Rozdział 13

367 23 2
                                    

Było słoneczne, piątkowe popołudnie, kiedy Stella wracała do domu po szkole. Dwunastolatka była zmęczona po całym dniu, jak i całym tygodniu nauki i wczesnego wstawania. Mimo wszystko, wciąż jakoś trzymała się na nogach.

Niedaleko mieszkania, w którym mieszkała, stało kilka wozów strażackich oraz kilkunastu, bądź kilkudziesięciu strażaków, ewakuujących mieszkańców kamienicy. Stella już z daleka słyszała przerażone krzyki ludzi, odgłosy palenia i sygnał z samochodów strażackich. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach dymu, jak i jego kłęby.

Brunetka wręcz biegiem ruszyła do siebie. Prędko znalazła się w mieszkaniu, gdzie od razu przebrała się w strój Snow. Wyszła przez okno i natychmiast skierowała się w odpowiednim kierunku. Serce biło jej, jak szalone, gdy widziała tych poparzonych i przerażonych ludzi.

- Dobra. Poradzisz sobie. - mruknęła do siebie, patrząc w górę, na budynek. W jednym z okien znajdowała się przerażona nastolatka wraz ze swoim bratem. - Musisz.

Stella nie zwracała uwagi na strażaków, medyków i policjantów, którzy znajdowali się na miejscu zdarzenia. Po prostu wzbiła się w powietrze i podleciała do okna, gdzie znajdowało się rodzeństwo. Od razu weszła do środka.

- Już, spokojnie. Nic wam nie będzie. - powiedziała od razu, widząc, jak tamci cofają się przerażeni do tyłu. Wyciągnęła przed siebie ręce i stanęła przy ścianie, by jeszcze bardziej ich nie przestraszyć. - Wszystko będzie dobrze.

- Obiecujesz? - spytał cicho chłopiec, stawiając krok do przodu. Jego siostra była tuż za nim, oglądając się wokoło, jakby bała się, że ogień zaraz wedrze się do mieszkania. A było to bardzo prawdopodobne, bo drzwi już zaczęły się pomału palić.

- Obiecuję. - przytaknęła Stella, spoglądając przez okno w dół. Kilku strażaków patrzyło w ich stronę. - Poczekajcie tu na mnie chwilę, dobrze?

Dzieci nie miały nic do gadania, musieli zaufać Snow na słowo. Brunetka prędko wyleciała przez okno, zostawiając ich samych.

- Wróci po nas? - spytał z nadzieją chłopiec, wtulając się w klatkę piersiową siostry. Ta zaczęła głaskać go uspokajająco po plecach, choć sama była przerażona zaistniałą sytuacją.

- Obiecała. - powiedziała, patrząc w okno, jakby tylko czekając, aż Stella się tam pojawi.

W tym samym czasie Snow wylądowała koło dowodzącego strażaka, z szybko bijącym sercem. Musiała uratować to rodzeństwo, bo inaczej...

- Ej, wy! Jesteście potrzebni! Już! - zawołała, podchodząc bliżej mężczyzny. Ten spojrzał na nią, mierząc ją wzrokiem. Nie spodziewał się żadnej dziewczynki koło siebie, w tamtej chwili, sytuacji.

- Kim jesteś? Nie powinno Cię tu być. - powiedział od razu.

- Ratuję ludzi tak, jak pan. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie przejmowała się w tamtym momencie ani swoim wiekiem, ani swoją płcią. Nie przejmowała się niczym. - Mniejsza... Jesteście potrzebni. O tam, w tamtym mieszkaniu jest rodzeństwo. Ogień już wdziera się do środka. Musimy im pomóc.

Dziewczynka wskazała na odpowiednie okno, skąd widać było rodzeństwo. Mężczyzna przez chwilę kłócił się sam ze sobą, aż w końcu odpuścił, wiedząc, że ona i tak zrobi swoje. Z resztą, każda pomoc była im wtedy potrzebna.

- Co chcesz zrobić?

- Macie ten taki materac, czy cokolwiek to jest, prawda? - spytała, niezwykle z siebie zadowolona. Nie wierzyła, że uda jej się osiągnąć swój cel tak szybko. W głowie już układała plan całej rozmowy, gdyby strażak się nie zgodził. Mężczyzna jednak przytaknął jej skinieniem głowy, że mają ów materac. - Dobra. Rozłóżcie go, natychmiast. Ja pomogę im wyjść. - dodała, prędko wznosząc się kilka metrów w górę. Strażak złapał ją niespodziewanie za kostkę, przez co była zmuszona na niego spojrzeć.

Snow. Inna niż wszystkie. PoczątkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz