać do domu aby móc rysować smoki albo czytać książki. Gdybym wtedy nie była taka głupia.

— Z tego co zrozumiałem, był popychadłem dal całej wioski, więc co cię ciągnie do wykonywania jego obowiązków? — zaintrygowała mnie, co poradzić? Po raz pierwszy słyszę, aby ktoś aktualnie mnie zauważał na Berk, wiedział o moich codziennych wypadach do lasu i pełnej szufladzie rysunków oraz zamiłowania do rysunków oraz czytania.

— Był popychadłem, to prawda, ale nie musi teraz być kimś kim nie jest. Ode mnie oczekują, że będą świetną wojowniczką, ale dalej nie wiem, czy to jest to, co chce robić

— Gdybyś tylko wiedziała jak ręce bolą od uderzania młotkiem w metal — zaśmiałem się


~~***~~

Przepraszam za tak rzadkie publikowanie, mam drobne problemy... Ale postaram się wrzucać już regularnie, bo książka jest już skończona i rozdziały czekają na publikację :D

Czkawka x Astrid- Co By Było Gdyby...| RemakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz