Szybkość - nieznana
Rozmiar - nieznany
Przeklęty pomiot burzy plujący błyskawicami, które niosą śmierć. Pod żadnym względem nie atakować. Jedyna szansa to schować się i modlić się, żeby cię nie znalazł.
Jedyne co było napisane w księdze smoków. Te opisy przyozdabiała nietknięta kartka, która miała być wykorzystana do narysowania tego smoka jako ogromnej bestii, która zabija dorosłych wikingów. Niby już go widziałem, ale on był związany i nie robił takiego wrażenia, a teraz? Jest ogromny i ewidentnie zdenerwowany. Czarny pomiot śmierci, zdolny do zniszczenia ogromnej wieży jednym splunięciem, właśnie wychodzi spod pokładu jak gdyby nigdy nic. Zielone oczy wraz z czarnymi źrenicami zamienionymi w cieniutkie szparki powoli nas oglądały, chyba obstawia z jaką prędkością nas pozabija i w jakiej kolejności. Jednak coś z tyłu głowy mówiło mi, że on jest przerażony. Boi się i dlatego chce nas zaatakować. To on widzi w nas potwory, w sumie, nic dziwnego. Był tutaj przetrzymywany nie z własnej woli, w sumie, kto by chciał tutaj być z własnej woli od tak, jako towar z najwyższej półki? Związany, karmiony byle czym, o ile w ogóle karmiony, bez możliwości polatania, poczucia tej wolności, za którą każdy z nas podąża. Nie zawsze świadomie, czasami myląc dążenie do wolności ze zwykłą konkurencją, a czasem praktycznie biegniemy przed siebie, starając znaleźć sobie miejsce na świecie, gdzie możemy dosłownie powiedzieć, a nawet krzyknąć z całych sił "JESTEM WOLNY!" nie martwiąc się o nic. Dla jednych tą wolnością jest zacisze domu, inni wolą być z dala od kogokolwiek. Dla mnie wolność to możliwość własnego wyboru, nie trzeba się nikogo słuchać, nikt tobą nie pomiata, to jest wolność!
Smok wykonał niespokojny ruch w moją stronę, coś podrodzaj ostrzeżenia. Jakby nie chciał mi nic zrobić, a tylko powiedzieć "Zmiataj, młody, nie chce mi się ciebie zabijać". Nagle rzucił się na Łowcę po mojej lewej, przewracając go, po czym podciął nogi kilku innym.
- Czemu nie odlecisz? - zapytałem siebie, widząc jak smok dalej niszczy grupki Łowców raz po raz. Nikogo jednak nie zabił, jakby wiedział, że to złe. Wtedy jeden z Łowców rzucił się na smoka z ogromnym kagańcem. Skoczył od tyłu i założył mu na pysk. Smok zaczął rzucać się na wszystkie strony, teraz nagle przypominając sobie, że może strzelić... czymkolwiek tam strzela, bo to na błyskawice nie wygląda. Smok wydał z siebie ryk, który nijak nie przypominał tego przed chwilą. Wtedy ogromni mężczyźni rzucili się na niego, przyciskając jego pysk do pokładu. Smok wyglądał na tak przerażonego, że serce mi się krajało. Zabierali mu wolność. Coś, za czym sam biegnę od siedemnastu lat. Czemu tak bardzo się lituje nad tą bestią? Przecież on o mały włos nie pozabijał każdego na tym statku! Pewnie jakby nie Łowcy, już leżałbym martwy, o ile by coś ze mnie zostało po ataku tego smoka. Smok ponownie rzucił się, jednak to już było na nic, Łowcy związali już jego pysk i nie było drogi ucieczki. Mogłeś to, bratku, wykorzystać. Uciec z dala stąd, latać nad bezkresnym oceanem, podziwiać widoki, które są niemożliwe dla ludzi. Dlaczego nie odleciałeś od razu? Dlaczego musiałeś ich atakować? Dlaczego tak bardzo jesteś głupi? Na te pytania nigdy mi nie odpowie, a ja będę do końca życia miał na sumieniu to biedne stworzenie.
- Gratuluje przeżycia starcia z Nocną Furią - powiedział Ryker - mieliście szczęścia niż ktokolwiek kiedykolwiek, cieszcie się. Czkawka, Viggo cię prosi do siebie.
Na te słowa wszyscy wstrzymali oddech. Czemu nikt mnie nie wygwizduje? W końcu jestem tu nowy, więc czemu mnie szanujecie? Zgodnie z tym co powiedział mi Ryker, udałem się prosto pod pokład, a następnie pod drzwi gabinetu Viggo. Długo stałem pod nimi, z uniesioną ręką, ponieważ Furia mierzyła mnie wzrokiem z klatki, w której był splątany, jednak tym razem nie wisiał nad ziemią, tylko mógł po niej swobodnie chodzić. Wiedziałem, że Viggo będzie zły, jednak musiałem to zrobić. Stanąłem przed klatką i popatrzyłem się w zielone oczy smoka. Było to najbardziej magiczne i zarazem przerażające przeżycie w moim życiu. Kucnąłem, aby był na wysokości jego głowy.
- Dlaczego nie uciekałeś? Dlaczego nie odleciałeś? Gdzie się podział twój zew wolności? - zapytałem, mimo że wiedziałem, że nie otrzymam odpowiedzi -Co ci się wtedy stało?
Smok nagle odwrócił się do mnie tyłem ukazując całkowity brak lewej lotki na ogonie. Nie wiele myśląc włożyłem rękę do klatki i dotknąłem jego prawej lotki. Smok od razu odwrócił się, ale nie odgryzł mi ręki, tylko na nią kichnął.
- Wiesz co? Straciłeś piękną okazję, ale nic dziwnego, nie miałeś z nimi szans. - nachyliłem się mocnej do klatki, a smok jakby rozumiał, że chce mu przekazać ważną i zarazem tajną wiadomość, bo pochylił się do mnie, przykładając jego ucho do krat - Sprawię, że ponownie będziesz latać, będziesz wolny. Nikt nie ma ci prawa zabrać wolności.
Po tym, szybko zapukałem do gabinetu Viggo. Od razu usłyszałem "Proszę" z głębi pokoju, więc wszedłem tam powoli i zamknąłem za sobą drzwi. Tak jak się spodziewałem, szef Łowców był niezadowolony z mojego spóźnienia.
- Dlaczego tak długo cię nie było? - zapytał, lustrując mnie wzrokiem
- Nie będę kłamał, musiałem się przyjrzeć Nocnej Furii, która nie jest w stanie mnie zabić, ale może chodzić - odpowiedziałem. Nie skłamałem, to też było moim celem, ale obietnica zostaje sekretem.
- Dobrze, to akurat zrozumiałe. A teraz odpowiedz mi na moje drugie pytanie. Dlaczego go nie zabiłeś? Mogłeś to z łatwością zrobić i dodatkowo zabłysnąć w moich oczach, więc słucham, dlaczego?
- Nie zabiłem go, bo był tak samo przerażony jak ja, kiedy jeszcze byłem na swojej rodzinnej wyspie. Patrzą na niego, widziałem swoje własne odbicie.
- Co masz na myśli? - zaciekawił się Łowca.
- Tak jak on, ubolewam nad brakiem wolności, choć tutaj jest ona zdecydowanie większa, to jednak nie to. Na jego miejscu też byłbym przerażony.
- Przerażony? Dlaczego niby przerażony? On chciał pozabijać wielu utalentowanych Łowców - rzucił Viggo.
- Pan widzi tylko maszynę niosącą śmierć, która zaatakował pana jednostki. Ja widzę zagubione stworzenie, które szuka wolności, jak ja. - odpowiedziałem, patrząc się prosto w oczy mężczyzny. Oj nie podobało mu się to.
- Masz tydzień. Jeżeli uda ci się zdobyć jego zaufanie i przy okazji nie zostaniesz jego obiadem, jest twój. Jeżeli nie - podrzucił sztylet do góry i złapał za rękojeść jeszcze w locie - Ty go zabijesz.
Nie miałam internetu, nie miałam jak go wrzucić😁 Dziękuję za to że zaczekaliście. Dobra wiadomość, dostałam się do mojej wymarzonej szkoły, więc humor mi dopisuje.
CZYTASZ
Czkawka x Astrid- Co By Było Gdyby...| Remake
RastgeleCo by było gdyby pierwszym jeźdźcem nie został Czkawka, a Astrid? Co by było gdyby Czkawka był Łowcą smoków?Jak wtedy wyglądała by historia popychadła i chłopaka, który oswoił nocną furię i zjednoczył wikingów i smoki? Bez niego to będzie jak nic wy...